NEBRA, NIEMCY
14.10
Knoll siedział w malutkim hotelowym pokoju i rozmyślał o grupie zwanej Retter der Verlorenen Antiquitäten, czyli o Wybawcach Zaginionych Dzieł Sztuki. Tworzyło ją dziewięciu najbogatszych mieszkańców Europy Rekrutowali się głównie spośród przemysłowców; było wśród nich dwóch finansistów, jeden posiadacz ziemski oraz jeden człowiek z tytułem doktora. W zasadzie nie zajmowali się niczym innym oprócz poszukiwania skradzionych skarbów we wszystkich zakątkach świata. Większość z tych ludzi znano oficjalnie jako prywatnych kolekcjonerów dzieł sztuki. Każdy z nich miał odmienne zainteresowania: dawni mistrzowie, sztuka współczesna, impresjoniści, sztuka Afryki, sztuka wiktoriańska, surrealizm, sztuka neolitu. Te różnice sprawiały, że spotkania klubu były tak fascynujące. Podział ten definiował w dużym stopniu obszar zainteresowań akwizytorów pracujących dla każdego z członków. Najczęściej nie wchodzili sobie w drogę. Sporadycznie tylko dochodziło do rywalizacji; czasem chcieli udowodnić sobie nawzajem, który szybciej zdobędzie jakiś przedmiot. Był to wyścig po zdobycz, rywalizacja w poszukiwaniu tego, co uznano za utracone na zawsze. Najkrócej mówiąc, klub zaspokajał potrzebę konkurowania, nieobcą także bogatym ludziom, w dodatku w sposób pozbawiony jakichkolwiek hamulców.
Jemu to wydawało się w porządku. On również nie miał żadnych hamulców. To rozumiał.
Powrócił myślami do spotkania klubowiczów sprzed miesiąca.
Zjazdy te odbywały się na zmianę w rezydencjach poszczególnych członków, rozmieszczonych w tak różnych miejscach, jak na przykład Kopenhaga i Neapol. Zgodnie z tradycją na każdym spotkaniu dokonywano prezentacji ostatnich zdobyczy, przy czym przede wszystkim podziwiano osiągnięcia gospodarza i jego akwizytora. Niekiedy ci dwaj nie mieli nic do pokazania i wtedy inni członkowie na ochotnika chwalili się tym, co udało im się zdobyć. Knoll wiedział jednak, że każdy klubowicz gorąco chciał coś pokazać, gdy przychodziła jego kolej na ugoszczenie pozostałych członków stowarzyszenia. Fellner bardzo lubił się chełpić. Podobnie jak Loring. To był jeszcze jeden aspekt ich zaciętej rywalizacji.
W poprzednim miesiącu Fellner gościł wszystkich u siebie. Cała dziewiątka klubowiczów przybyła do Burg Herz, ale tylko sześciu akwizytorów dysponowało wolnym czasem. Nie było w tym nic niezwykłego, gdyż poszukiwania były priorytetem, nieporównywalnym z grzecznościowym udziałem w prezentacji osiągnięć kolegi. Ale czasem nie przybywali na zjazdy z zazdrości. Dotyczyło to Suzanne, która właśnie dlatego opuściła ostatnie spotkanie. W następnym miesiącu gospodarzem miał być Loring i Knoll zamierzał odpłacić jej pięknym za nadobne i zbojkotować zjazd w zamku Loukov Nie było to fair, bo miał dobre stosunki z Loringiem. Kilka razy Ernst sowicie go wynagrodził za zdobycze, które ostatecznie trafiły do jego kolekcji. Członkowie klubu często obdarowywali akwizytorów innych klubowiczów, pomnażając w ten sposób dziewięciokrotnie liczbę par oczu prześwietlających świat w poszukiwaniu skarbów, które warte były zdobycia. Członkowie klubu wymieniali między sobą lub odsprzedawali odnalezione skarby Często również organizowali aukcje. Eksponaty, którymi interesowało się kilku z nich, poddawano licytacji podczas zjazdów, dzięki czemu klubowicze zyskiwali pieniądze ze zdobyczy, które ich nie interesowały, a dzieła sztuki nie wychodziły poza ich grono.
Zasady były bardzo klarowne, a rywalizacja szlachetna.
Dlaczego więc Suzanne Danzer z taką zaciekłością usiłowała to zmienić?
Dlaczego starała się go zabić?
