BATH, KAROLINA PÓŁNOCNA

Hale słuchał ojca opowiadającego o sprawach, o których wcześniej nie słyszał.

„James Garfield był jedynym urzędującym członkiem Izby Reprezentantów, którego wybrano na prezydenta Stanów Zjednoczonych. Służył osiemnaście lat w Kongresie, zanim przeniósł się do Białego Domu”.

Ojciec opowiedział mu o zabójstwie Lincolna i McKinleya, ale nigdy nie wspomniał o losie prezydenta, który urzędował między nimi.

„Garfield był generałem dywizji, który odszedł z armii w połowie wojny secesyjnej, gdy w tysiąc osiemset sześćdziesiątymi piątym roku wybrano go do Kongresu. To on zachęcił Lincolna, żeby zaczął nas prześladować. Nienawidził Wspólnoty i wszystkiego, co robiliśmy. Zastanawiające, bo sam zaliczał się do jastrzębi”.

„Przecież pomagaliśmy także Południu, prawda?”.

Ojciec skinął głową.

„Prawda, jak moglibyśmy ich zostawić?”.

Stary Hale zaniósł się kaszlem. W ostatnim czasie coraz częściej miewał napady kaszlu. Dobiegał osiemdziesiątki, a sześćdziesiąt lat palenia i tęgiego picia w końcu zebrało swoje żniwo. Usychał z każdym dniem. Sporządził już testament i ostatnią wolę. Prawnicy przejrzeli wszystkie postanowienia, a dzieci zostały poinformowane o tym, czego od nich oczekuje po swojej śmierci. Hojnie zaopatrzył każdego, czego oczekiwano od każdego patriarchy rodu Hale’ów. Jednak Quentin otrzymał dodatkowy potajemny zapis, który mógł odziedziczyć tylko jeden z potomków.

Członkostwo we Wspólnocie.

Wraz z nim szły rezydencja i ziemia w Bath.

„Po śmierci Lincolna – podjął ojciec – kraj pogrążył się w chaosie. Różne frakcje polityczne zwalczały się wzajemnie, nie pozostawiając miejsca na kompromis. Andrew Jackson, który objął urząd po zamachu na Lincolna, został uwikłany w wewnętrzne walki i postawiony w stan oskarżenia. Korupcja i skandale przez całe dekady trapiły rząd federalny. W tym czasie Garfield służył w Izbie Reprezentantów. W końcu, w tysiąc osiemset osiemdziesiątym roku został wybrany przez republikanów jako kompromisowy kandydat i nominowany na partyjnej konwencji przewagą trzydziestu sześciu głosów”.

Ojciec pokręcił głową.

„Takie już mieliśmy szczęście. Walczyliśmy przeciw niemu w wyborach powszechnych. Zainwestowaliśmy czas i pieniądze. Z ramienia demokratów startował Winfield Hancock, który wziął każdy stan na południe od linii demarkacyjnej Masona-Dixona. Garfield wygrał na północy i środkowym zachodzie. W listopadzie oddano dziewięć milionów głosów. Garfield zwyciężył Hancocka różnicą zaledwie tysiąca ośmiuset dziewięćdziesięciu ośmiu głosów, co pozostało najmniejszą przewagą, która dała zwycięstwo w historii naszej prezydentury. Każdy wygrał w dziewiętnastu stanach, ale Garfield uzyskał pięćdziesiąt dziewięć głosów elektorskich więcej niż Hancock i to on został prezydentem”.

Po chwili opowiedział Quentinowi, co się później stało.

Garfield został zaprzysiężony czwartego kwietnia tysiąc osiemset osiemdziesiątego pierwszego roku i natychmiast wszczął dochodzenie w sprawie Wspólnoty. Miał zamiar oskarżyć wszystkich naszych przywódców, którzy żyli szesnaście lat po zakończeniu wojny secesyjnej. Powołał specjalny sąd wojskowy i własnoręcznie wybrał jego członków. Czterej ówcześni kapitanowie nie liczyli na nic z jego strony, więc wykorzystali czas od końca wyborów w tysiąc osiemset osiemdziesiątym roku do marca tysiąc osiemset osiemdziesiątego pierwszego, kiedy miała się odbyć inauguracja, żeby zwerbować i przygotować Charlesa Guiteau, doprowadzonego do obłędu prawnika, który ubzdurał sobie, że sam jeden doprowadził do wyborczego zwycięstwa Garfielda. W zamian domagał się jakiejś rządowej posady po jego zaprzysiężeniu, ale żadnej nie otrzymał. Całymi miesiącami snuł się między Białym Domem i Departamentem Stanu, zabiegając o nagrodę. Stał się tak natarczywy, że w końcu zakazano mu wstępu. Na koniec doszedł do przekonania, że Bóg każe mu zabić prezydenta. Za dostarczone pieniądze nabył rewolwer Webley British Bulldog, kalibru czterdzieści cztery, z rękojeścią wysadzaną kością słoniową, bo uznał, że po zamachu będzie się lepiej prezentował w muzealnej gablocie.

Śledził Garfielda cały czerwiec tysiąc osiemset osiemdziesiątego pierwszego roku.

„W tamtych czasach prezydenci nie mieli osobistej ochrony – opowiadał ojciec. – Chodzili wśród ludzi, jak zwykli obywatele. Używali transportu publicznego. Aż trudno uwierzyć, że w tym okresie zamordowano tylko jednego. Z drugiej strony byliśmy jeszcze niewinnym narodem”.

