Rozdział 59

KOREA PÓŁNOCNA

Kiedy wciąż przebywali w głębi kraju, prognoza pogody zmieniła się ze złej na gorszą. Mimo to porucznik Fordyce spojrzał na Billy’ego Tanga i oświadczył:

– Sprzeciwiam się!

– Pieprzyć sprzeciw, poruczniku! – wtrącił się Johnson. – Jego trzeba kopnąć w dupę! – powiedział, mierząc palcem w Tanga. – Ty i Jin-Sang pójdziecie z nami!

Agent CIA nie wiedział, co bardziej docenia – upór Johnsona czy to, że komandosi SEALs zaczęli używać poprawnego imienia chłopca.

– Słuchaj – odparował Tang. – Powinniście zadbać o siebie. Nadciąga sztorm. Zobacz, jak wieje, a przecież nie dotarliśmy nawet do wybrzeża. Musielibyśmy posuwać się naprzód dwa razy szybciej, żeby dotrzeć na czas do punktu odbioru.

– Zostaw to nam, Billy – odrzekł Fordyce.

– Opuścicie się z chłopakiem po ścianie urwiska, a później popłyniecie wpław? Przy sztormowych falach? Dzieciak jest tak odurzony lekami, że nie da rady wstrzymać oddechu dostatecznie długo, by dotrzeć do łodzi ASDS. To głupie.

– Już ci powiedziałem, że SEALs nie robią głupstw.

Agent CIA spojrzał na komandosów.

– Pomyliłem się, sugerując, że nie jesteście ludźmi honoru. Jesteście, ale ta kwestia nie podlega dyskusji. Musicie się ewakuować. To absolutna konieczność.

– Masz rację. Kwestia nie podlega dyskusji.

Tang podniósł rękę:

– Razem z Hyun Su wywieziemy go do Korei Południowej. Wiem, że zajmie to kilka dni, ale sprawa jest do załatwienia, pod warunkiem że Tuck zostawi mi dość lekarstw, by chłopak to przetrzymał. Gdy tylko dotrzemy do Seulu, zabiorę go do naszej ambasady. Oczywiście będą chcieli z nim pomówić, ale mają znakomitych lekarzy. Poza tym nie wolno zabrać na pokład łodzi podwodnej dzieciaka, który może być chory na gruźlicę lekooporną.

Fordyce spojrzał na niego.

– Skończyłeś?

Tang przerwał, nie wiedząc, jak zareagować.

Fordyce nie czekał na odpowiedź.

– Nie ma nic głupszego – stwierdził z naciskiem – niż powiedzieć członkom SEALs, czego nie mogą robić. Pozwolimy, żeby to oficer służb medycznych zdecydował w sprawie kwarantanny. Co nie zmienia faktu, że przybyliśmy tu jako jedna drużyna i wydostaniemy się stąd jako jedna drużyna. Gówno mnie obchodzi, czy Koreańczycy z Północy będą podejrzewać, że tu byliśmy. Mają taką paranoję, że podejrzewają wszystkich. Powiem jasno: albo nauczysz się wykonywać moje rozkazy, albo każę Tuckerowi cię zastrzelić. Zrozumiałeś?

Agent CIA nie miał pojęcia, w jaki sposób SEALs zamierzają zrealizować swój plan, ale im ufał. Pokręcił głową, uśmiechnął się i pogodził z faktem, że wydostaną się stąd razem.

Fordyce przyłożył palec wskazujący do tylnej części lewego ucha, a następnie wygiął je do przodu, sugerując, że oczekuje odpowiedzi.

– Tak jest, poruczniku! – odkrzyknął Tang, energicznie salutując.

– Żebyś wiedział, że powinieneś salutować. Przynajmniej tyle możesz dla mnie zrobić, żeby mi zadośćuczynić za ochrzan, który za to dostanę. A teraz zastanówmy się lepiej, jak się stąd wydostać.

Morze było bardziej wzburzone, niż oczekiwali. Nadciągający sztorm coraz silniej miotał falami. Wspaniały plan Fordyce’a z każdą sekundą zdawał im się mniej wspaniały.

Tucker i Johnson spierali się o to, który z nich powinien towarzyszyć Tangowi i Jin-Sangowi. Trzeba było dwóch ludzi, by uciągnąć chłopca, więc nie mogli pozwolić, żeby Billy został sam. Padło na Tuckera, bo był sanitariuszem i cholernie dobrym strzelcem. Johnson z kolei lepiej pływał, więc Fordyce się cieszył, że będzie mieć go za kompana na odcinku, który musieli pokonać, by dotrzeć do miniaturowej łodzi podwodnej ASDS.

Hyun Su dostarczył ich na wybrzeże, po czym wysadził członków drużyny w dwóch różnych miejscach. Pierwsze z nich znajdowało się niedaleko urwiska, na które wspięli się niecałe siedemdziesiąt dwie godziny wcześniej. Fordyce i Johnson przekazali Tuckerowi dodatkowe magazynki i wysiedli z ciężarówki, a Hyun Su ruszył dalej.

Cichnący warkot samochodu zagłuszyły fale uderzające z hukiem o skały urwiska.

