Rozdział 30

WASZYNGTON, DYSTRYKT KOLUMBII

Kiedy Carlton wyszedł, Harvath próbował się zdrzemnąć, ale był zbyt spięty, żeby spać. Uważał, podobnie jak Stary, że mogli coś przeoczyć, i musiał się nad tym zastanowić. Ćwiczenia fizyczne zwykle pomagały mu oczyścić umysł, więc przebrał się w szorty, naciągnął podkoszulek i poszedł pobiegać.

Dobrze było poczuć, że gruczoły potowe i mięśnie nóg znów pracują. Miarowy rytm, który jego stopy wybijały na poboczu wysadzanej drzewami drogi, sprawiał, że jego umysł się relaksował.

Wywiadowcza robota przypominała układanie puzzli przy zgaszonym świetle lub bez wieka pudełka. Miało się wrażenie, że te czy inne dwa kawałki idealnie do siebie pasują, choć w rzeczywistości przynależały do przeciwległych krańców układanki. Dlatego trzeba było ostrożnie formułować przypuszczenia.

Podczas biegu Harvath analizował informacje, które zgromadzili do tej pory, próbując złożyć je w większą całość. Jak to wszystko się łączy? – zastanawiał się. Jak będzie wyglądał atak? Jednak chociaż wytężał umysł, nie potrafił dostrzec pełnego obrazu. Czuł się sfrustrowany, a to wywoływało w nim gniew.

Wróciwszy do domu, wziął szybki prysznic, zmienił ubranie i pojechał na zakupy. Wiedział, że powinien odpocząć, ale im bardziej odsuwał tę chwilę, tym skuteczniej miał nadzieję rozprawić się z jet lagiem. Im więcej promieni słońca przyjmie jego skóra, tym szybciej przestawi wewnętrzny zegar na czas obowiązujący w Waszyngtonie.

Załatwienie sprawunków zajęło mu około czterdziestu pięciu minut. Wrócił do domu, przełożył zakupy do lodówki i zaniósł lunch na pomost. Zwykle terapia Potomacu obejmowała spożycie napojów alkoholowych, ale tym razem zabrał jedynie butelkę wody. Chciał, żeby jego umysł pozostał czysty.

Siedział tam długo, jedząc i obserwując przepływające łódki. Myślał o Larze, kobiecie kilka lat młodszej od niego, z którą spotykał się w Bostonie. Przyjaciele, którzy widzieli jej zdjęcie, nazywali Larę bieliźnianą modelką z powodu jej uderzającego podobieństwa do jednej z pań reklamujących wyroby Victoria’s Secret. Ci, którzy poznali ją osobiście, twierdzili, że jest dla niego stworzona.

Nigdy wcześniej nie spotykał się z kobietą, która miała dziecko. To było dla niego obce terytorium. Próbował stworzyć relację nie tylko z Larą, ale i jej małym synkiem imieniem Marco. Bardzo zależało mu na obojgu. Onieśmielało go to i jednocześnie wydawało się właściwe.

Siedząc na pomoście w promieniach późnoletniego słońca i słuchając, jak woda chlupocze o pomost, pozwolił myślom odpłynąć. Kiedy funkcjonował w trybie operacyjnym, nie mógł sobie pozwolić na analizowanie czegokolwiek, co nie było związane z misją. Wszystko inne musiało poczekać na jego powrót do domu. Gdyby tego nie zrobił, nie mógłby się skupić, a gdy nie był skupiony, działy się różne złe rzeczy.

Kiedy zjadł lunch i opróżnił butelkę wody, wrócił do domu. Przyniósł laptopa z gabinetu, postawił go na kuchennym stole i zaparzył kawę. Nalał sobie duży kubek, usiadł i uruchomił aplikację iTunes. Przejrzał listę i wybrał album Up for the Down Stroke zespołu Parliament.