Pukanie do drzwi przerwało jego rozmyślania. Czekał od blisko dwóch godzin, odkąd przyjechał z położonego na zachód Stod do Nebry, niewielkiej osady położonej w połowie drogi do Burg Herz. Wstał i otworzył drzwi. Monika weszła natychmiast do środka. Pachniała słodkimi lemonkami. Zamknął za sobą drzwi i przekręcił klucz w zamku.
Zlustrowała go od stóp do głów.
– Ciężka noc, Christianie?
– Nie mam ochoty na żarty.
Klapnęła na łóżko, zadzierając nogi do góry i odsłaniając krocze, jeszcze w dżinsach.
– Na to też nie – dodał, wciąż czując ból w pachwinie od kopniaka wymierzonego przez Danzer. Nie miał najmniejszego zamiaru chwalić się tym.
– Dlaczego więc musiałam tu przyjechać i spotkać się z tobą? – zapytała. – I dlaczego ojciec nie powinien o tym wiedzieć?
Opowiedział Monice, co wydarzyło się w opactwie, o Grumerze oraz pościgu za Danzer po uliczkach Stod. Pominął szczegóły, które pozwoliły jej uciec.
– Zdążyła czmychnąć, zanim ją dogoniłem, ale wspominała o Bursztynowej Komnacie. Stwierdziła, że w 1945 roku Hitler ukrył bursztynowe panele wewnątrz tej góry.
– Wierzysz w to?
Zastanawiał się nad tym przez cały dzień.
– Wierzę.
– Dlaczego za nią nie pojechałeś?
– Nie ma potrzeby. Uciekła do zamku Loukov.
– Skąd wiesz?
– Lata rywalizacji to kopalnia wiedzy o sobie nawzajem.
– Loring dzwonił znowu wczoraj rano. Tak jak prosiłeś, ojciec utrzymywał, że nie miał od ciebie żadnych wiadomości.
– Co wyjaśnia, dlaczego Danzer tak bezceremonialnie paradowała po uliczkach Stod.
Spojrzała na niego badawczo.
– Co zamierzasz teraz zrobić?
– Proszę cię o pozwolenie wejścia do zamku Loukov. Muszę przeszukać posiadłość Loringa.
– Wiesz, jak zareagowałby mój ojciec.
Tak, wiedział. Zasady obowiązujące w klubie jednoznacznie zakazywały wkraczanie na prywatny teren pozostałych członków. Podczas prezentacji szczegóły dotyczące nowej zdobyczy nie obchodziły nikogo. Tym, co ich wiązało, było milczenie na temat tego, co posiadali pozostali członkowie klubu. Nie ujawniano również źródeł, chyba że członek klubu, który wszedł w posiadanie skarbu, chciał je ujawnić. Tajemnicą otaczano nie tylko klubowiczów, ale także akwizytorów, co zapewniało im swobodę działania: ich informatorzy mogli być w tej sytuacji ponownie wykorzystani i nie oznaczało to wchodzenia na teren innych. Kluczem do sukcesu było przestrzeganie prywatności; ukrywanie sposobu, w jaki podobni ludzie o podobnych zainteresowaniach dochodzili do podobnej satysfakcji. Nienaruszalność prywatnych posiadłości była świętą zasadą, a natychmiastowym skutkiem jej złamania – wykluczenie z klubu.
– O co chodzi? – spytał. – Zabrakło ci tupetu? Przecież ty teraz rządzisz?
– Muszę znać powód, Chrystianie.
– Wykraczam poza zwykłe poszukiwanie zdobyczy Loring też złamał zasady, nakazując Danzer, by mnie zabiła. Usiłowała zresztą dokonać tego kilkakrotnie. Chcę wiedzieć, dlaczego i jestem przekonany, że znajdę odpowiedź w Volary.
Miał nadzieję, że odpowiednio ją usposobił. Monika była dumna i arogancka. Z pewnością nie spodobała się jej wczorajsza rozmowa z ojcem. Złość powinna przeważyć nad zdrowym rozsądkiem. Z satysfakcją stwierdził, że go nie rozczarowała.
– Masz rację, do cholery. Chcę wiedzieć, co ta suka i ten stary pierdoła knują. Ojciec uważa, że wszystko to są nasze wymysły i jakieś nieporozumienie. Chciał porozmawiać z Loringiem i powiedzieć mu prawdę; musiałam mu to wyperswadować. Masz moją zgodę. Zrób to.
