Boria odczekał następne pół godziny z nadzieją, że w kolejnej edycji serwisu informacyjnego zostanie powtórzona ta sama historia. I rzeczywiście. Pod koniec skrótu wiadomości emitowanego o szóstej po południu pojawiła się ponownie relacja na temat prowadzonych w górach Harzu przez Waylanda McKoya poszukiwań skarbów zagrabionych przez nazistów.
Dwadzieścia minut później, kiedy pojawił się Paul, nadal o tym rozmyślał. Siedział w salonie nad rozłożoną na stoliku do kawy mapą Niemiec. Kupił ją kilka lat wcześniej w pasażu handlowym zamiast starego egzemplarza wydanego przez National Geographic, który służył mu przez kilka ostatnich dziesięcioleci.
– Gdzie są dzieci? – zapytał Paul.
– Podlewają ogródek.
– Jesteś pewien, że nie zniszczą ci roślin?
Karol się uśmiechnął.
– Ostatnio było sucho. Podlewanie na pewno im nie zaszkodzi.
Paul klapnął na fotel, rozluźnił krawat i rozpiął koszulę pod szyją.
– Czy twoja córka się pochwaliła, że dziś rano wsadziła do aresztu prawnika?
Nie podniósł wzroku znad mapy.
– Zasłużył na to?
– Prawdopodobnie. Ale ona ubiega się o ponowny wybór, a to nie jest gość, który pozwoli sobą pomiatać. Jej temperament któregoś dnia ściągnie na nią prawdziwe kłopoty.
Tym razem spojrzał na byłego zięcia.
– Zupełnie jak Maya. Wpada w szał w mgnieniu oka.
– I nie słucha zupełnie, co mówią inni.
– To również odziedziczyła po matce.
Paul się uśmiechnął.
– Założę się, że tak – odparł. Wskazał gestem na mapę. – Co robisz?
– Sprawdzam coś. W wiadomościach CNN usłyszałem, że jakiś facet zamierza szukać cennych dzieł sztuki wciąż ukrytych w górach Harzu.
– W dzisiejszym numerze „USA Today” opublikowano artykuł na ten temat. Też zwrócił moją uwagę. Jakiś facet z Karoliny Północnej, chyba McKoy Można by pomyśleć, że ludzie dali sobie już spokój ze skarbem nazistów Pięćdziesiąt lat to sporo czasu dla płócien liczących ich trzysta kilkadziesiąt i butwiejących w zawilgoconej, zamkniętej grocie. Uważałbym za prawdziwy cud, gdyby się okazało, że nie spleśniały
Zmarszczył czoło.
– To, co wartościowe, zostało już odnalezione lub jest stracone po wsze czasy. Sądzę, że powinieneś zdawać sobie z tego sprawę.
Przytaknął.
– Odrobina doświadczenia z tamtych czasów, zgoda – odparł, usiłując nie okazywać zbyt żywego zainteresowania, choć w środku w nim wrzało. – Możesz kupić mi egzemplarz tej gazety z USA w tytule?
– Nie muszę kupować. Mam w samochodzie. Zaraz ci przyniosę.
Paul wyszedł frontowymi drzwiami, a w tym samym momencie tylne drzwi się otworzyły i do salonu wpadła dwójka dzieci.
– Wasz tata tutaj jest – powiedział Boria.
Paul wrócił, dał mu gazetę, a następnie zwrócił się do dzieci.
– Zatopiliście pomidory?
Dziewczynka zachichotała.
– Nie, tato – odparła i szarpnęła Paula za rękę. – Chodź obejrzeć warzywa dziadka.
Paul spojrzał na niego i uśmiechnął się.
– Zaraz wracam. Artykuł jest na stronie czwartej albo piątej.
Karol odczekał, aż wyjdą przez kuchnię, potem odszukał reportaż i zaczął czytać z zapartym tchem:
NIEMIECKIE SKARBYWCIĄŻ CZEKAJĄ?
Fran Downing, kronikarz wyprawy
Upłynęły pięćdziesiąt dwa lata od czasu, gdy nazistowskie konwoje przemierzały góry Harzu i znikały w tunelach wykopanych jakby specjalnie po to, by ukryć w nich dzieła sztuki oraz inne cenne zdobycze Trzeciej Rzeszy. Początkowo jaskinie wykorzystywano jako miejsce produkcji broni oraz magazyny amunicji. Jednak w ostatnich dniach drugiej wojny światowej stały się one idealnymi kryjówkami wojennych łupów i narodowych skarbów.