Pobudzony kawą i ulubioną muzyką funk, zaczął wystukiwać raport, którego oczekiwał Stary.

Kiedy skończył pisać sprawozdanie z operacji w Karaczi i Dubaju, był tak zmęczony, że choćby wypił całą kawę świata, nie miałby problemów z zaśnięciem. Wdrapał się na górę, rozebrał i runął na łóżko.

Z oddali dobiegł go stłumiony odgłos dzwonów. Harvath miał wrażenie, że spał zaledwie dziesięć minut. Dźwięk brzmiał tak, jakby kościelną wieżę przykryto grubym kocem. Im bardziej starał się ignorować dzwony, tym ich odgłos stawał się bliższy i bardziej natrętny.

Wolno otrząsnął się z głębokiego, mrocznego, pozbawionego marzeń snu i zdał sobie sprawę, że nie były to kościelne kuranty, ale oldskulowy dźwięk, który przypisał na swoim telefonie numerowi Reeda Carltona. Sięgnął do nocnego stolika, ale przypomniał sobie, że zostawił komórkę w szortach na podłodze.

Schylił się, wymacał aparat i odebrał.

– Czas wstawać – oznajmił Stary. – Za godzinę odprawa w Białym Domu. Spotkamy się przy wejściu od strony Zachodniego Skrzydła.

Powiedziawszy to, Carlton zakończył rozmowę.

Harvath spojrzał na zegarek. To, co wydawało się zaledwie dziesięcioma minutami snu, okazało się kilkoma godzinami. Wygramolił się z łóżka, poszedł do łazienki i włączył prysznic.

Stał pod gorącym strumieniem tylko tyle czasu, ile potrzebował, by się namydlić, a następnie nastawił zimną wodę i wytrzymał pełnych sześćdziesiąt sekund.

Kiedyś słyszał, że nazywano to szkockim prysznicem, ale niezależnie od swojej genezy tego rodzaju zabieg był odpowiednikiem trzech kubków kawy. Nic go lepiej nie budziło i nie wyostrzało myśli.

Ogolił się, dbając o to, żeby w pośpiechu się nie zaciąć, założył czarny garnitur i krawat, a następnie wskoczył do swojego chevroleta tahoe i pojechał do Waszyngtonu.

Kiedy dotarł do Białego Domu, sprawdzono go przy Zachodniej Bramie i wpuszczono na teren budynku. Zaparkował SUV-a przy wejściu do Zachodniego Skrzydła i dołączył do Starego, który czekał na niego zgodnie z umową.

– Prezydent nie chce, żebyśmy zabierali głos podczas spotkania. Mamy jedynie obserwować. Oceniać. Później wszystko przedyskutujemy. Zrozumiałeś?

Harvath skinął głową i ruszył za Carltonem do centrum operacyjnego, gdzie zajęli ostatnie miejsca. Dyrektor FBI Erickson właśnie zaczynał składać raport. Na płaskich ekranach ukazały się zdjęcia młodego, dwudziestoparoletniego Azjaty.

– Mężczyzna, którego widzicie – mówił Erickson – to Thomas Ming Wong, znany jako Tommy Wong. Wong jest członkiem ponadnarodowej chińskiej organizacji przestępczej o nazwie 14K. Mają centralę w Hongkongu i są trzecią co do wielkości triadą na świecie. Zarabiają na różnych przestępczych procederach – od handlu bronią, heroiną i opium po pranie brudnych pieniędzy, prostytucję, pornografię dziecięcą, przemyt i fałszerstwa.

Agentka specjalna Heidi Roe z naszego oddziału w Los Angeles prowadziła dochodzenie w jego sprawie, kiedy pojawiły się nowe informacje na temat sześciu zaginionych muzułmańskich studentów inżynierii, które zwróciły naszą uwagę. Agentko Roe?