Dostrzegł w jej oczach pożądanie. Władza działała na nią jak afrodyzjak.
– Pojadę tam już dzisiaj. Nie będziemy się kontaktowali do czasu mojego powrotu. Jeśli mnie złapią, wezmę wszystko na siebie. Powiem, że działałem na własną rękę, a ty nie wiedziałaś o niczym.
Monika uśmiechnęła się szeroko.
– To szlachetnie z twojej strony, mój rycerzu. A teraz pokaż mi, jak bardzo się za mną stęskniłeś.
Paul patrzył, jak inspektor Pannik wchodzi do sali jadalnej hotelu „Garni” i zmierza prosto do stolika, przy którym siedzieli wraz z Rachel. Inspektor od razu poinformował ich, co dotychczas udało się ustalić w śledztwie.
– Sprawdziliśmy hotele i dowiedzieliśmy się, że mężczyzna odpowiadający rysopisowi Knolla zameldował się po drugiej stronie ulicy w hotelu „Christinenhof’. Z kolei kobieta o rysopisie przypominającym Suzanne kilka numerów dalej przy tej samej ulicy, w hotelu „Gebler”.
– Wie pan coś więcej na temat Knolla? – zapytał Paul.
Pannik pokręcił przecząco głową.
– Niestety, jest wciąż zagadką. W archiwach Interpolu nie ma jego danych, a bez odcisków palców nie zdołamy dowiedzieć się wiele. Nie wiemy, skąd pochodzi ani gdzie mieszka. Apartament w Wiedniu, o którym wspomniała Frau Cutler, był zapewne fałszywym tropem. Na wszelki wypadek kazałem jednak to sprawdzić i nic nie wskazuje na to, żeby ten Knoll mieszkał w Austrii.
– Musi mieć jakiś paszport – podsunęła Rachel.
– Zapewne. Nawet kilka i każdy na inne nazwisko. Taki człowiek jak on nigdy nie pozostawi prawdziwego nazwiska w rządowej bazie danych.
– A kobieta? – dopytywała się Rachel.
– O niej wiemy jeszcze mniej. Na miejscu zbrodni w domu Czapajewa nie pozostawiła żadnych śladów. Zginął od strzału w tył głowy z bliskiej odległości z broni kalibru dziewięć milimetrów. To świadczy tylko o jej bezwzględności.
Paul opowiedział inspektorowi o Wybawcach Zaginionych Dzieł Sztuki oraz przedstawił teorię Grumera dotyczącą Knolla i tej kobiety.
– Nigdy nie słyszałem o podobnej organizacji. Chociaż nazwisko Loring jest mi znane. Jego huty produkują najlepszą broń ręczną w Europie. Jest także liczącym się producentem stali. Zalicza się do grona największych przemysłowców w Europie Środkowowschodniej.
– Zamierzamy złożyć mu wizytę – oznajmiła Rachel.
Pannik zwrócił ku niej twarz.
– W jakim celu?
Opowiedziała mu o tym, czego dowiedzieli się od McKoya o Rafale Dolińskim i Bursztynowej Komnacie.
– Wayland sądzi, że Loring wie coś o bursztynowych płytach, być może także o moim ojcu, Czapajewie i…
– Rodzicach Herr Cutlera?
– Właśnie – wtrącił Paul.
– Proszę mi wybaczyć, ale czy nie sądzicie państwo, że tą sprawą powinny zająć się odpowiednie służby? Zdaje się, że ryzyko rośnie w zastraszającym tempie.
– Życie jest pełne ryzyka – odparł Paul.
– Czasem warto je podejmować. Ale igranie ze śmiercią to głupota.
– Jesteśmy zdania, że w tym przypadku warto je podjąć – powiedziała z przekonaniem Rachel.
– Czeska policja nie jest zbyt skora do współpracy – ostrzegł ich Pannik. – Przypuszczam, że Loring ma kontakty w Ministerstwie Sprawiedliwości i może co najmniej utrudniać, i to skutecznie, oficjalne dochodzenie. Chociaż w Republice Czeskiej nie rządzą już komuniści, nadal obowiązują tam niektóre dawne i utrzymywane w sekrecie układy Nasz wydział napotyka wciąż poważne opóźnienia w odpowiedzi na formalne zapytania. Naszym zdaniem są one całkowicie nieuzasadnione.
– Życzy pan sobie, byśmy byli pańskimi oczami i uszami? – zapytała Rachel.
