19

18.34

Serce waliło Paulowi, gdy Rachel podniosła wzrok znad ostatniego listu, który napisał do niej ojciec. Z jej zielonych oczu po smutnej twarzy spływały łzy. Niemal odczuwał jej ból. Nie byłby w stanie powiedzieć, kiedy ustało jego własne cierpienie, a kiedy zaczęło się jej.

– Pisał tak zgrabnie – powiedziała.

Przytaknął.

– Nauczył się dobrze angielskiego. Bez ustanku czytał. Wiedział więcej ode mnie o imiesłowowych równoważnikach zdań oraz rzeczownikach w funkcji przydawki. Sadzę, że mówił specjalnie łamaną angielszczyzną, żeby podkreślić swoje więzi z ojczystym językiem. Biedny tata.

Kasztanowe włosy zawiązała w koński ogon. Nie była umalowana; miała na sobie biały frotowy szlafrok narzucony na flanelową nocną koszulę. Dom opuścili już ostatni żałobnicy. Dzieci zamknęły się w swoich pokojach, silnie rozemocjonowane po dniu pełnym przeżyć. Lucy dreptała po pokoju stołowym.

– Przeczytałeś wszystkie listy? – zapytała.

Skinął głową.

– Po wyjściu z banku. Pojechałem z powrotem do domu twojego ojca i zapoznałem się z treścią dokumentów.

Siedzieli w jadalni domu Rachel. W ich dawnej wspólnej jadalni. Dwa segregatory z artykułami na temat Bursztynowej Komnaty wyciętymi z gazet, mapa Niemiec oraz egzemplarz „USA Today”, testament, korespondencja Karola i Dani oraz list ojca do Rachel zakrywały niemal cały stół. Poinformował ją, co znalazł i gdzie. Powiedział jej również o artykule w „USA Today”, o który jej ojciec specjalnie go prosił w piątek, oraz o jego zainteresowaniu osobą Waylanda McKoya.

– Tato oglądał wiadomości na kanale CNN, kiedy zostawiłam z nim dzieciaki. Zapamiętałem to nazwisko – odparła, moszcząc się w fotelu. – Skąd właściwie wziął się segregator w lodówce? To do niego niepodobne. Co się stało, Paul?

– Nie wiem. Ale Karol bez wątpienia interesował się Bursztynową Komnatą – odpowiedział, wskazując na ostatni list Borii. – Co on miał na myśli, pisząc o Faetonie i łzach Heliad?

– To jeszcze jedna historia, którą często mi odpowiadała mama. Faeton to śmiertelnik, chociaż syn Heliosa, boga Słońca. Byłam tą opowieścią zafascynowana. Tata też uwielbiał mitologię. Powiedział kiedyś, że uciekając myślami ku fantazjom, zdołał przetrwać piekło Mauthausen – oddała się na moment wspomnieniom, przeglądając machinalnie prasowe wycinki i kserokopie. – Sądził, że na niego spadała odpowiedzialność za to, co przydarzyło się twoim rodzicom oraz reszcie osób na pokładzie samolotu. Nie widzę związku.

On myślał o tym również. W ciągu ostatnich dwóch godzin nie mógł się skupić na niczym innym.

– Czy twoi rodzice nie polecieli do Włoch, by załatwić jakieś sprawy w tamtejszych muzeach? – zapytała Rachel.

– Cała rada muzeum tam poleciała w celu wypożyczenia dzieł sztuki z kilku włoskich muzeów.

– Tata zdawał się podejrzewać coś innego.

On także zwrócił uwagę na słowa napisane przez Borię, że nie powinien ponownie prosić Yancy’ego o rozpytywanie się we Włoszech.

Dlaczego użył wyrazu „ponownie”?

– Nie chcesz wiedzieć, co się wydarzyło? – niespodziewanie i z mocą spytała Rachel.

Znał ten ton głosu od lat, nie lubił go; nie podobał mu się również teraz.