Roe, która siedziała pośrodku sali operacyjnej, wstała i zabrała głos:

– Dziękuję, panie dyrektorze. Triada 14K jest jedną z wielu grup przestępczych obserwowanych przez FBI. Na początku roku oddział w Los Angeles wytypował Tommy’ego Wonga jako potencjalnego informatora, którego będzie można wykorzystać przeciwko ich kluczowym ludziom w Południowej Kalifornii i, miejmy nadzieję, Chinach. Poinformowano nas, że każdy z sześciu studentów inżynierii otrzymał telefon komórkowy. Mieli je włączyć po przyjeździe do Stanów i oczekiwać na dalsze instrukcje. Zdołaliśmy je namierzyć dzięki wytrwałości Agencji Bezpieczeństwa Krajowego. Na każdy z sześciu numerów zadzwoniono jeden raz. Następnie telefony zostały wyłączone i nigdy więcej ich nie użyto. W oparciu o metadane zebrane przez NSA udało się ustalić, w jakim miejscu je kupiono. Wszystkie sześć urządzeń nabyto w hrabstwie Los Angeles. Po otrzymaniu tej informacji agenci z oddziałów w Los Angeles i San Diego odwiedzili sześć sklepów. Cztery z nich posiadały system monitoringu. Jednak tylko w trzech zachowano nagrania z interesującego nas okresu.

Roe nacisnęła przycisk pilota. Ekrany zostały podzielone na trzy części i oczom zebranych ukazał się materiał wideo.

– Jak państwo widzą, w dwóch z trzech przypadków uzyskaliśmy bardzo dobry obraz, na którym wyraźnie widać człowieka kupującego telefony.

– To Tommy Wong – odgadł sekretarz stanu.

– Tak.

– Czy Wong kupił telefony i wysłał je werbownikowi z Dubaju? – spytał dyrektor CIA McGee.

– Tak – skinęła głową Roe.

– Wiemy, kto zadzwonił do tej szóstki?

– Także z tego telefonu skorzystano tylko raz. Zakupiono go w sklepie w Salt Lake City, w stanie Utah. Agenci z naszego biura w tym mieście odwiedzili punkt sprzedaży, ale nie zachował się zapis wideo.

– Tak czy owak, to ogromny postęp – zauważył sekretarz stanu. – Gdzie przebywa obecnie ten Wong?

– Jeszcze dziś rano znaliśmy dokładne miejsce jego pobytu. Później zniknął.

– Jak to zniknął?

– Wczoraj, dosłownie w ostatniej chwili, Wong kupił bilet lotniczy do Nashville w Tennessee. Dziś rano funkcjonariusze wydziału policji w Los Angeles pojechali za nim na LAX i obserwowali, jak przechodzi odprawę bezpieczeństwa. Nasze biuro w Nashville zleciło detektywowi miejscowej policji, który współpracuje z nami w ramach kilku zespołów zadaniowych, by pojechał na lotnisko, gdy Wong wyląduje. To, że zdecydował się na podróż w ostatniej chwili, zwróciło naszą uwagę. Chcieliśmy sprawdzić, co zamierza. Problem w tym, że Tommy Wong nigdy nie wysiadł z samolotu.

– Co się z nim stało? W ogóle nie wsiadł do samolotu?

– Wsiadł, ale nie do tego.

– Jak to?

Roe wyświetliła następny materiał, przedstawiający zapis z kilku różnych kamer bezpieczeństwa.

– Po przejściu przez odprawę w LAX Tommy Wong udał się do American Airlines Admirals Club. Kupił jednodniową wejściówkę, zabawił niecałą godzinę, a później wsiadł do samolotu lecącego do Omahy.

– Do Omahy? – zdziwił się przewodniczący Kolegium Połączonych Szefów Sztabów. – W jakim celu?

– Żeby ten człowiek – odpowiedziała Roe, wyświetlając następny film – mógł polecieć do Nashville, korzystając z jego biletu.

Dyrektor CIA McGee spojrzał na sekretarza Departamentu Bezpieczeństwa Krajowego.