Dwa lata temu Wayland McKoy poprowadził wyprawę do jaskiń Heimkehl w okolicach Uftrugen w Niemczech w poszukiwaniu dwóch kolejowych wagonów zakopanych pod tysiącami ton gipsu. Odnalazł wagony, a w nich kilka arcydzieł dawnych malarzy, za które rządy Francji i Holandii wypłaciły mu pokaźną premię tytułem znaleźnego.
Tym razem McKoy, przedsiębiorca budowlany z Karoliny Północnej, handlarz nieruchomościami i poszukiwacz skarbów, miał nadzieję na większą zdobycz. Brał udział w sześciu poprzednich ekspedycjach i oczekiwał, że ta, która rozpoczyna się w przyszłym tygodniu, przyniesie mu największe trofea.
– Proszę sobie wyobrazić. Jest rok 1945. Z jednej strony nadciągają Rosjanie, z drugiej Amerykanie. Jest pan kustoszem Muzeum Narodowego w Berlinie, przepełnionego zbiorami zrabowanymi we wszystkich okupowanych krajach. Zostało panu zaledwie kilka godzin. Co załaduje pan na wagony, żeby wywieźć z miasta? Oczywiście, dzieła najbardziej wartościowe.
McKoy opowiada o losach jednego z takich pociągów, który opuścił Berlin w ostatnich dniach drugiej wojny światowej i skierował się na południe, w stronę centralnych Niemiec i gór Harzu. Nie zachowały się żadne dokumenty stwierdzające, dokąd skierowano skład, ale poszukiwacz ma nadzieję, że ładunek leży w którejś z jaskiń odkrytych przezeń ostatniej jesieni. Rozmowy przeprowadzone z krewnymi niemieckich żołnierzy, którzy pomagali załadować pociąg, przekonały go o słuszności tych przypuszczeń. Na początku tego roku McKoy posłużył się radarem, by spenetrować wnętrze ziemi i określić położenie dalszych podziemnych komór.
– Tam coś jest – twierdzi McKoy. – Z pewnością jest to dość duże, by mogło się okazać wagonami towarowymi lub skrzyniami magazynowymi.
McKoy zdołał już uzyskać od niemieckich władz pozwolenie na prace wykopaliskowe. Za szczególnie ekscytujący uważa fakt, że, wedle jego wiedzy, nikt przedtem nie przeszukiwał tych miejsc. Przez dziesięciolecia obszary te należały do Niemiec Wschodnich i były niedostępne dla poszukiwaczy. Obecne niemieckie prawo zezwala, by McKoy zachował niewielką część znaleziska: tę, do której nie zgłoszą roszczeń prawowici właściciele. Jednak to go nie zraża.
– Diabeł jeden wie, być może pod skalnymi zwałami odnajdziemy Bursztynową Komnatę.
Prace wykopaliskowe będą trudne i mozolne. Podziemne świdry i buldożery mogą uszkodzić skarby, a zatem McKoy będzie zmuszony wiercić otwory w skale i trawić ją chemicznie.
– Jest to sposób powolny i niebezpieczny, ale wart zachodu – twierdzi poszukiwacz. – Wykorzystując pracę przymusowych robotników, naziści wydrążyli setki jaskiń, w których ukrywali amunicję przed alianckimi bombowcami. Nawet tunele, w których przechowywano dzieła sztuki, zostały zaminowane. Szkopuł w tym, by znaleźć właściwą jaskinię oraz dostać się do wnętrza, nie naruszając jej.
Sprzęt McKoya, brygada złożona z siedmiu robotników oraz ekipa telewizyjna przebywają już w Niemczech. On sam zamierza udać się tam w najbliższy weekend. Koszty – blisko milion dolarów – zostały pokryte z funduszy wniesionych przez prywatnych inwestorów, liczących na pokaźne zyski w związku ze spodziewanym odkryciem złotej żyły.
– W tamtym miejscu pod ziemią coś się kryje. Jestem tego pewien. Ktoś powinien w końcu wykopać te skarby. Dlaczego nie miałbym to być ja? – pyta McKoy.
Podniósł wzrok znad gazety. Matko Wszechmogącego Boga, czyżby to było to? Jeśli tak, czy można jakoś temu zapobiec? Był już starym człowiekiem i niewiele mógł zrobić.
Drzwi z tyłu domu otworzyły się i do salonu wszedł Paul. Rzucił gazetę na stolik do kawy.
– Wciąż interesujesz się tą sprawą? – zapytał.