– Nic takiego nie powiedziałem. Chodzi o to, że upłynęło już dziewięć lat i niemal niemożliwe wydaje mi się znalezienie wyjaśnienia. Mój Boże, Rachel, przecież nie znaleziono nawet ciał!

– Paul, twoi rodzice być może zostali zamordowani, a ty nie zamierzasz nic w tej sprawie zrobić?

Porywcza i uparta. Jak mówił Karol, odziedziczyła obie cechy po matce. Racja.

– Tego też nie powiedziałem. Po prostu nie mam pojęcia, jak się za to zabrać.

– Możemy odnaleźć Danię Czapajewa.

– Co masz na myśli?

– Mówię o Czapajewie. Może wciąż jeszcze żyje – wyjaśniła i spojrzała na koperty z adresem zwrotnym. – Nie będzie chyba zbyt trudno odnaleźć Kehlheim.

– Leży na terenie południowych Niemiec, w Bawarii. Znalazłem miasto na mapie.

– Sprawdzałeś?

– Nietrudno było je znaleźć; Karol zakreślił nazwę obwódką.

Rozłożyła mapę i też to zobaczyła.

– Tata twierdził, że wiedział coś na temat kryjówki Bursztynowej Komnaty, ale nigdy nie pojechał w to miejsce, żeby sprawdzić. Być może Czapajew nam powie, o co w tym wszystkim chodzi?

Nie wierzył, że to powiedziała.

– Czytałaś, co ojciec napisał do ciebie? Ostrzegał wyraźnie, żebyś nie zajmowała się Bursztynową Komnatą! Odszukanie Czapajewa jest chyba jedną z tych rzeczy, których z pewnością nie życzyłby sobie, żebyś uczyniła.

– Czapajew może wiedzieć więcej na temat tego, co przydarzyło się twoim rodzicom.

– Jestem prawnikiem, Rachel, nie detektywem z międzynarodową licencją!

– W porządku. W takim razie przekażmy sprawę policji. Powinni się tym zająć.

– To bardziej rozsądne niż twoja pierwsza sugestia. Ale sprawa pochodzi sprzed wielu lat.

Jej twarz stężała.

– Mam tylko nadzieję, do diabła, że Marla i Brent nie odziedziczą po tobie tego cholernego charakteru sangwinika! Chcę wierzyć, że będą drążyli sprawę, jeśli samolot, na którego pokładzie będziemy oboje, wybuchnie nagle gdzieś na niebie.

Wiedziała dokładnie, jak uderzyć, by wzbudzić w nim złość. Była to jedna z rzeczy, których najbardziej w niej nie lubił.

– Przeczytałaś artykuły? – zapytał. – Ludzie tropiący Bursztynową Komnatę umierali. Być może należeli do nich i moi rodzice. A może nie. Jedno jest pewne: twój ojciec nie życzył sobie, żebyś się tym zajmowała! To dziedzina zupełnie nie wchodząca w zakres twoich zawodowych zainteresowań. Twoja wiedza o sztuce zmieści się w naparstku.

– Podobnie jak twoja odwaga.

Patrząc prosto w jej rozgniewane oczy, ugryzł się w język i usiłował okazać zrozumienie. Rankiem pochowała ojca. A mimo to jedno słowo wciąż kołatało mu pod czaszką.

Suka.

Wziął głęboki oddech.

– Druga z twoich sugestii jest bardziej praktyczna. Dlaczego nie mamy pozwolić policji, by zajęła się tą sprawą? – powiedział cicho, a potem zrobił krótką pauzę. – Wiem, że jesteś wstrząśnięta. Ale, Rachel, śmierć Karola to tragiczny wypadek.

– Problem w tym, Paul, że gdyby tak nie było, to i mojego ojca musielibyśmy dopisać do listy ofiar, na której znajdują się prawdopodobnie twoi rodzice! – wygarnęła, rzucając w jego stronę spojrzenie z rodzaju tych, które widywał nazbyt często. – Nadal zamierzasz być praktyczny?