– Taka myśl przemknęła mi nawet przez głowę. Jesteście jednak osobami prywatnymi i podejmujecie całkowicie prywatną misję. Jeśli przypadkiem dowiecie się czegoś, co pozwoli mi podjąć oficjalne śledztwo, będę zobowiązany.
– Sądziłem, że podejmujemy zbyt wielkie ryzyko – nie mógł się powstrzymać od złośliwego komentarza Paul.
Pannik spojrzał na niego chłodno.
– Tak uważam, Herr Cutler.
Suzanne stała na balkonie wychodzącym z jej sypialni. Słońce późnego popołudnia miało kolor czerwonopomarańczowy i delikatnie ogrzewało jej skórę. W zamku Loukov czuła się bezpieczna i pełna energii. Posiadłość rozciągała się na wiele kilometrów wokół. Ziemie te były kiedyś własnością książąt, lasy pełne zwierzyny, lecz polowania na jelenie i dziki stanowiły przywilej klasy panującej. Dawniej na leśnych polanach znajdowały się osady, w których mieszkali robotnicy pracujący w kamieniołomach, murarze i cieśle zatrudnieni przy wznoszeniu zamku oraz kowale. Zanim wzniesiono do końca mury, upłynęły dwa stulecia; natomiast na ich zburzenie i pozostawienie kupy gruzów alianci potrzebowali niespełna godziny Jednak rodzina Loringów podjęła trud odbudowy; zrekonstruowane zamczysko było równie wspaniałe jak pierwotnie.
Suzanne spoglądała na wierzchołki szumiących drzew. Z tego miejsca roztaczał się widok w kierunku południowo-wschodnim. Lekki wiaterek działał orzeźwiająco. Osady odeszły już do historii; ich miejsce zajęły pojedyncze domostwa i domy w których od pokoleń zamieszkiwała służba Loringa. Lokaje, ogrodnicy, pokojówki, kucharze i szoferzy zawsze mieli zapewnione kwatery Rodziny, których liczba dochodziła do niemal pięćdziesięciu, mieszkały na terenie posiadłości; dzieci dziedziczyły po rodzicach zajęcie. Loringowie byli hojni i lojalni, nic zatem dziwnego, że ludzie służyli u nich dożywotnio i z pokolenia na pokolenie.
Jej ojciec był jednym z nich. Oddany bez reszty Loringom pasjonat historii został drugim akwizytorem Ernst na rok przed jej przyjściem na świat. Matka zmarła nagle, kiedy Suzanne miała trzy lata. Zarówno Loring, jak i ojciec wyrażali się o niej w samych superlatywach. Najwidoczniej była damą pełną uroku. Podczas gdy ojciec podróżował po święcie w poszukiwaniu zaginionych dzieł sztuki, matka dawała lekcje dwóm synom Loringa. Byli od Suzanne dużo starsi, nigdy nie miała z nimi bliskiego kontaktu; kiedy zaś stała się nastolatką, oni wyjechali już na studia uniwersyteckie. Żaden z nich nie odwiedzał często zamku Loukov Nie wiedzieli też o istnieniu klubu ani o tym, czym zajmował się ich ojciec. Był to sekret, który Loring dzielił wyłącznie z nią.
Miłość do sztuki zjednała jej uczucia Loringa. Propozycja, by zajęła miejsce ojca, padła w dniu jego pogrzebu. Była nią zaskoczona. Nawet zszokowana. Pełna wątpliwości. Ale Loring jej zaufał; zarówno jej inteligencja i determinacja, jak i jego bezgraniczna ufność inspirowały ją nieustannie do sukcesów. Teraz jednak, gdy stała samotnie w promieniach słońca, myślała, że w ciągu kilku ostatnich dni wielokrotnie podejmowała zbyt duże ryzyko. Christian Knoll nie był człowiekiem, którego można lekceważyć. Zdawał sobie sprawę z zamachów na własne życie i wiedział, że dokonała ich ona. Dwukrotnie też wystrychnęła go na dudka. Pierwszy raz w kopalni, drugi, kiedy kopnęła go w pachwinę. Nigdy przedtem rywalizacja między nimi nie przekroczyła pewnego poziomu. Ta eskalacja odbierała Susanne psychiczny komfort, ale rozumiała potrzebę. Sprawa jednak wymagała jakiegoś rozwiązania. Loring powinien porozmawiać z Franzem Fellnerem i coś ustalić.