W końcu drugiego lipca tysiąc osiemset osiemdziesiątego pierwszego Guiteau zaatakował Garfielda na dworcu kolejowym w Waszyngtonie. Strzelił do niego dwukrotnie. Naocznymi świadkami zabójstwa byli dwaj synowie Garfielda, sekretarz stanu James Blaine i sekretarz wojny, Robert Lincoln.

Jedna z kul przeszyła bark, druga utkwiła w kręgosłupie.

„Ten idiota strzelił z odległości kilku kroków i go nie zabił – powiedział ojciec. – Garfield męczył się jedenaście tygodni, zanim skonał. Dziewięć miesięcy później powieszono Guiteau”.

Hale uśmiechnął się do siebie na myśl o kolejnym zwycięstwie Wspólnoty.

Błyskotliwym i zuchwałym.

Guiteau był idealnym kandydatem. Podczas procesu recytował epickie poematy i śpiewał popularną pieśń wojsk Unii John Brown’s Body. Prosił widzów o porady prawne, a nawet podyktował własną autobiografię dziennikarzowi „New York Herald”. Nawet gdyby kogoś obciążył, nikt by mu nie uwierzył.

Ojciec Hale’a zmarł trzy miesiące później. Urządzono mu wspaniały pogrzeb. Wzięli w nim udział wszyscy pracownicy, a Hale został szybko mianowany kapitanem.

Od tego czasu minęło trzydzieści lat.

Ludzie nadal wyrażali się z szacunkiem o jego ojcu. Quentin miał zrobić to, czego nie udało się dokonać jego staremu.

Ocalić Wspólnotę.

Z zamyślenia wyrwało go pukanie do drzwi.

Podniósł wzrok i ujrzał swojego sekretarza, który powiedział:

– Ona jest na linii, proszę pana.

Sięgnął po słuchawkę telefonu stacjonarnego. Linia była bezpieczna, codziennie sprawdzana.

– Witaj Andreo, co się stało?

– Wyatt został uziemiony w Bostonie. Z powodu pogody. Jego samolot zawrócił na lotnisko. Powiedziano mi, że powinien wystartować w ciągu dwóch godzin. Zakładam, że twój człowiek jest w drodze.

– Już wyruszył.

– Powinien przybyć pierwszy, chociaż czeka go dłuższy lot. Zdąży dotrzeć do fortu i się przyczaić. Jak widzisz, Quentinie, staram się być pomocna.

– Pewnie to dla ciebie coś nowego.

Carbonell zachichotała.

– Knox załatwi sprawę – powiedział. – Jest dobry, ale muszę coś wiedzieć. Czy masz drugiego szpiega w naszym gronie?

– Odpowiem na to pytanie, gdy przekonamy się o skuteczności twojego kwatermistrza. Co ty na to?

– Zgoda. Zaczekamy. Sądzę, że nie potrwa to dłużej niż kilka godzin. Później będę chciał poznać odpowiedź.

– Mam nadzieję, że kiedy otrzymasz dwie brakujące strony i twoje listy kaperskie zyskają podstawę prawną, załatwisz drugą sprawę, o której rozmawialiśmy.

Chciała, żeby zabił Stephanie Nelle.

– Nie możesz jej wypuścić – podkreśliła.

Faktycznie nie mógł, ale mógł zagrać w jej grę.

– Odpowiem na twoje pytanie, gdy ty udzielisz odpowiedzi na moje.

Wyatt zaczynał się niecierpliwić. Deszcz smagał płytę lotniska w Bostonie, a pracownik przy bramie informował pasażerów, że pogoda powinna ulec poprawie w ciągu najbliższej godziny. Później loty zostaną wznowione. Oznaczało to, że dotrze na wyspę o zmierzchu.

W sumie nie miało to większego znaczenia. Cokolwiek się tam znajdowało, czekało sto siedemdziesiąt pięć lat, więc kilka godzin nie powinno sprawić żadnej różnicy.

Poczuł w kieszeni wibrację komórki. Włączył telefon, gdy tylko znalazł się w hali terminalu. Wczorajszego dnia w Nowym Jorku kupił tani aparat na kartę. Tylko jedna osoba znała numer.

– Słyszałam, że masz fatalną pogodę – zagaiła Carbonell.

– Faktycznie jest kiepska.

– Przed chwilą wyszłam z Białego Domu. Prezydent wie o tobie wszystko.

Nic dziwnego, skoro Malone go spostrzegł.

– Dobrze, że podróżuję pod innym nazwiskiem – powiedział cicho, idąc pustą halą obok wejścia.

– CIA, NSA i żadna z agencji nie ma o niczym pojęcia – podkreśliła. – Malone wykasował swoją kopię klucza, a na jego duńskim serwerze nie ma plików zapasowych. Tylko że Malone nie ma dysku Jeffersona.

– Skleiłaś swój?

– Po co? Przecież mam ciebie.

– Dlaczego zadzwoniłaś?

– Pomyślałam, że chciałbyś znać aktualną sytuację, zważywszy na problemy pogodowe. Chociaż Biały Dom prowadzi śledztwo w twojej sprawie, nadal masz pole manewru i możesz zrealizować swoją misję.

Ani trochę jej nie wierzył. Nic nie przychodzi łatwo.

– Powodzenia.

Zakończył połączenie.