Rozdział 29

Tego dnia zaspał i prawie spóźnił się do roboty, a jeszcze nie wziął telefonu. Przez całą dniówkę zapominał, że nie ma komórki, sięgał do kieszeni, a tam pusto. Nie miał co robić na przerwach. Wyobrażał sobie, że omija go od cholery ważnych rozmów.

Do telefonu dorwał się wieczorem. Miał kilka nieodebranych połączeń od Jany, od mamy, po jednym od Fila cioty i od Moniki, żadnego od Liwii Gawlin. Coś jej się stało? Poczuł, jak lodowate igły wbijają mu się w kark. Wybrał numer Jany.

– Rozmawiał z tobą Olek? – rzuciła bez przywitania. – Wydzwaniam do niego, ale nie odbiera…

– Co z Liwią?

– Liwia była w telewizji, w którychś wiadomościach, ale Olek… Nie wchodziłeś na YouTube’a? Jakbym tego skurwysyna dopadła, tobym mu wyrwała jaja! Gdyby mój Hubert tak do mnie choćby raz mówił, ja bym go chyba…

Gadaj tu z taką! Podpytał, okazało się, że Hallis wrzucił do sieci jakiś filmik, gdzie jego stary znęca się nad swoją żoną i nad Hallisem. Internet huczy, gadają eksperci od przemocy domowej, telewizja się wtrąciła, ludzie nawołują do sabotowania Bajki.

– Też nie będę tam kupywać! I tak drogo mają! Jak będziesz widział tę migawkę, tam jest też moja ręka przez moment. Chyba wystawy jeszcze nie ściągną, skoro znowu coś wyskoczyło, nie? Głupio mi Liwii pytać.

– Hallis tak na serio?

– Co ty, Wiktor? – wkurzyła się. – Dobrze, że wstawił ten filmik! Moja kuzynka też miała takiego jednego wrzaskuna, ze schodów ją zrzucał i się rozwiodła, dopiero po chyba ośmiu latach, tak ją trzymał! Biedna ta matka Olka. I Olek też.

Ehe! Właściciele Bajki biedni?!

Gdy tylko odpalił net, rzuciły mu się w oczy wielkie tytuły: To nie Bajka… Prawda o rodzinie Hallisów, Gwiazda wystawy „Zobacz mnie naprawdę” ujawnia szokujące nagranie z rodzinnego domu. Uwaga 18+, „Powinnaś być mi wdzięczna, durna pizdo” – wpływowy przedsiębiorca do żony. Artykuły zostały opatrzone zdjęciami Janusza Waldemara Hallisa – uśmiechniętego dupka w garniturze. Gdzieniegdzie dodano też fotki Hallisa. Na jednej z nich Wiktor ledwie go poznał – Hallis był taki zwykły w ciemnych włosach, na których nie miał kapelusza! Wyglądał lepiej. Ciekawe, czy już wtedy pod koszulami Pierre’a Cardina chował blizny.

Nagranie trwało raptem cztery minuty. Zaczęło się od środka. Szkoda, że to sam dźwięk. Na początku wydzierał się stary Hallisa, a matka słabo się broniła:

– …w ogóle nie wiem. Co to jest za język? „Żydówa”! Co trzeba mieć w mózgu, idiotko, żeby powiedzieć coś takiego, i to na proszonej kolacji? Pytam: czemu to powiedziałaś? Co: „daj mi spokój”! Nie dam ci spokoju, kretynie, dopóki nie skończysz nas kompromitować! Mojej rodziny! „Żydówa”! Co…

– Przestań już!

– Nie! Wytłumacz mi, jak można być takim przygłupem! Żebyś ty coś jeszcze miała, ale, kuźwa, ty ani nie wyglądasz, ani rozumu nie masz! Spasłaś się jak krowa, te twoje spa już cię nie uratują, ani kosmetyki za moje pieniądze, tobyś się chociaż nie kompromitowała! Ani mnie! Ani naszego syna! Ja cię nie obrażam, idiotko, mówię, jaka jest prawda! Powinnaś być mi wdzięczna, durna pizdo, a nie jeszcze pretensje! Kto ci to powie, jak nie ja?! Jestem twoim mężem, mogę ci mówić, co chcę! Potraktuj to jak informację z dobrego serca: jesteś idiotką, jesteś debilką, przygłupem, kretynem!

