NOWY JORK
Wyatt nie był rad, że przypomnieli mu wydalenie ze służby. To prawda, że zarzuty postawił Malone, że odbyła się rozprawa i trzej biurokraci średniego szczebla, miernoty od papierkowej roboty, z których żaden nie był agentem operacyjnym, uznali, iż jego działania były nieuzasadnione.
„Czy ja i Malone mieliśmy poradzić sobie sami – zapytał członków trybunału. – Czy mieliśmy walczyć we dwóch, licząc na to, że się uda, gdy na zewnątrz czekali bezczynnie trzej agenci?”.
Uważał, że to uzasadnione pytanie – podczas całego przesłuchania nie powiedział nic więcej – ale trybunał postanowił przyjąć wersję Malone’a, że tamci zostali wykorzystani jako tarcze strzelnicze, a nie wsparcie. Niewiarygodna sprawa. Wiedział, że pół tuzina agentów było gotowych się poświęcić ze znaczniej bardziej błahego powodu. Nic dziwnego, że zbieranie informacji wywiadowczych było najeżone tyloma problemami. Dla każdego ważniejsza była słuszność od skuteczności.
Nie miał wyboru. Pogodził się z tym, że usunęli go z Agencji, i żył dalej.
Nie przebaczył jednak człowiekowi, który go oskarżył. Tak, tamci mieli rację. Był coś winien Malone’owi.
Dzisiaj próbował spłacić dług.
– Czy wiesz, że Carbonell należy do przeszłości? – zapytał gość z NSA. – NIA jest zbędna. Nikt nie potrzebuje Carbonell ani jej agencji.
– Wspólnota też odchodzi do przeszłości – stwierdził bez ogródek jego kolega z CIA. – Współcześni piraci dożyją swoich dni w więzieniu federalnym, gdzie jest ich miejsce. Nie odpowiedziałeś na nasze pytanie. Czy to piraci są odpowiedzialni za to, co dziś się stało?
Dossier na temat Wspólnoty, które dostarczyła mu Carbonell, zawierało krótkie streszczenie na temat czterech kapitanów, sugerujące, że są ostatnimi spadkobiercami osiemnastowiecznych korsarzy i piratów. Znajdowała się tam również pobieżna analiza psychologiczna opisująca żeglarza wypływającego w morze, który wie, że jeśli będzie mężnie walczył i zwycięży, otrzyma nagrodę w postaci awansu i sławy. Nawet jeśli poniesie klęskę, jego czyny zapiszą się w historii. Autor zwracał uwagę, że trzeba niezwykłej odwagi, aby stawić czoło przeciwnościom w sytuacji, gdy wiadomo, że nikt nie pozna naszej historii. O porażkę z kolei najczęściej obwiniano zły los.
Korsarze mieli do czynienia z obiema sytuacjami.
Jeśli wygrali, nagrodą była część łupu. Jeśli przekroczyli granice wyznaczone w liście kaperskim, stawali się piratami i mogli zadyndać na stryczku. Korsarz mógł pojmać jeden z najpotężniejszych krążowników króla Anglii i prawie nikt o tym nie wiedział. Jeśli w trakcie kariery poświęcił życie lub zdrowie, jego strata.
Na dodatek korsarze byli zdani na własne siły.
Nic dziwnego, napisano w końcowej części raport, że mogli mieć swobodny stosunek do obowiązujących reguł.
Facet z NSA podszedł bliżej.
– Wezwałeś Malone’a, a później zwabiłeś go w pułapkę. Wiedziałeś, co się stanie. Chciałeś, żeby ktoś go zastrzelił, prawda? Co z tobą, Wyatt? Czyżby własnoręczne zabijanie przestało ci sprawiać przyjemność?
Zachował spokój.
– Skończyliśmy? – zapytał.
– Tak. Skończyłeś – odrzekł ten z CIA. – Na dziś. Skoro jednak nie chcesz nam nic powiedzieć, będziemy musieli skorzystać z pomocy ludzi nieco skuteczniejszych w wyciąganiu odpowiedzi.