– Toz przyzwyczajenia.
– Kopanie tuneli w tych górach może okazać się całkiem ekscytujące. Niemcy używali ich w charakterze skarbców. Nie wspominając już o tym, co może kryć się w ich wnętrzu.
– Ten McKoy wspominał nawet o Bursztynowej Komnacie – oznajmił, kręcąc powątpiewająco głową. – Jeszcze jeden gość poszukujący zaginionych płyt ściennych.
Paul wyszczerzył zęby w uśmiechu.
– Skarb to pokusa. Akurat na spektakularną relację telewizyjną.
– Widziałem raz w życiu te bursztynowe płaskorzeźby – oznajmił Boria, nagle się rozgadując. – Pojechałem pociągiem z Mińska do Leningradu. Komuniści przemienili Pałac Jekaterynowski w muzeum. Widziałem komnatę w całym jej przepychu – zrobił gest rękoma. – Dziesięć metrów kwadratowych. Ściany z bursztynu. Gigantyczna układanka. Wszystko oprawione w pięknie rzeźbione i pozłacane drewno. Zachwycające.
– Czytałem o tym. Wiele osób uważało ją za ósmy cud świata.
– Można było odnieść wrażenie, że wkroczyło się w świat baśni. Bursztyn jest twardy i błyszczący jak kamień, ale nie tak chłodny jak marmur. Bardziej przypomina drewno. Żółć, brązy i wiśnia. Ciepłe kolory. Jakby na zawsze pochwycone słońce. To zdumiewające, czego potrafili dokonać dawni mistrzowie. Reliefy w postaci figur, kwiatów i muszelek. Niezwykle misterne ślimacznice. Tony bursztynu, a wszystko to rękodzieło. Nikt i nigdy nie stworzył czegoś podobnego.
– Naziści wykradli płyty w 1941 roku?
Przytaknął.
– Przeklęci zbrodniarze. Zerwali wszystko do gołych ścian. Nikt ich nie widział po 1944 roku.
Wzbierała w nim złość, gdy o tym myślał. Zdawał sobie sprawę, że powiedział zbyt dużo, a zatem zmienił temat.
– Mówiłeś, że moja Rachel wsadziła jakiegoś prawnika do paki?
Paul usiadł na fotelu, wyciągnął nogi i skrzyżował stopy na otomanie.
– Królowa Lodu znów uderzyła. Tak nazywają ją w sądzie – odparł z westchnieniem. – Wszyscy są przekonani, że to od czasu naszego rozwodu, ale mam to gdzieś.
– Cierpisz z tego powodu?
– Chyba tak.
– Kochasz Rachel?
– Oraz moje dzieci. Moje mieszkanie jest takie puste. Brakuje mi ich trojga, Karl. Chyba powinienem powiedzieć: Karol. Minie trochę czasu, zanim się przyzwyczaję.
– Obaj potrzebujemy czasu.
– Przepraszam, że nie przyszedłem wczoraj. Moja rozprawa została przesunięta na późniejszą godzinę. Przeciwnikiem był prawnik, którego Rachel wpakowała do aresztu.
– Jestem ci wdzięczny za pomoc w sporządzeniu wniosku.
– Zawsze chętnie ci pomogę.
– Wiesz co – powiedział z iskierką w oczach – ona nie spotkała się z żadnym mężczyzną od waszego rozwodu. Może dlatego tak się zachowuje? – Paul wyraźnie się ożywił. Był przekonany, że właściwie odczytywał intencje teścia. – Twierdzi, że jest za bardzo zajęta, ale ja w to nie wierzę.
Były zięć nie połknął przynęty i siedział w milczeniu. Znów skierował wzrok na mapę. Po kilku chwilach się odezwał.
– Na TBS leci ciekawa audycja.
Paul sięgnął po pilota i włączył odbiornik.
Karol nie wspominał więcej o Rachel; przez całą audycję wpatrywał się w mapę. Kolor jasnozielony oznaczał kontur górskiego pasma Harzu, ciągnący się z północy na południe i później skręcający na wschód, gdzie nie istniała już granica dzieląca Niemcy na dwie części. Nazwy miast napisano czarnymi literami: Götingen, Münden, Osterode, Wartburg, Stod. Brakowało oznaczeń jaskiń i tuneli, ale wiedział, że one tam są. Całe setki.
Gdzie znajdowała się ta właśnie jaskinia?
Trudno powiedzieć
Czy Wayland McKoy znajdował się na właściwym tropie?