Wyzywał ją jeszcze dobrą minutę, aż wkroczył Hallis i kazał się staremu zamknąć. Tamten kazał Hallisowi spadać do siebie, uczyć się do kolokwium.

– To ty jesteś kretynem, przygłupem, pojebcem! – Hallis, który zwykle mamrotał, teraz się wydzierał jak zarzynany kogut.

– Aleksander, zastanów się lepiej, do kogo mówisz!

– A ty do kogo mówisz?! – Głos Hallisa zadrżał. – Do swojej żony!

– Olek, idź do siebie! – wtrąciła matka Hallisa.

– Tobie nie wstyd za mamusię idiotkę?! Za jej język, jej „żydówę”? Nie wtrącaj się, zajmij się nauką, zarób wreszcie choć złotówkę, zamiast korzystać z cudzych, wtedy będę z tobą rozmawiał! A nie z takim debilem, godnym mamuśki!

– Zawsze robisz awantury, jak cię nie słyszą te twoje lizodupy. Na zewnątrz biznesmen pełną gębą, a w domu tyran, maltretujący żonę! I to ja jestem debilem, tak?

– Więcej: jesteś pasożytującym śmieciem!

– A w wywiadach twoim ukochanym synem!

– Bo dbam o twoje nazwisko, a nie jak ten bezmózg tu! Tępą krowę masz, a nie matkę! Sam nie jesteś lepszy! Pisz te swoje wierszydła i nie wtrącaj się!

– Rzygam twoją hipokryzją! Nienawidzę cię! Rzygam tobą!

– Aleksander, chcesz jeszcze zobaczyć swoje kieszonkowe? – Stary Hallis nieoczekiwanie spuścił z tonu, jego głos wydawał się teraz oślizgły. – Napełniasz gębę też za moje pieniądze! Farby do włosów, książki, wycieczki z Paulą, to wszystko za moje ciężko zarobione pieniądze! Chcesz się z tym pożegnać?

– Jesteś głupim chujem!

– Olek, na górę! – Matka Hallisa też była zła.

– Słuchaj, ty gnoju! Jak ci przypierdolę, pierwszy raz w życiu, to zobaczysz!

Wiktor w napięciu czekał na odpowiedź Hallisa, jakieś „a przypierdol, spróbuj, zobaczymy, kto pożałuje”. Usłyszał tylko trzaśnięcie drzwi i kroki. Koniec nagrania. Przeważył instynkt samozachowawczy, Hallis zatrząsł portkami! Jemu przecież się nie przypierdala, nie wyrywa farbowanych kudłów, nie wybija zębów! On pisze wiersze, gada o obrazach i klasztorach. Co za złamas!

A ludzie go chwalili w komentarzach! „Brawo! Przemoc domowa musi być nagłaśniana i karana. Oby więcej takich nagrań i ludzi świadomych społecznie! Gratuluję odwagi!”, „Olek, możesz przywalić swojemu staremu w gębę odemnie!”, „Była sobie Bajka o pewnym ch*ju, co miał sklep i katował rodzinę. Ale Bajka się skończyła, gdy najmłodszy odkrył prawdę! Super!”. Gdyby Wiktor nawet nie miał co robić i zostawiałby na każdym forum swoje zdanie, nie pisałby Hallisowi, jaki jest zajebiście odważny. To parszywe tchórzostwo. Walnąłby staremu w ryj, zamiast robić i jemu, i sobie siarę na cały internet.

I on tak nagrał tę ich chryję i wrzucił? Gdzie niby tu znęcanie? Ani tam żadnego bicia nie było, ani zrzucania ze schodów, nikt nie był nachlany. Facet się nawydzierał, nawyzywał, a poza kamerami się pewnie pogodzili, przy tylu Zygmuntach i Władysławach łatwo o zgodę. Hallis chciał się popisać, więc wysłał takie śmieci na YouTube’a. Wiktor też mógłby wrzucić którąś kłótnię rodziców i co? No ale ojciec aż tak mamy nie wyzywał.

