21

CZWARTEK, 15 MAJA, 10.15

Knoll opuścił hotel i złapał podmiejski pociąg, którym dojechał do gmachu sądu hrabstwa Fulton. Z notatki KGB, którą wykradł z archiwum w Sankt Petersburgu, wiedział, że Rachel Cutler jest prawnikiem. Znalazł w niej także adres jej firmy. Jednak wczorajsza wizyta w tym miejscu okazała się bezowocna. Przed czterema laty opuściła kancelarię, gdyż została wybrana na sędziego sądu okręgowego. Recepcjonistka była wyjątkowo uprzejma, podając mu nowy numer telefonu oraz adres. Zdecydował, że telefon może skończyć się szybką i suchą odmową, dlatego niezapowiedziana wizyta wydała mu się lepszym rozwiązaniem.

Minęło pięć dni, odkąd zamordował Karola Borię. Musiał się upewnić, czy córka wie cokolwiek o Bursztynowej Komnacie. Być może ojciec wspomniał coś w minionych latach. Może wiedziała coś o Czapajewie. W sumie to stara historia, ale teraz wszystko zaczęło mu się wymykać z rąk i nie powinien przegapić najdrobniejszej informacji. Trop, który jeszcze niedawno wydawał się intrygujący, zaprowadził go donikąd.

Wsiadł do zatłoczonej windy i wjechał na szóstą kondygnację gmachu sądowego. Po obu stronach korytarza znajdowały się sale rozpraw oraz biura pełne klientów. Miał na sobie szary garnitur, koszulę w paski oraz bladożółty jedwabny krawat, który kupił wczoraj w sklepie z męską garderobą.

Z rozmysłem dobrał pastelowe kolory, by wyglądać na solidnego konserwatystę.

Pchnął szklane drzwi z napisem SĘDZIA RACHEL CUTLER i wszedł do pustego przedpokoju, w którym za biurkiem siedziała trzydziestokilkuletnia czarnoskóra kobieta. Na identyfikatorze widniało jej imię i nazwisko: SAMI LUFFMAN.

– Dzień dobry – powiedział najlepszą angielszczyzną, na jaką było go stać. Kobieta się uśmiechnęła i odwzajemniła pozdrowienie. – Nazywam się Christian Knoll.

Podał jej wizytówkę podobną do tej, która posłużył się u Borii; tym razem jednak widniał na niej napis KOLEKCJONER SZTUKI, bez tytułu akademickiego i adresu.

– Czy mam szansę porozmawiać z panią sędzią?

Kobieta wzięła wizytówkę.

– Przykro mi, ale sędzia Cutler jest dzisiaj nieobecna.

– Mam bardzo ważną sprawę, naprawdę muszę z nią porozmawiać.

– Czy pańska sprawa wiąże się z procesami toczącymi się w naszym sądzie?

Zaprzeczył ruchem głowy, z miną zakłopotaną i niewinną.

– Ależ nie, to sprawa osobista.

– Ojciec pani sędzi zmarł w zeszłym tygodniu…

– Ach, jak mi przykro – powiedział z udawanym współczuciem. – To dla niej zapewne wstrząs.

– Tak, to okropne. Bardzo ją to poruszyło i zdecydowała się na krótki urlop.

– Ubolewam, nie tylko ze swojego, ale i z jej powodu. Jestem w mieście tylko do jutra i miałem nadzieję, że porozmawiam z sędzią Cutler przed wyjazdem. Być może mogłaby pani przekazać jej moją prośbę o telefon do hotelu?

Sekretarka przez chwilę się zastanawiała, on zaś wykorzystał ten czas, by przyjrzeć się oprawionej fotografii wiszącej na ścianie wyklejonej tapetą. Stała na niej przed jakimś mężczyzną kobieta z podniesioną prawą ręką, jakby składała przysięgę. Miała ciemnobrązowe włosy do ramion, zadarty nos i głębokie spojrzenie. Ubrana była w czarną togę, trudno zatem było powiedzieć cokolwiek o jej figurze. Policzki pokrywał rumieniec, a lekki uśmiech był dyskretny, odpowiedni do wagi chwili. Wskazał ręką na zdjęcie.

– Sędzia Cutler?

– Jak składała przysięgę cztery lata temu.

Była to ta sama kobieta, którą widział we wtorek na pogrzebie Karola Borii. Stała na przedzie tłumu żałobników, przytulając dwójkę małych dzieci, chłopca i dziewczynkę.

– Mogę przekazać sędzi pańską wiadomość, ale nie jestem pewna, czy zdoła skontaktować się z panem.

– Dlaczego?

– Wylatuje dziś po południu.