Patrzył, jak przestępują z nogi na nogę, czekając, aby uznał ich wyższość. Czy groźba bardziej surowego przesłuchania miała go przestraszyć? Zastanawiał się, co skłoniło ich do wniosku, że ta metoda podziała? Na szczęście ukrył w zagranicznych bankach wystarczającą nieopodatkowaną sumkę, aby żyć wygodnie do końca swoich dni. Naprawdę niczego od nich nie potrzebował. Jedną z korzyści otrzymywania wynagrodzenia z budżetu tajnych operacji był brak jakichkolwiek dokumentów podatkowych.
Pomyślał o swoich możliwościach.
Dwaj mężczyźni, którzy go tu przywieźli, pewnie czekali na korytarzu. Za oknem z żaluzjami, po drugiej stronie pokoju, były zapewne schody przeciwpożarowe. Wszystkie stare domy je miały.
Powinien zachować spokój i po cichu sprzątnąć tych dwóch czy narobić hałasu i załatwić czterech?
– Pojedziesz z nami – powiedział facet z NSA. – Carbonell musi się wytłumaczyć z wielu rzeczy. Będziesz głównym świadkiem oskarżenia, zdemaskujesz jej kłamstwa.
– Myślicie, że się zgodzę?
– Zrobisz wszystko, żeby uratować skórę.
Dziwne, jak mało o nim wiedzieli.
Poczuł, że biorą w nim górę impulsy wypływające z głębokiego wnętrza. Pozwolił na to.
Wykonał obrót w prawo, uderzając pięścią w krtań gościa z CIA. Później kopnął tego z NSA w klatkę piersiową, tak że facet zgiął się wpół. Wykonał te ruchy ostrożnie, aby nie stracić równowagi. Kiedy ten z NSA próbował złapać oddech, zadał mu krótki cios w kark, powodując, że mężczyzna zwiesił ramiona i delikatnie osunął się na ogłuszonego kolegę, który już leżał na podłodze.
Później stanął za facetem z CIA, oplatając mu szyję ramieniem.
– Mógłbym cię udusić – szepnął mu do ucha.
Zgrzytnął zębami i wzmógł nacisk na tchawicę.
– Właściwie sprawiłoby mi przyjemność oglądanie, jak wydajesz ostatnie tchnienie.
Nacisnął mocniej.
– Posłuchajcie uważnie – wycedził. – Nie wchodźcie mi w paradę.
Ważniak z CIA sięgnął w kierunku jego ramienia.
Wyatt zwiększył uścisk.
– Słyszałeś?
W końcu tamten skinął głową. Brak tlenu sprawił, że mięśnie przestały stawiać opór.
Wyatt zwolnił chwyt.
Ciało bezszelestnie osunęło się na podłogę.
Sprawdził im tętno. Było słabe, ale wyczuwalne.
Podszedł do okna, otworzył je i wyszedł.
Malone czekał, aż Daniels i Davis wyjaśnią, co się stało ze Stephanie. Wiedział, że prezydent ma dużo do powiedzenia. Ponieważ znajdowali się dziesięć kilometrów nad ziemią i nie miał dokąd pójść, postanowił siedzieć cierpliwie i słuchać, jak Daniels tłumaczy, co się stało wiosną roku tysiąc osiemset trzydziestego piątego.
– Próba zamachu rozwścieczyła Jacksona – ciągnął prezydent. – Otwarcie oskarżył o spisek senatora Poindextera z Missisipi, nazywając to, co się stało, intrygą członków Partii Nulifikacyjnej. Nienawidził Johna Calhouna. Nazwał go zdrajcą Unii. Wcale mu się nie dziwię.
Calhoun był wiceprezydentem w administracji Jacksona i początkowo entuzjastycznie go popierał. W miarę upływu czasu darzył coraz większą sympatią Południe i w końcu zwrócił się przeciwko swojemu dobroczyńcy, zakładając Partię Nulifikacyjną. Występował w obronie praw poszczególnych stanów, szczególnie stanów Południa. Daniels też wiedział, czym jest zdrada wiceprezydenta.
– Jackson miał już wcześniej do czynienia z piratami – kontynuował Daniels. – Lubił Jeana Lafitte’a z Nowego Orleanu. Wspólnymi siłami ocalili miasto podczas wojny tysiąc osiemset dwunastego roku.
– Czemu nazywa pan tych ludzi piratami? – spytała Cassio peia. – Nie byli korsarzami? Ludźmi, których Ameryka upoważniła do atakowania swoich wrogów?
– Byli, ale urządzili piekło na morzu, kiedy dostali list kaperski ważny po wieczne czasy.