Pobuszował w sieci i znalazł newsa w Zdarzeniach. Prezenter zapowiedział „występ” starego Hallisa, cytując jego wypowiedzi (brzmiały okropnie, nawet telewizyjnie wypikane). Oznajmił, że „przerażające nagranie, które upublicznił Aleksander Hallis, doczekało się już tysięcy wyświetleń i może stać się ważnym głosem w sprawie przemocy domowej”. Puszczono fragment, dziennikarka z offu wyjaśniła kontekst („Janusz Waldemar Hallis obraża swoją żonę w najpodlejszy sposób. Następnie wyżywa się na synu, który staje w obronie matki”). Zarówno starzy Hallisa, jak i on sam odmówili komentarza. Pokazano ujęcie Bajki. Głos zabrała mądrala w okularach reprezentująca Centrum Przemocy w Rodzinie.

– Zwykle wiemy dużo o przemocy domowej, słyszymy ją za ścianą, może sami zdajemy sobie sprawę, że padamy jej ofiarami. Lepiej zapomnieć, odwrócić wzrok. Nagranie Aleksandra Hallisa jednak nie pozwala na odwrócenie wzroku. Możliwe, że mamy do czynienia z przełomem. Mam nadzieję, że takich nagrań w sieci pojawi się więcej, a społeczeństwo zacznie interweniować.

Przypomniano, że Hallis brał udział w kontrowersyjnym projekcie Liwii Gawlin, a na nagraniu przygotowanym w ramach projektu wcielił się w rolę ojca znęcającego się nad rodziną. Pojawiło się parę sekund filmiku z wrzeszczącym na Fila Hallisem (Wiktor dostrzegł rękę Jany). Po tym wypowiedziała się Liwia Gawlin:

– W Zobacz mnie naprawdę chciałam poruszyć ważny problem społeczny, ale nie przypuszczałam, że zainicjuje on kolejną kampanię przeciwko przemocy domowej. Podziwiam Aleksandra Hallisa za odwagę, na którą nie zdobyłby się niejeden dorosły. On wydobył przemoc z odmętu anonimowości. Dramat jego rodziny wreszcie się skończył, bo ktoś głośno powiedział „nie”.

Potem psycholog z lwią grzywą w paru zdaniach pluł się o szkodliwości przemocy domowej i znieczulicy, mówił o Hallisie i jakiejś autoagresji. Jeszcze jedno ujęcie starego Hallisa – i koniec. Wiktor odtworzył ponownie, ale nie chciał słuchać tamtych wrzasków, przewinął do wypowiedzi Liwii Gawlin.

Nie wiedział, czy dzwonić, czy nie dzwonić, szanował tę jej kwarantannę – ona była artystką, a tacy miewają dziwaczne potrzeby – więc ostatnio tylko wymieniali esemesy. Teraz znalazł pretekst, nie dzwonił przecież, żeby ją nagabywać o spotkanie. Dzięki, Hallis! Wybrał numer, odebrała od razu, uciszyła kogoś i się przywitała. Była w domu.

– Widziałem twój występ w Zdarzeniach. Fajnie wyszło.

– Wolałabym tam nie występować. Nie w takiej sprawie. Wiedziałam, co się dzieje u Hallisów, ale być niemal świadkiem takiej awantury! Ledwo dosłuchałam do końca! Biedny Olek!

– Ale ojciec go chyba nawet nie uderzył!

– Nie trzeba bić, Wiktorze, żeby kogoś zranić – oznajmiła chłodno. – Nie wiesz, co to jest żyć w strachu przed takimi awanturami, przed przemocą dotykającą kogoś bliskiego! Cóż, czasem mimo wszystko dobrze być Kalibanem. Gdybym wierzyła w tego całego Boga, brzemię czwartego przykazania byłoby najgorsze. Bo wiadomo, że się nie zabija, nie kradnie, że nie powinno się kłamać, ale z tym obowiązkowym czczeniem rodziców sprawa nie jest taka prosta. Dobrze, że Olek to przełamał, że ujawnił prawdę. Jestem z niego dumna, zrobił wiele dobrego. Tylko się martwię, czy to się na nim nie odbije. On nie ma w sobie nic z trzciny czy kaktusa, jest jak orchidea.