Do drzwi sypialni ktoś cicho zapukał.
Weszła do środka i zapytała, o co chodzi. Zza drzwi pokojówka powiedziała, że Loring chce się z nią widzieć w gabinecie.
Świetnie, ona także musi z nim porozmawiać.
Gabinet usytuowany był dwa piętra niżej, w północno-zachodnim skrzydle parteru. Suzanne nazywała go Komnatą Łowiecką; na ścianach porozwieszano poroża, a na suficie widniał fresk przedstawiający zwierzęta z herbów czeskich królów Na jednej ze ścian dominował olbrzymi obraz olejny z siedemnastego wieku, w sposób niezwykle realistyczny przedstawiający muszkiety, torby myśliwskie, oszczepy oraz rogi.
Loring siedział wygodnie na sofie, kiedy otworzyła drzwi.
– Wejdź, moje dziecko – powiedział po czesku.
Usiadła obok niego.
– Myślałem długo i intensywnie o tym, co mi wcześniej zrelacjonowałaś, i przyznaję ci rację. Coś koniecznie trzeba zrobić. Pieczara w Stod z całą pewnością jest właściwym miejscem. Sądziłem, że nikt nigdy jej nie odnajdzie, ale tak już się stało.
– Wiesz to na pewno?
– Nie, nie jestem pewien. Ale na podstawie kilku faktów, o których mówił mi ojciec przed śmiercią, wszystko zdaje się zgadzać. Ciężarówki, ciała, zawalone wejście.
– Ten trop prowadzi donikąd – powiedziała z naciskiem.
– Czy na pewno, moja droga?
Jej analityczny umysł ruszył do pracy.
– Grumer, Boria i Czapajew pożegnali się z tym światem. Cutlerowie są amatorami. Przecież fakt, że Rachel Cutler zdołała przeżyć, nie ma chyba znaczenia? Nie wie nic oprócz tego, co było w listach jej ojca, a to niewiele. Jakieś wzmianki, które łatwo zdementować.
– Mówiłaś, że jej mąż był w hotelu w grupie McKoya.
– Tak, ale żaden trop nie doprowadzi ich do nas. Amatorów nie ma się co obawiać, jak zawsze.
– Fellner, Monika i Christian nie są amatorami. Wydaje mi się, że odrobinę za bardzo rozbudziliśmy ich ciekawość.
Wiedziała o rozmowach Loringa z Fellnerem w ciągu kilku ostatnich dni. Fellner najprawdopodobniej kłamał, utrzymując, że nie wie, co dzieje się z Knollem.
– Zgadzam się. Ta trójka zapewne coś knuje. Ale przecież możecie załatwić to między sobą, ty i pan Fellner.
Loring zsunął się z kanapy.
– To takie trudne, Drahá. Zostało mi już niewiele życia…
– Nie chcę słuchać takich rzeczy – przerwała mu natychmiast. – Jesteś zdrów jak ryba. Przed tobą jeszcze wiele lat.
– Ale za mną siedemdziesiąt siedem. Bądź realistką.
Nie lubiła myśleć o tym, że on umrze. Gdy zdarzyło się to matce, była zbyt mała, by w pełni zrozumieć i odczuć stratę. Śmierć ojca wciąż powracała we wspomnieniach i sprawiała rzeczywisty ból. Utraty drugiego ojca w życiu po prostu sobie nie wyobrażała.
– Obaj moi synowie są dobrymi ludźmi. Prowadzą z sukcesem rodzinne interesy. Kiedy odejdę, wszystko to przejdzie w ich ręce. Należy im się z urodzenia – wyznał Loring, a potem spojrzał na nią. – Pieniądze są takie ponętne. Ich robienie to niezła frajda. Odpowiednio lokowane i zarządzane, pomnażają się same. Utrzymanie miliardów w twardej walucie wymaga niewielu umiejętności. Moja rodzina tego dowiodła. Nasza fortuna powstała dwieście pięćdziesiąt lat temu i po prostu przekazywano ją z pokolenia na pokolenie.
– Jestem zdania, że nie doceniasz wkładu własnego i twojego ojca. Przecież zdołaliście przepłynąć przez mielizny obu wojen światowych.
– Polityka niekiedy wciska się na siłę w interesy, ale zawsze są takie miejsca, w których można bezpiecznie inwestować. Dla nas była to Ameryka.