Słuchał Danielsa opowiadającego, jak podczas wojny secesyjnej Wspólnota współpracowała z dwiema stronami konfliktu.
– Widziałem tajne dokumenty z tamtego okresu – ciągnął dalej Daniels. – Lincoln nienawidził Wspólnoty. Chciał ścigać ich wszystkich. W tym czasie korsarstwo było nielegalne, dzięki Deklaracji paryskiej z tysiąc osiemset pięćdziesiątego szóstego roku. Był jednak pewien szkopuł. Dokument podpisały jedynie pięćdziesiąt dwa kraje. Stany Zjednoczone i Hiszpania odmówiły.
– Zatem Wspólnota kontynuowała swoją działalność? – zapytała Cassiopeia. – Wykorzystała niepowodzenie na swoją korzyść?
Daniels przytaknął.
– Konstytucja dopuszczała wydawanie listów kaperskich. Ponieważ Stany Zjednoczone nigdy nie wyrzekły się korsarstwa i nie podpisały Deklaracji paryskiej, korsarstwo było w zasadzie legalne. Chociaż nie podpisaliśmy Deklaracji, podczas wojny hiszpańsko-amerykańskiej obie strony zgodziły się przestrzegać jej postanowień. Wspólnota zignorowała porozumienie i zaatakowała hiszpańskie statki, co tak rozwścieczyło Williama McKinleya, że w tysiąc osiemset dziewięćdziesiątym dziewiątym roku skłonił Kongres do wydania uchwały zakazującej zajmowania statków i dzielenia wziętych na nich łupów.
– Dla Wspólnoty nie miało to żadnego znaczenia – zauważył Malone. – Listy kaperskie sprawiały, że nie obowiązywało ich prawo.
Daniels skierował palec w jego stronę.
– Teraz zaczynasz rozumieć sedno problemu.
– Niektórzy prezydenci – wtrącił Davis – wykorzystywali Wspólnotę dla własnych celów, niektórzy z nią walczyli, ale większość ignorowała jej istnienie. Żaden nie chciał ujawnić, że Jerzy Waszyngton i rząd Stanów Zjednoczonych usankcjonowali ich działania. Nie chcieli też zdradzić, że amerykański skarb czerpał korzyści z ich działań. Większość pozwalała im na wszystko.
– W ten sposób powracamy do Andrew Jacksona – podjął Daniels. – On jeden zalazł im porządnie za skórę.
Davis sięgnął pod stół i wyciągnął skórzaną torbę. Wyjął z niej kartkę papieru i przysunął po stole.
– Jackson napisał list do Abnera Hale’a, który w tysiąc osiemset trzydziestym piątym roku był jednym z czterech kapitanów Wspólnoty – wyjaśnił prezydent. – Jackson zachował kopię pisma w tajnym zbiorze dokumentów prezydenckich w Archiwum Narodowym. Wśród pism, do których dostęp mają tylko nieliczni. Edwin go odnalazł.
– Nie wiedziałem, że istnieje taki zbiór – powiedział Malone.
– Ani my, dopóki nie zaczęliśmy szukać – podjął Daniels. – Jednak nie ja pierwszy go przeczytałem. W archiwum znajduje się księga wydań. Wielu prezydentów przeczytało ten list, choć od dłuższego czasu nikt tego nie robił. Ostatnim był Kennedy. JFK posłał swojego brata Bobby’ego, żeby rzucił na niego okiem. – Prezydent wskazał kartkę. – Jak widzicie Abner Hale nasłał zabójcę na Jacksona, a przynajmniej prezydent był tego zdania.
Malone przeczytał dokument i wręczył go Cassiopei.
– Czy Quentin Hale jest spokrewniony z Abnerem?
– To jego prapradziadek – wyjaśnił Daniels. – Mamy tu całe drzewo genealogiczne.
Malone się uśmiechnął.
– Andrew Jackson – podjął prezydent – był tak rozgniewany na Wspólnotę, że wydarł dwie karty z dziennika Izby Reprezentantów i Kongresu, gdzie odnotowano zatwierdzenie wydania listów kaperskich dla czterech rodów. Widziałem oba. Wyraźnie widać miejsce, w którym wydarto karty.
– Czy dlatego nie można uchylić ich listów kaperskich? – zapytała Cassiopeia.