O co jej znów biega? Raczej stary Hallisa będzie miał teraz przerąbane, może i sklep mu zamkną! W sumie dobrze tak ciulowi!

Trochę się poużalał nad Hallisem, przytakiwał Liwii Gawlin, a w końcu – choć nie miał tego w planach – zapytał, kiedy się zobaczą. Na dobrą sprawę mógł zadzwonić po taksówkę i podjechać, co tam jeden Bolesław! Myślał, że przygotował grunt, ale ona natychmiast się wycofała.

– Nadal potrzebuję odseparowania od ludzi. Ta sytuacja z Olkiem też mnie rozstroiła, bardziej, niż przypuszczasz. Mam w sobie teraz tyle lęku! Boję się ludzi. Nie czuję się gotowa.

– Tęsknię za tobą. – Zabrzmiało to żałośnie, a zrobiło mu się jeszcze gorzej, kiedy dotarło do niego, jak ta tęsknota boli.

– Wiktorze, czekanie bywa wykańczające, wiem. Jeśli trudno ci to wytrzymać, puszczę cię wolno. Zrozumiem, choć nie będzie to dla mnie lekkie. Jesteś młody, zapełnisz czymś pustkę. Czyżby mój czas przy tobie dobiegł końca? Może ofiarowałam ci już to, co było do ofiarowania? Powinieneś znaleźć sobie kogoś bliżej twojego świata, bogatszy o doświadczenie, które mnie zawdzięczasz. Miłość i tak w nas pozostanie. Możesz odejść, jeśli chcesz, jeśli ma ci być łatwiej! Robię to dla twojego dobra!

Zależało jej na nim! Chciała się poświęcić! Może jej nie rozumiał, ale ona wiedziała, co robi, wystarczyło się podporządkować. Mógł być cierpliwy, skoro miało mu się to opłacić. Ważne, że w jakimś sensie są razem.

– Nigdzie się nie wybieram! Tak łatwo się mnie nie pozbędziesz! – oświadczył, a ona się roześmiała.

Pożegnali się czule, wymienili parę esemesów. Nawet perspektywa kolejnego samotnego wieczoru uwierała już tylko trochę.

Kiedy zasypiał, przypomniał sobie o nagraniu. Jasne, podobne awantury się dzieją, ale zawsze miał je w dupie, po co się wtrącać? Nie mógł jednak zrozumieć, jak to możliwe, że takie chryje dotyczyły Hallisa. W ciemności łatwiej przyszło współczucie. Może się nie postawił, bo się bał, ale miał powody do strachu. Kto chce, żeby mu przywalono?

Im dłużej się namyślał, tym bardziej chciał wyrzucić z łba makabryczne słuchowisko i nie był w stanie. Tamte przekleństwa oblazły go jak robaki, których nie sposób z siebie strząsnąć. Sięgnął po telefon, chciał napisać do Olka, tylko co?

O tych robakach mógłby opowiedzieć Liwii Gawlin (to w jej stylu, jak z tymi kaktusami – zachwycona, nazwałaby go wrażliwym Wiktorem), gdyby się spotkali. Oby niedługo miał okazję.

ornament

Kilka dni później w przerwie wpadł na Zenka. Tamten zobaczył go pierwszy z daleka, pomachał mu kompletną dłonią i wskazał jedną z bocznych alejek.

– Zapomniałem już, jak wyglądasz! – powiedział. – Teraz ze Stylówy zrobiła się istna mekka, a ciebie nie ma! Wczoraj była u mamuńki Jana, dzisiaj Fil. Przez Hallisa. Z rodziną najlepiej na YouTubie!

Sprawa przemocy w domu Hallisów nie przycichła od razu. Dwa dni po opublikowaniu nagrania jakieś debile zorganizowały manifestację pod Bajką. Blokowali wejście do sklepu, wręczali ulotki, trzymali transparenty z hasłami „Nie popierajmy przemocy”, „Hallis, jesteś kretynem, przygłupem, pojebcem”, „Stop maltretowaniu żon!”, „Bijesz – nie sprzedajesz!”. Jana tam była i wysłała mu kilka fotek. Ludzie nie mieli nic do roboty? Jak już zwinęli transparenty i wyrzucili ulotki do kosza, mogli od razu zrobić zakupy!

