– Na pewno nie jestem już tą samą osobą, którą kiedyś byłam – mówię, czując na sobie spojrzenia wszystkich członkiń grupy wsparcia.
Hanna patrzy na mnie z lekko uniesioną brodą. Jej usta szukają jakiejś odpowiedzi, ale w końcu zaciskają się z rezygnacją.
Mówię dalej:
– Kiedyś byłam bardziej pewna siebie, otwarta na ludzi. Teraz jest zupełnie inaczej. Nie ufam nikomu, jestem zamknięta na nowe znajomości, to znaczy poza mieszkańcami osiedla. Czy podzielacie moje odczucia?
Obserwuję twarze dziewczyn. Niektóre są obojętne, inne patrzą na mnie ze zrozumieniem. Hanna kiwa głową.
– Oczywiście, ja też tak miałam. – Mierzy mnie wzrokiem. – Rozumiem, że… – Wydyma na moment usta z jakąś konsternacją. – …odwiedziłaś już piętro.
– Tak – odpowiadam półszeptem. – I to było traumatyczne przeżycie. Nie rozumiem, dlaczego o tym w ogóle nie rozmawiacie.
Nie mogłam się powstrzymać przed tym stwierdzeniem. Od kiedy wyszłam tamtego wieczoru z pokoju numer jeden, w mojej głowie szaleją pytania. Od paru dni snuję się po osiedlu pełna wątpliwości. Dlaczego to jest temat tabu? Przecież prawie każdy mieszkaniec ma to za sobą. Adrian zdaje się wpatrzony w ideę trzech punktów jak w religię. Wolę nie rozpoczynać z nim tego tematu, bo jeszcze skończy się to następnym konfliktem, który sprawi, że klepsydra we wnęce znowu się odwróci.
– Jaki numer pokoju? – pyta nieoczekiwanie Ewa, która usiadła dzisiaj obok mnie.
– Jeden.
Po sali przebiegają pełne zrozumienia westchnienia.
– Nie rozmawiamy o regule trzech punktów, bo jest niepodważalna, Igo – mówi Hanna z gorzką stanowczością.
– Nie sądzisz, że to trochę dziwne? – pytam.
– Każdy mieszkaniec tego osiedla powinien się stosować do reguły trzech punktów. Jeśli nie chce tego robić, musi opuścić to miejsce. – Wzrusza ramionami. – Nikogo nie trzymamy tu na siłę.
– Dlaczego jesteś taka kategoryczna? – Wskazuję na nią dłonią. – To przecież niepoważne. Hanna, powinniśmy móc rozmawiać o wszystkim, jesteśmy wolnymi ludźmi.
– Tu obowiązuje regulamin, Iga. Z racji mojej funkcji muszę stać na jego straży. – Poprawia spódnicę, rozglądając się na boki. – Chyba nie doczytałaś, że temat pierwszego piętra nie powinien być poruszany na żadnym forum.
– Doczytałam, ale wtedy piętro nie było dla mnie tym, czym jest teraz.
Patrząc na wyzierający z jej oczu niepokój, wspominam słowa Dagmary, która porównała Hannę do zakonnicy. Chyba dostrzega mój litościwy wyraz twarzy, bo po chwili dodaje:
– Mogę ci tylko powiedzieć, że każda z nas przechodzi przez to tak samo, każda za pierwszym razem jest oburzona, zdruzgotana. – Uśmiecha się delikatnie niczym wytrawna mówczyni wykładająca socjologię na uczelni. – To naturalne. Prawie każda chce odejść. Poprawcie mnie, dziewczyny, jeśli się mylę. Jestem pewna, że ty też teraz masz takie myśli.
– Mam. Ale nie mam dokąd pójść. Boję się, że coś mi się stanie na zewnątrz. Ostatnio ktoś napisał na moim aucie niecenzuralne słowo, już po tym, jak złapano mojego oprawcę. Ja nawet nie jestem pewna, czy oni mają właściwego człowieka. – Wypowiadając te słowa, werbalizuję przypuszczenia, które do tej pory zamykałam w najdalszych zakątkach umysłu.
– Możesz wyjechać za granicę – podpowiada Ewa.
Nigdy dotąd nie zabierała głosu, nie wiem, co się zmieniło. Może rzeczywiście chodzi o to, że byłam już na górze, mam za sobą pobyt w małym więzieniu o czarnych ścianach.
– Dziewczyny, spokojnie. – Hanna unosi uspokajająco dłonie. – Ucieczka za granicę nie jest dobrym rozwiązaniem.
Podkreśla „nie jest”.
– Rozważałam tę opcję – odpowiadam, dyskretnie sprawdzając, czy nie wywołuję tym zgorszenia na twarzach mieszkanek. – Ale to nie jest rozwiązanie na już. Musiałabym znaleźć pracę za granicą, jakoś ułożyć sobie tam życie. A ja nawet boję się zrobić krok za bramę osiedla. – Do oczu napływają mi łzy. – Jeszcze nigdy tak się nie bałam. Mieszkając tu, mogę pracować dla mojej firmy, jestem w Polsce i czuję się bezpiecznie. Chodzi tylko o te zasady.
– Iga… – Hanna przechyla głowę, ciepło wypowiadając moje imię. – Przecież te zasady są dobre. Już o tym rozmawiałyśmy. Twój jedyny problem, co, powtarzam, jest normalne na początku, to zrozumienie idei trzech punktów. Przecież dobrze ci z twoim partnerem. Nigdy na niego nie narzekałaś.
– Nie narzekałam, Adrian jest wspaniałym partnerem. Ciepłym, troskliwym i wyrozumiałym. Do tego ma fantastyczne poczucie humoru, słucha mnie jak mało kto…
– Przepraszam. – Hanna unosi palec wskazujący. – Muszę ci wejść w słowo. Wiesz, dlaczego on taki jest?
– Dlaczego?
– Dzięki regule trzech punktów. Żyje według jej zasad od lat. Rozumiesz? Jego dom stanął tu jako pierwszy. Mieszkał w nim z żoną i stosowali system nagród i kar. Laura nigdy nie narzekała.
Odchyla się dumnie do tyłu, podczas gdy ja próbuję ukryć to, jak bardzo zaskoczona jestem jej słowami. Adrian żyje według tej filozofii od pięciu lat… Nic o tym nie mówił. W ogóle mało opowiada o sobie.
– Po prostu chciałabym tu żyć bez tych wszystkich zasad.
– Czyli potwierdzasz to, co przed chwilą powiedziałam. – Uśmiecha się troskliwie. – W życiu nie ma darmowych obiadów, Iga. Zawsze musisz jakoś zapłacić. A teraz proszę, skończmy ten trudny temat i wróćmy do opowieści Kingi. – Posyła uśmiech do swojej sąsiadki w blond warkoczu.
Po chwili ciszy kobieta zaczyna mówić.