Malone znał odpowiedź.
– Brak adnotacji o ich uchwaleniu w dziennikach Kongresu oznacza, że nie ma podstawy prawnej, aby je honorować. Prezydent nie może wydać listu kaperskiego, jeśli Kongres go nie zatwierdzi. W tym wypadku nie ma dowodu, że Kongres faktycznie to uczynił.
– Czy prezydent nie może ich unieważnić? – spytała wyraźnie zdziwiona Cassiopeia.
Daniels pokręcił głową.
– Nie pozwala na to Konstytucja.
– Jeśli unieważni listy, potwierdzi tym samym, że wcześniej były wiążące. Unieważnienie nie będzie też miało wpływu na czyny popełnione w przeszłości. Nie będzie można ich za nie ukarać, a właśnie tego chce Wspólnota.
Daniels przytaknął.
– W tym sęk. Zostaniemy potępieni, jeśli to zrobimy, i potępieni, jeśli zaniechamy działania. Byłoby lepiej, gdyby Jackson po prostu zniszczył te dwie karty, ale zwariowany sukinsyn postanowił je ukryć. Napisał, że miał ochotę je podrzeć. Dać im powód do zmartwienia, żeby nie myśleli wyłącznie o tym, jak zgładzić prezydenta. Koniec końców przekazał problem nam.
– Co byś zrobił, gdybyś odnalazł te kartki? – spytała Cassiopeia.
– Znalezienie odpowiedzi na to pytanie było jednym z celów misji Stephanie. Poprosiłem ją o zbadanie możliwości. Nie mam zwyczaju przekazywania problemów swoim następcom.
– Co się stało? – zapytał Malone.
Daniels westchnął.
– Sytuacja się skomplikowała. Po spotkaniu Hale’a z Edwinem zaczęliśmy zadawać pytania. Odkryliśmy, że szefowa NIA, Andrea Carbonell ma powiązania ze Wspólnotą.
Malone słyszał o Carbonell, kiedy pracował w Magellan Billet. Amerykanka kubańskiego pochodzenia. Twarda babka. Ostrożna i rozsądna. Dobrze wiedział, co prezydent ma na myśli.
– Zbyt bliskie?
– Nie jesteśmy pewni – odrzekł Davis. – To odkrycie nas zaskoczyło. Zaskoczyło i zatroskało. I skłoniło do podjęcia zdecydowanych działań.
– Stephanie powiedziała, że tym się zajmie – podjął Daniels. – Że sprawdzi ją na własną rękę.
– Dlaczego akurat ona? – zapytał Malone.
– Sama chciała. Poza tym mam do niej zaufanie. NIA jest skonfliktowane z resztą służb z powodu Wspólnoty. Wszyscy chcą, żeby piraci trafili do pudła, ale Carbonell jest odmiennego zdania. Zaangażowanie innej agencji tylko pogłębiłoby problem. Tydzień temu rozmawialiśmy o tym ze Stephanie. Zgodziła się, że będzie najlepiej, jeśli osobiście się tym zajmie. Pojechała do Karoliny Północnej, żeby spotkać się z byłymi agentami NIA, którzy mogliby rzucić światło na związki łączące Carbonell ze Wspólnotą. Miała zadzwonić do Edwina cztery dni temu. Nie odezwała się. Nie mamy pojęcia dlaczego. Możemy jedynie przypuszczać, że została porwana.
Albo stało się coś gorszego, pomyślał Malone.
– Przyciśnijcie Carbonell. Dobierzcie się Wspólnocie do skóry.
Davis pokręcił głową.
– Nie wiemy, czy to oni ją porwali. Nie mamy też żadnych dowodów przeciwko Carbonell. Wszystkiemu zaprzeczy i się przyczai. Wszyscy z czterech członków Wspólnoty to szanowani biznesmeni, bez kryminalnej przeszłości. Jeśli oskarżymy ich o piractwo, upublicznią sprawę i będziemy mieli fatalny PR.
– Kogo to obchodzi? – spytał Malone.
– Nas – odparł Daniels. – Musi nas obchodzić.
Wyczuł frustrację w jego głosie.
Jednak coś innego nie dawało mu spokoju.
„Minęły cztery dni”.
Jeśli faktycznie tak było...
– Kto wysłał mi mail dwa dni temu i kto zostawił list w hotelu Grand Hyatt?