– Ile razy o tym rozmawialiśmy? Każdy może się zamienić kartą pokładową po przejściu kontroli bezpieczeństwa.

Sekretarz Departamentu Bezpieczeństwa Krajowego nie chciał o tym rozmawiać. Wiedział, że karty pokładowe stanowią słaby punkt systemu. Wiedział również, że linie lotnicze podnosiły wielkie larum za każdym razem, gdy próbował zmusić je do sprawdzania dokumentów pasażerów przed wejściem na pokład.

– Zwróć się z tym do Kongresu, Bob. Jestem po twojej stronie. Osobiście jest mi obojętne, czy czas wejścia na pokład wydłuży się trzykrotnie.

McGee pokręcił głową.

– Zamierzacie czekać, aż jakiś gość skonstruuje bombę, odprawi bagaż, a później zamieni się kartą pokładową z tą czy inną naiwniaczką, która pomyśli, że płacą jej kilkaset dolców za to tylko, by przeleciała się do Miami?

Oczywiście trzeba by było jeszcze przemycić bombę przez kontrolę bagażu, ale wszyscy wiedzieli, jaki jest sens wywodu. Problemem był system kart pokładowych. Sekretarz Bezpieczeństwa Krajowego skinął głową na znak zgody.

– Na tym nagraniu widać pasażerów wysiadających z samolotu lecącego z Los Angeles do Nashville. To na jego pokładzie powinien być Wong. Mężczyzna, którego widzicie – powiedziała Roe, kontynuując przerwaną prezentację i robiąc zbliżenie – przyleciał dzisiaj do Stanów Zjednoczonych. Rejsem z Szanghaju. Na lotnisku w Los Angeles miał się przesiąść na samolot do Omahy.

– Nazywa się Bao Deng, a przynajmniej takie nazwisko figuruje w jego dokumentach. Deng jest rzekomo chińskim biznesmenem, który posiada zieloną kartę i jest właścicielem udziałów w zakładzie przetwórstwa drobiu w Nebrasce.

– Czy Wonga i Denga coś łączy? – zapytał sekretarz stanu.

– Jeszcze nie zdołaliśmy tego ustalić.

– A CIA?

– Nie mamy nic – odpowiedział McGee. – Nie byłby to jednak pierwszy raz, kiedy obce państwo wykorzystało organizację przestępczą do swoich celów.

– Który z nich jest większą szychą? Kto powinien wzbudzić większe zaniepokojenie? Członek triady, który kupuje telefony terrorystom, czy chiński przedsiębiorca, który zamienia się z nim miejscami na lotnisku?

– FBI chce obu – zapewnił dyrektor Erickson. – Wracając do twojego pytania, nie sprowadza się gościa z Chin tylko po to, żeby pełnił funkcję przynęty. Tommy Wong to uliczny zbir nie znający wywiadowczego rzemiosła. Gdyby został odpowiednio przeszkolony, nie pozwoliłby się sfilmować podczas kupowania telefonów.

– Słuszna obserwacja – przytaknął sekretarz stanu.

– Czy posiadamy jakieś informacje wskazujące na ich obecne miejsce pobytu? – spytał sekretarz Bezpieczeństwa Krajowego.

Erickson dał znak Roe, która podjęła prezentację.

– Ogłosiliśmy mobilizację w naszych oddziałach w Omaha i Nashville. Wysłaliśmy wsparcie. Niestety na chwilę obecną dysponujemy jedynie zapisem kamer bezpieczeństwa na lotnisku. Po przybyciu na miejsce obaj wsiedli do hotelowych autobusów i rozpłynęli się w powietrzu.

– Jak to rozpłynęli? – spytał sekretarz stanu.