– Wybiera się w podróż?

– Tak, do Niemiec.

– To cudowny wybór. – Musiał się dowiedzieć, dokąd konkretnie jedzie, czyli wypróbować trzy główne miejsca odlotów. – Berlin jest piękny o tej porze roku. Podobnie jak Frankfurt i Monachium.

– Jedzie do Monachium.

– Ach! To magiczne miasto. Może wyjazd przyniesie jej ulgę w okresie żałoby?

– Mam nadzieję.

Wiedział już wystarczająco dużo.

– Dziękuję, pani Luffman. Była pani bardzo uprzejma. To adres mojego hotelu. – Wymyślił naprędce nazwę oraz numer pokoju; nie potrzebował już kontaktu. – Proszę przekazać pani Cutler, że złożyłem jej wizytę.

– Spróbuję – odparła.

Odwrócił się w stronę wyjścia, ale spojrzał jeszcze raz na fotografię na ścianie, zapisując w pamięci wizerunek Rachel Cutler.

Zjechał z góry i znalazł się na półpiętrze. Po przeciwnej stronie wisiały rzędem aparaty telefoniczne. Przeszedł tam i wystukał numer prywatnej linii Franza Fellnera na starym kontynencie. W Niemczech dochodziła teraz piąta po południu. Nie był pewien, kto odbierze oraz komu będzie musiał zdać relację. Bez wątpienia władza przechodziła teraz z rąk do rąk: Fellner stopniowo się wycofywał, przekazując kontrolę nad interesem Monice. Starszy pan nie należał do osób, które bez wahania oddają stery, szczególnie gdy stawką w grze było coś tak wielkiego i wspaniałego jak Bursztynowa Komnata.

– Słucham – po dwóch dzwonkach odezwała się Monika.

– Pełnisz obowiązki sekretarki?- zapytał po niemiecku.

– Najwyższy czas, żebyś się odezwał. Minął już prawie tydzień. Z tarczą czy na tarczy?

– Powinniśmy sobie coś wyjaśnić. Nie mam zamiaru meldować się codziennie jak sztubak. Dajesz mi zlecenie i wolną rękę. Dzwonię wtedy, kiedy uznam to za konieczne.

– Zrobiliśmy się drażliwi, czy tak?

– Nie zgadzam się na ścisły nadzór.

– Przypomnę ci o tym, kiedy następnym razem znajdziesz się między moimi udami.

Uśmiechnął się. Trudno było przycisnąć ją do muru.

– Znalazłem Borię. Upierał się, że niczego nie wie.

– I ty mu uwierzyłeś?

– Czyżbym coś takiego powiedział?

– Ale on nie żyje, prawda?

– Tragiczny wypadek: spadł ze schodów.

– Ojcu nie będzie się to podobać.

– Sądziłem, że to ty rządzisz?

– Tak, ale mówiąc szczerze, to nie ma znaczenia. A oprócz tego ojciec ma rację: niepotrzebnie ryzykujesz.

– Nigdy nie podejmuję niepotrzebnego ryzyka.

Tym razem był istotnie bardzo ostrożny Podczas pierwszej wizyty nie dotknął niczego oprócz szklanki z herbatą, którą wymył, przychodząc po raz drugi, już w rękawiczkach.

– Powiedzmy, że uznałem to za konieczne z uwagi na zaistniałe okoliczności.

– Co takiego zrobił? Wystawił na szwank twoją dumę? Zdumiewające, jak Monika potrafiła czytać w jego duszy, nawet z odległości czterech tysięcy mil. Nie zdawał sobie sprawy, że jest dla niej tak przewidywalny -To nieistotne.

– Któregoś dnia wyczerpiesz limit szczęścia, Christianie.

– A ty mówisz tak, jakbyś czekała z utęsknieniem na ten dzień.

– Niezupełnie. Niełatwo będzie cię zastąpić.

– O czym mówisz?

– O wszystkim, draniu.

Uśmiechnął się. Dobrze wiedzieć, że jej również nie jest obojętny.

– Dowiedziałem się, że córka Borii wybiera się do Monachium. Być może ma zamiar odwiedzić Czapajewa.

– Skąd ci przyszedł do głowy ten pomysł?

– Boria najwyraźniej migał się od odpowiedzi oraz powiedział coś interesującego na temat bursztynowych płyt. Ze może lepiej, by nie zostały odnalezione.

– Może jego córka po prostu wybrała się na wakacje.

– Wątpię. To nie może być zbieg okoliczności.

– Zamierzasz ruszyć za nią?

– Jeszcze dziś po południu. Teraz muszę jeszcze coś załatwić.