Nie wszyscy byli po stronie Hallisa. Pod filmikiem z nagraniem obok bluzgów na starego Hallisa, gratulacji albo zwierzeń (nagle każdy znał kogoś z przemocą domową lub sam był jej ofiarą! Pewnie to fejki albo grubo przesadzone brednie) zaczęły pojawiać się też nieprzychylne komentarze skierowane w pozostałych, systematycznie podbijane. Wiktor śledził je trochę wbrew sobie, z mieszaniną ciekawości i niesmaku. Najwięcej oberwał Hallis, na jego temat toczyły się gorące dyskusje:

Elizsabeth88: Pawlik Morozow

Raffallo: No! Wysiuda tatuśka i zgarnie jego kasę, sprytnie!

KazimierzKryminski: Jak zwykle nad bogatymi to się jest co użalać, a jak mój sąsiad z góry co dzień nie tylko wyzywa, ale też tłucze żonę i dzieci, i tam są wrzaski i straż miejska, to nikogo to nie obchodzi, bo to szary Kowalski. Płaczmy nad Hallisami!

Twojastara: To reżyserowane?

HWDPPP: Pewnie sprowokował starego i teraz ma polew

27Kielczanin: To jest chipokryzja. Smarkacz żyje za jego kasę, mieszka jak król, a teraz mu się odwidziało i na starego najeżdża.

RenaldaRons: On jest jakiś zryty, bawi się żyletką!

EweKs-a: @RenaldaRons? Powaznie? A gdzie są jakieś foty?

RenaldaRons: @EweKs-a Wpisz w Google Liwia Gawlin zobaczmnie naprawdę

Thompson: Dzieciak nie wie, co robić, tyle ma kasy, więc sobie urządza sado maso!

Normalny21: A ja bym mu zajebał w ryj! Widać, że ciota!

Malalobuzeczka: A ja go znam, studiuje kulturoznastwo na moim wydziale. Taki nawiedzony, niby wielki poeta.

Kira97: @Malalobuzeczka Też go znam, palant, z lalką Barbie chodzi!

MarysZielonaGora: @Kira97 Serio? Z lalką Barbie? Może dmuchaną ma w domu!XD:D,

Kato: @MarysZielonaGora Albo podbiera tatusiowi!

RubyGruby: Wjebałby staremu, a nie płakał! Dópa nie facet!

XJagusia: Gdybym miała takiego chłopa bez jaj! Już lepszy ten jego tatuś.

LolaKa: @XJagusia Przynajmniej jest przystojny, bo ten Aleksander paskudny! Nie ma nic gorszego, jak że facet się farbuje!

Dostało się też matce Hallisa. Niektórzy wypowiadali się całkiem sensownie:

JAKY: Szkoda, że zapominacie, o co w tej awanturze poszło. Z kontekstu można wywnioskować, że ona zrobiła mężowi wstyd, bo powiedziała o kimś żydówa. Znacie większe faux pas? Gdzie wy, puryści językowi, filosemici? Czemu was to nie razi? O tym aspekcie lepiejzapomnieć, co? Nie popieram przemocy, jestem przeciwko temu bucowi, ale i Hallisowa nie jest święta.

AlbenaAlbin: @JAKY Właśnie! Pan Hallis walczy z antysemityzmem! A cel uświęca środki:):):)

MamaSzymusia: To tylko nagranie, może zmontowane

JulkaRobercik: @MamaSzymusia: Popieram! Nie wiemy, jak to naprawdę wyglądało! Może stara z synalkiem go tak podjudzali, żeby go szlak w końcu trafił i go nagrali

1982Radoslaw: Z wielkiej chmury mały deszcz. Awantura, ok, ale żeby zaraz przemoc domowa? Nie nazywajmy wszystkiego przemocą domową, bo to uwłacza rzeczywistym jej ofiarom, których chodźby tu nie brakuje. Nie jest nią raczej pani Hallis.