– Tommy Wong pojechał autobusem do motelu Super Eight, położonego w odległości trzech kilometrów od portu lotniczego Eppley. Motel Super Eight nie posiada zewnętrznych kamer bezpieczeństwa. Wong wysiadł z autobusu, ale nie zameldował się w recepcji. Agenci FBI rozmawiali z menedżerem i pracownikami, pokazali im zdjęcie Wonga, ale żaden człowiek pasujący do opisu nie był widziany przez nikogo z wyjątkiem kierowcy autobusu.

– A Bao Deng?

– O nim wiemy trochę więcej, ale nadal niewiele. Z zapisu kamer na lotnisku w Nashville wynika, że po opuszczeniu pokładu samolotu Bao Deng zszedł na poziom odbioru bagażu. Kupił tam bilet na autobus do Opryland Resort and Convention Center, które jest oddalone o mniej więcej dwadzieścia minut drogi od lotniska.

Podobnie jak w przypadku Tommy’ego Wonga, który nie zameldował się w motelu Super Eight, w recepcji Opryland nie odnotowano obecności Bao Denga. Nie byliśmy pewni, czy nie użył fałszywego nazwiska, więc pokazaliśmy jego zdjęcie menedżerowi, recepcjonistkom i personelowi. Jedyną osobą, która rozpoznała Denga, był kierowca autobusu. Zeznał, że nie ma pojęcia, dokąd udał się Deng, gdy pasażerowie wysiedli na przystanku. Hotel Opryland Resort ma kamery na zewnątrz budynku, więc nasi ludzie mogli obejrzeć nagranie. Widać na nim, jak Deng opuszcza autobus i wchodzi do pobliskiego centrum handlowego Opry Mills. Ale przeglądanie zapisu kamer zainstalowanych wewnątrz tego budynku to istny koszmar. Opry to jedno z największych centrów handlowych w południowo-zachodniej części Stanów. Mają tam ponad dwieście sklepów. Tego dnia Opry było bardzo zatłoczone. Mówimy tu o wielu tysiącach ludzi. Deng kilka razy pojawił się w kadrze, ale miał ze sobą bagaż podręczny, więc sądzimy, że mógł się przebrać. Opry Mills to zbieranina sklepów detalicznych i outletów. Jeśli Deng zamaskował bagaż za pomocą dużej torby z logiem któregoś z outletów, wyglądał zapewne jak zwykły kupujący, gdy opuszczał budynek. Nasi agenci przeglądają wszystkie nagrania klatka po klatce. Może dopisze nam szczęście, ale nie wiązałabym z tym wielkich nadziei.

– A zakład przetwórstwa drobiu w Nebrasce? Ten, w który zainwestował Deng? Sprawdziliście go? – zapytał sekretarz Bezpieczeństwa Krajowego.

– Tak, proszę pana – odpowiedziała Roe. – Zajrzeliśmy pod każdy kamień. Umieściliśmy dodatkowych agentów na lotniskach w Nashville i Omaha, na dworcach kolejowych i autobusowych. Nazwiska i fotografie Bao Denga i Tommy’ego Wonga zostały dodane do listy osób z zakazem lotu i adnotacją, by skontaktować się z FBI przed podjęciem dalszych działań. Mam nadzieję, że do czasu następnej odprawy dowiemy się więcej.

Po tych słowach agentka specjalna Roe usiadła, a prezydent zaczął krążyć wokół stołu, pytając o najświeższe wiadomości pozostałych członków zespołu bezpieczeństwa narodowego. Dziesięć minut później prezydent Porter zakończył spotkanie.

Zebrani opuścili salę, ale dyrektor Wywiadu Narodowego Johnson, dyrektor CIA McGee, dyrektor FBI Erickson zostali z prezydentem. Gdy drzwi pneumatyczne się zamknęły, Harvath i Stary przysunęli się bliżej i zajęli miejsca przy stole.

Prezydent spojrzał na nich i powiedział:

– Ustaliliśmy kilka innych faktów, które nie zostały poruszone na odprawie. Rzućmy na nie okiem.