Obwiązawszy się liną, Fordyce i Johnson jeszcze raz sprawdzili sprzęt, przestąpili przez krawędź i zaczęli opuszczać się w dół. Obserwując fale, które biły o brzeg, Fordyce doszedł do wniosku, że dokonał właściwego wyboru. Próba przeniesienia Jin-Sanga tą drogą byłaby istnym koszmarem.

Dotarli na dół urwiska, upewnili się, że ich kombinezony do nurkowania są szczelne, założyli sprzęt do pływania i po raz ostatni przed wejściem do wody dokonali oceny sytuacji.

Zaczekali na odpowiednią chwilę, nie chcąc, by fale roztrzaskały ich o skały, po czym skoczyli.

Płynęli z wysiłkiem, nie tylko z powodu fal, ale i silnego prądu, który z determinacją dorównującą ich własnej próbował zepchnąć ich z obranego kursu.

Kierowali się wskazaniami GPS-a. Po dotarciu do wyznaczonego punktu Fordyce włączył urządzenie do lokalizacji akustycznej, by namierzyć łódź podwodną. Kiedy tylko znaleźli się ponad nią, natlenili płuca, a później wzięli głęboki oddech i zanurkowali pod powierzchnię.

Macając kadłub łodzi, dotarli do włazu w dnie statku i weszli do środka. Johnson wgramolił się pierwszy, a Fordyce podał mu sprzęt.

Po zabezpieczeniu ekwipunku Fordyce wydał sternikom nowe rozkazy. Właz został zamknięty, a łódź wciągnęła kotwice i ruszyła wzdłuż wybrzeża, kierując się w stronę plaży.

Podczas gdy ASDS zmierzała do celu, Fordyce i Johnson przygotowali ponton desantowy. Nie mieli czasu na finezyjne akcje.

Łódź dotarła w pobliże plaży, a sternicy zrzucili kotwice i dali znak, że Fordyce i Johnson mogą ruszać. Komandosi SEALs otworzyli właz w dnie statku i ruszyli z kopyta.

Wydostali się z łodzi, zaczęli napełniać ponton powietrzem i wynurzyli się na powierzchnię wraz z nim. Chociaż morze było teraz jeszcze bardziej wzburzone, Fordyce i Johnson skupili się na wykonaniu zadania. Oznaczywszy pozycję na urządzeniu GPS, zamocowali silnik i ruszyli w kierunku brzegu.

Fale smagały ich bezlitośnie, gdy zbliżali się do plaży. Największy wycisk dostał Fordyce, który leżał z przodu pontonu, gotowy ostrzelać nieprzyjaciela. Mieli wrażenie, że znajdują się pod wodą zamiast na powierzchni.

Zanim wylądowali na plaży, Tucker i Billy Tang wyszli z ukrycia i ruszyli ku nim, niosąc Jin-Sanga.

Fordyce uklęknął na piasku, żeby w razie czego ich osłaniać, a Johnson odwrócił ponton. Gdy skierował dziób w kierunku morza, umieścili Jin-Sanga na pokładzie. Tang dołączył do niego, a Tucker i Fordyce zepchnęli ponton na głębszą wodę. Następnie wciągnęli się do środka i zajęli przednie miejsca. Johnson otworzył przepustnicę i ponton wystrzelił do przodu na spotkanie fal. Zdołali przybić do plaży i się z niej wydostać w mgnieniu oka.

Łódź podwodna ASDS wystawiła antenę, więc Fordyce mógł powiadomić załogę, że już wracają, korzystając z częstotliwości UHF.

Zanim dotarli do oznaczonego punktu, łódź już się wynurzyła.

Weszli do środka górnym włazem. Pierwszy był Tang, a wraz z nim tona morskiej wody, bo akurat zakryła ich fala. Johnson i Tucker ostrożnie opuścili ku niemu Jin-Sanga. Spieszyli się. Łódź ASDS podskakiwała na wodzie jak korek, więc Tang z trudem utrzymywał równowagę. Kiedy chłopak znalazł się w środku, Johnson pokazał kciuki Fordyce’owi i zaczął podawać sprzęt Tuckerowi, który zajął miejsce we włazie.

Kiedy udało im się opróżnić ponton, dwaj pozostali SEALs podziurawili go nożami i pozwolili, by zatonął, a następnie opuścili się do środka i zamknęli właz.

Upewnili się, że zamknięcie jest szczelne, i kazali sternikom ruszać. Im szybciej opuszczą wody Korei Północnej i wrócą na pokład USS Texas, tym lepiej dla wszystkich.

Fordyce spojrzał na Jin-Sanga. Tucker założył mu świeżą maskę i owinął chłopaka kocem ratunkowym. Dzieciak był półprzytomny, ale wyczuł, że mężczyznom skupionym wokół niego wyraźnie ulżyło. Wolno uniósł dłoń i pokazał kciuk Fordyce’owi.

SEALs odpowiedzieli tym samym i zaczęli myśleć o wszystkim, co powinni zawrzeć w raporcie, który trzeba było jak najszybciej przekazać do Waszyngtonu.