MadmuazelMarselle: Dożyliśmy chorych czasów, gdzie dziecku nie można dać w tyłek, ani się pokłócić, bo zaraz przemoc domowa i każdy by linczował!

A potem filmik usunięto. Przepadły komentarze.

Gdy Wiktor zobaczył komunikat, przyszła ulga, jakby ktoś go odciął od czegoś uzależniającego. Miał dosyć tego nagrania, nienawiści, która wylała się na forum. Nigdy go nie rajcowały takie burdy, a czuł się zobowiązany je śledzić ze względu na Hallisa. Teraz też nie chciał o tym gadać.

– Na YouTubie już nic nie ma. – Wzruszył ramionami.

– Marketingowcy zadziałali – skwitował Zenek. – A ta kobieta ani myśli zaczepiać prokuratora. Hallisowie będą się awanturować ciszej. Trochę czasu minie, zanim ludzie zapomną, ale i tak będą kupować w Bajce. Może YouTube nawet nakręci im biznes.

– No raczej! – powiedział Wiktor. Sam powinien był na to wpaść, skoro miał magistra z marketingu!

– Teraz Olek ma najgorzej. Zawsze zabija się posłańca.

– Że go niby zabiją?

– Jeszcze jak! Zabiorą mu wypasionego smartfona, a dadzą jakąś pranokię wielkości cegły. To prawie jak śmierć! – zachichotał Zenek.

Wiktor zadzwonił do Liwii Gawlin podczas ostatniej tego dnia przerwy. Miał gdzieś jej kwarantannę! Odebrała zaaferowana, niemal nie dała mu dojść do głosu. Poszło o Hallisa i jego matkę, bo o cóżby innego?

– Wyobraź sobie, ona nazywa to incydentami! Że niby każdy się kłóci! Problem w tym, że tu odbywa się regularna przemoc domowa! Słyszałeś! Ty i pół Polski! Ona uważa, że Olek nie miał prawa ich nagrywać, wywlekać ich brudów! Mają do niego pretensje! Chcą go zniszczyć! A on zrobił tyle dobrego!

– Rozmawialiście? – podsunął.

– Tak, przez telefon. Dzisiaj albo jutro przyjdzie. On natychmiast potrzebuje pomocy! Tam się może stać jakaś tragedia!

Im dłużej rozmawiali, tym Wiktora przygniatał większy ciężar. Liwia Gawlin nie przyznała się, że byli u niej Filip i Jana. Nie powiedziała też o końcu kwarantanny, nie zaproponowała, aby wpadł wieczorem. Nie tęskniła za nim. Nie kochała go.

Wrócił do pracy, coraz bardziej wkurwiony. W takich chwilach przypominał sobie wiersz Szymborskiej o terroryście, jakby sam był tą bombą, która ma wybuchnąć. W pamięci odmierzał czas, jak w tym wierszu: „trzynasta siedemnaście i cztery sekundy”, „trzynasta siedemnaście i trzydzieści sekund”. Czasem go to uspokajało, a czasem nie – tak jak teraz. Dlaczego go oszukała? Dlaczego odseparowywała go od siebie? Co takiego jej zrobił?

Wieczór spędził w jednym z półmrocznych pubów dudniących rockiem z głośników. Potrzebował znieczulenia procentami. Żałował, że nie ma z kim pogadać.

Kiedy wracał do domu, na zewnątrz panowały ciemności. Był tylko trochę wcięty trzema piwami. Może dlatego przyszedł mu do łba ten pomysł. Przy śmietniku ktoś zostawił stos nieco już zawilgłych brukowców. Wiktor wziął kilka pod pachę.

Przez następną godzinę wycinał co większe litery, układał w napisy na kartkach do drukarki i starannie przyklejał. Niezła frajda! Ostatnio bawił się w coś podobnego w podstawówce na plastyce. W kawalerce zrobiło się kolorowo od gazet i ścinków. Ocenił efekt: „POŻAŁUJESZ! MIEJ KOGOŚ PRZY SOBIE DLA WŁASNEGO DOBRA!”.