Loring wrócił i ponownie usiadł na brzegu kanapy. Pachniał wybornym tytoniem, podobnie jak cały gabinet.
– Jednak sztuka, Drahá, jest bardziej ulotna. Zmienia się razem z nami. To, co było arcydziełem przed pięciuset laty, dziś może zostać uznane za kicz. A jednak niektóre arcydzieła w niewytłumaczalny sposób przetrwały przez całe tysiąclecia. I to właśnie najbardziej mnie fascynuje. Ty podzielasz moją fascynację. I wielbisz sztukę. Dzięki temu właśnie wnosisz do mego życia tak wiele radości. Chociaż w twoich żyłach nie płynie moja krew, zaszczepiłem ci moją pasję. Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że jesteś moją córką duchową.
Zawsze tak się czuła. Żona Loringa zmarła przed dwudziestoma laty. Nie była to śmierć nagła ani nieoczekiwana. Stopniowo i powoli atakował ją rak, miała napady niewyobrażalnych boleści. Jego synowie odeszli z domu już przed dziesięcioleciami. Miał kilka pasji oprócz dzieł sztuki, między innymi zajmował się ogrodnictwem i stolarką. Ale jego nadwerężone stawy i zanikające mięśnie w poważnym stopniu utrudniały tego typu zajęcia. Był miliarderem, mieszkał w zamkowej fortecy i odziedziczył nazwisko znane w całej Europie, ale pod wieloma względami była wszystkim, co stary człowiek pozostawi po sobie.
– Zawsze uważałam się za twoją córkę.
– Kiedy odejdę, ty obejmiesz w posiadanie zamek Loukov.
Nie odpowiedziała.
– Zostawię ci także w spadku sto pięćdziesiąt milionów euro, żebyś mogła utrzymać posiadłość oraz całą moją kolekcję, oficjalną i prywatną. Oczywiście tylko ty i ja znamy zasoby prywatnej części zbiorów. Zapisałem też w testamencie dyspozycję, zgodnie z którą odziedziczysz po mnie członkostwo klubu. To moja wola i zrobiłem to, będąc przy zdrowych zmysłach. Chcę, żebyś zajęła moje miejsce.
Usłyszała już zbyt wiele. Słowa uwięzły jej w gardle.
– A co z twoimi synami? To oni są prawowitymi spadkobiercami.
– I otrzymają lwią część mojego majątku. Ta posiadłość, moje zbiory oraz pieniądze to zaledwie odrobina tego, co mam. Rozmawiałem o tym z obydwoma i żaden się nie sprzeciwił.
– Nie wiem, co powiedzieć.
– Powiedz, że postarasz się mnie nie zawieść, i nie wracajmy do tego więcej.
– Tego akurat możesz być pewien.
Uśmiechnął się i lekko poklepał ją po dłoni.
– Zawsze byłem z ciebie dumny. Jak z córki – wyznał i zaczerpnął tchu. – Teraz musimy zrobić jeszcze jedną rzecz, która zagwarantuje bezpieczeństwo temu, czego uzyskanie kosztowało tyle trudu i wysiłku.
Zrozumiała, co miał na myśli. Myślała o tym przez cały dzień. W rzeczywistości był tylko jeden sposób rozwiązania tego problemu.
Loring wstał, podszedł do biurka i ze spokojem wystukał numer telefonu. Po chwili uzyskał połączenie z Burg Herz.
– Franz, jak się miewasz?
Nastąpiła krótka przerwa i po drugiej stronie łącza odezwał się Fellner. Loring był spięty Wiedziała, że to dla niego trudne. Fellner był nie tylko rywalem, ale jednocześnie wieloletnim przyjacielem.
Jednak musieli to zrobić.
– Muszę z tobą jak najszybciej porozmawiać, Franz. To niezwykle istotne… Nie, przyślę po ciebie samolot i porozmawiamy dziś wieczorem. Niestety, nie mogę opuścić Czech. Odrzutowiec będzie u was w ciągu godziny, a przed północą wrócisz z powrotem… Tak, proszę, weź ze sobą Monikę. Ta sprawa dotyczy również jej. Christiana także… Och, wciąż nie wiesz, co się z nim dzieje? Szkoda. O piątej trzydzieści samolot będzie na ciebie czekał. Do zobaczenia niebawem.
Loring odłożył słuchawkę i westchnął.
– Jakie to przykre. Franz do końca nie przestaje bawić się z nami w kotka i myszkę.