Wciągnęło go to nowe hobby. Przygotował dwanaście prac. W pojedynczych miejscach musiał dorysować kropki nad „z”, a z odwróconych liter „i” zrobił wykrzykniki. Niektóre napisy wyszły koślawo, ale były czytelne: „MARNIE SKOŃCZYSZ!”, „BOMBA – ONA WYBUCHA”, „NARYSUJ SOBIE NAGROBEK!”. Oto miał swój projekt artystyczny! Liwia Gawlin wreszcie zaraziła go sztuką!

Wyobrażał sobie, jak dzwoni do niego przerażona: „Wiktorze zwycięzco, przyjdź, ten świat jest taki okrutny, dostałam nowy anonim, a ty jesteś taki dobry, szlachetny i prawy!”. Miała go za jakiegoś przygłupa. Trochę strachu dobrze jej zrobi.

Znalazł tylko jedną kopertę, trochę brudną. Na początek musiało wystarczyć. Ważne, że kartka – wybrał tę, którą przygotował jako pierwszą – się zmieściła. Starannie posmarował skrzydełko koperty klejem. Pozostałe prace złożył i umieścił w tomach Harry’ego Pottera. Spojrzał na kolorowe pobojowisko na podłodze. Nie chciało mu się sprzątać. Niby dla kogo?

Wyszedł i udał się na autobus. Odwiedzi Stylove, aby z samego rana Liwia Gawlin miała niespodziankę. Może pójdzie z tym do gazet? Niech się boi, sama była sobie winna. Mogli ten wieczór spędzić razem.

ornament

Pierwszych wątpliwości nabrał, jeszcze gdy jechał nocnym autobusem. Całkiem wytrzeźwiał. Ile sprzątania czeka go po powrocie! Trzeba zamieść całą podłogę, a zawieruszone ścinki będzie znajdował do końca życia!

Patrzył na siebie w czarnej szybie – czy to naprawdę on? Czy zamierzał podrzucić Liwii Gawlin anonim, żeby się bała? Przecież dzięki niej jego życie stało się coś warte! Wcześniej nawet nie wiedział, że żyje aż tak beznadziejnie. Ona odwróciła sprawę z girami, zrobiła z niej sztukę. Dzięki niej znów pił kawę i herbatę! Mówiła, że go kocha. Tak zamierzał się odwdzięczyć? Tak! Skoro traktowała Fila pedała czy Janę lepiej niż jego…

Miał tylko wsunąć kopertę pod drzwi i spadać, ale coś kazało mu się zatrzymać przy zamkniętym Stylove. Spojrzał na wystawę. Wyobraził sobie, jak Liwia Gawlin układała poduszki, woreczki z suszem i puzderka ze skarbami. Musiała stać w tym samym miejscu co on, aby ocenić efekt.

Przypomniał sobie, jak Stylove wracało do niego, nim zasnął. Wystraszył się. Cała ulica – typowo przemysłowa – wydawała się wroga, niedostępna. Stylove nocą również nie zapraszało. Pomyślał o panu von Masełko, o fotografiach, o wielkich figurach szachowych, gotowych do kolejnej partii, o świdrach poruszających się przy najmniejszym podmuchu powietrza. Jeśli to miejsce miało w sobie jakąś magię – jak chciała Liwia Gawlin – to czarną.

– Pieprzenie! – mruknął do siebie.

Wyjął z plecaka kopertę. Schylił się i wsunął ją w szparę pod drzwiami. Gdyby nawet teraz chciał ją wyjąć, nie byłby w stanie. Wstał, zrobił krok do tyłu i na coś nadepnął. Podniósł kawałek plastiku z ziemi.

Rozpoznał prawą rękę Kena i odrzucił ją z obrzydzeniem. Przypomniały mu się Laleczka Chucky, Annabelle i inne horrory z paskudnymi lalkami w roli głównej (tylko raz je oglądał i dzięki temu zrozumiał, jakich horrorów nie trawi). Sięgnął po smartfona i włączył wyświetlacz. Zobaczył drugą rękę, jedną z nóg. Podniósł plastikowy nagi tors, do którego była przyczepiona głowa.

To był Alex Sillah.

Wiktor przez chwilę przypatrywał się w osłupieniu rozczłonkowanemu Kenowi. Ktoś musiał ciskać tym plastikiem po kolei w drzwi zamkniętego Stylove. Nie była to pora na rozmowy, ale wybrał numer. Hallis przywitał się jakby tylko na wpół obecny.

– Słuchaj, znalazłem twojego Alexa!

– Jesteś o tej porze pod Stylove? Lepiej się tam nie włamuj!

Nigdy nie rozumiał Hallisa, ale czuł, że dzieje się coś bardzo niedobrego. Może to po tym pieprzonym nagraniu?

– Przykro mi, że u ciebie… Widziałem na YouTubie. Kurwa, nie wiem, co powiedzieć!

Wróciły do niego przekleństwa usłyszane na filmie i przerwana kłótnia, oślizgły głos grożący Hallisowi. Dopiero teraz uwierzył. Dotarło do niego, że był nie fair. To nie było popisywanie się znudzonego kasiastego gościa. Tam naprawdę działo się źle. A teraz nie miał odwagi nawet przeprosić.

– W twoim domu też tak jest?

– Nie.

– I dobrze. A u mnie kijowo jak przez całe życie. Nie ma słów. Myślałem, że robię coś dobrego, a mnie przerosło. Żałosne, co? I nie ma już obok mnie nikogo… Nieważne, nie będę cię zanudzał.

Zapadła cisza.

– Skoczymy na piwo? – spytał Wiktor. – Możemy się spotkać, możemy… kurwa…

– Na to już chyba za późno.

– Dopiero dziesiąta! Trochę po! Gdzie teraz jesteś?

– W mercu mojego starego. Oni wyszli. Się stary zdziwi, jak wróci. Jego ukochany merc!

– Masz prawo jazdy?

– Nie, tylko kartę do auta, takie kluczyki na miarę dwudziestego pierwszego wieku. Ale nieźle mi idzie.

Wiktor obracał w rękach zimny tors Alexa Sillaha.

– Po co ty chcesz gdzieś jechać? Hej? Hallis? Słuchaj, martwimy się o ciebie. Jana, ja, Liwia, Zenek, dzisiaj się widziałem z Zenkiem i…

– A mógłbyś coś dla mnie zrobić? – przerwał mu gwałtownie. – Powiedz Liwii, że… – Milczał przez chwilę. – Nie, nic jej nie mów, już ona będzie wiedziała.

– Ja ci oddam Alexa! Może jakoś go skleję albo dopasuję… Nie można tak, żeby… – Wiktor gorączkowo próbował znaleźć słowa. – On jest przecież twój. – Usłyszał w słuchawce coś jakby szloch. – Jesteś tam?

Hallis nabrał głęboko powietrza.

– Miły z ciebie gość, Wik. Czekaj, chyba Paula dzwoni. Uważaj na siebie.

– Zdzwonimy się jutro, okej?

– Jasne! Cześć!

Rozejrzał się po pustej ulicy, jakby wypatrywał pomocy. A mógł siedzieć na tyłku w tym swoim schronie! Co temu Hallisowi odbiło? Dobrze, że już nie musiał z nim gadać! To było tak, jakby zdawać ważny egzamin bez przygotowania.

Poświecił sobie smartfonem i z troskliwością, o jaką by siebie nie podejrzewał, zebrał rozczłonkowanego Alexa Sillaha i schował do jednej z przegródek plecaka. Ken sam w sobie jest obciachowy, ale Ken poćwiartowany na czysty plastik, ręka osobno, noga osobno… Nie, tak nie wolno! Wzdrygnął się.

Popatrzył na Stylove. Pomysł z anonimem był wyjątkowo durny. Na szczęście Liwia Gawlin nie domyśli się, kto za tym stoi. Jeden anonim więcej, jeden mniej – co za różnica?

Ruszył na przystanek. Za kilka minut odjeżdżał ostatni wieczorny autobus. Noc wydawała się wyjątkowo spokojna.

O tym, co się stało, dowiedział się nazajutrz, gdy jechał do roboty i z nudów przeglądał newsy na smartfonie. Nie, to nieprawda… nieprawda…. Hallis nie żył. Wkrótce po ich rozmowie wjechał w drzewo rozpędzonym mercedesem swego ojca.