ZATOKA MAHONE

Malone wynajął trzymetrową łódź z doczepianym silnikiem i dwoma zapasowymi zbiornikami paliwa. Dochodziła siedemnasta. Zła pogoda w Waszyngtonie spowodowała, że miał opóźnienie, ale liczył na to, iż podobny los spotkał Wyatta. Powiedziano mu, że opóźnione są wszystkie rejsy ze Wschodniego Wybrzeża.

Zajrzał do piekarni i na rynek. W łodzi znajdowała się wytrzymała latarka i zapasowe baterie. Wszystko wskazywało na to, że spędzi noc na wyspie Paw. Na szczęście miał broń. Była to jedna z korzyści podróżowania odrzutowcem Secret Service mającym oficjalne kanadyjskie zezwolenie. Nikt nie zdawał żadnych pytań. Wyatt nie miał takich luksusów, jeśli przyleciał samolotem rejsowym, a nawet czarterem, bo celnicy przeszukaliby maszynę i jego rzeczy osobiste.

Przed opuszczeniem miasta postanowił wstąpić do księgarni, która zwróciła jego uwagę. Kiedy pracował dla Stephanie Nelle w Departamencie Sprawiedliwości, po wykonaniu zadania zawsze jakąś znajdował, niezależnie od miejsca, w którym przebywał. Księgarenka mieściła się w domu pokrytym barwnym drewnianym szalunkiem. Wnętrze miało wiele morskich akcentów w postaci map, marynarskich węzłów, a nawet aflastonów. Półki stojące wzdłuż ścian wypełniały książki z opowieściami o zatoce, okolicznych miastach i Oak Island. Davis wyjaśnił mu możliwy związek łączący pięć symboli pojawiających się w wiadomości Jacksona z tajemniczym kamieniem znalezionym przez poszukiwaczy skarbów trzydzieści metrów pod ziemią na Oak Island. Zauważył ilustrację kamiennej płyty w jednej z książek i pokazał ją kobiecie za kontuarem.

– Chciałbym spytać o ten rysunek – zagaił. – O kamień i znaki, które na nim wyryto. W jakim miejscu go znaleziono?

– Niedaleko stąd. To kopia, wystawiona na pokaz. Interesuje pana historia Oak Island?

– Nieszczególnie. Wygląda na to, że jedynym prawdziwym skarbem są pieniądze zarabiane na turystach, którzy was odwiedzają.

– Nie ma powodu, aby być tak cynicznym. Nigdy do końca nie wiadomo. W tej historii może się kryć ziarenko prawdy.

Nie mógł polemizować z tym poglądem.

– Symbole są wyjątkowe. Czy istnieją jakieś hipotezy na temat ich pochodzenia?

– Symbole można znaleźć na kilku wyspach w zatoce.

Ta wiadomość była dla niego nowiną.

– Są tu całkiem powszechne. Wyryte na skałach i drzewach, choć ma się rozumieć nikt nie wie, kiedy je tu umieszczono.

Zrozumiał, o co jej chodziło. Co było pierwsze, kamień z Oak Island, którego nikt nie widział, czy inne symbole? Davis powiedział mu, że kamień miał zostać odkryty w tysiąc osiemset piątym roku, więc jeśli faktycznie istniał, symbole na innych przedmiotach wykonano później. Przypomniał sobie Rennes-le-Château we Francji i mistyczną atmosferę związaną z tym miejscem, a przecież wszystko zostało sfabrykowane przez właściciela okolicznego hotelu, który chciał zrobić ruch w interesie.

– Czy wyspa Paw jest jednym z miejsc, gdzie można natrafić na te znaki? – zapytał.

Skinęła głową.

– Jest ich kilka, rozproszonych w pobliżu fortu.

– Przeleciałem nad wyspą w drodze na lotnisko. Mieszka tam mnóstwo ptaków.

– Fakt, na dodatek nie lubią gości. Planuje pan tam pojechać?

Malone zamknął książkę.

– Sam nie wiem. Pomyślałem o tym, żeby objechać wyspę i się rozejrzeć.

– Wyspa Paw to teren zamknięty. Rezerwat przyrody. Trzeba mieć pozwolenie, żeby się tam dostać.

– Skoro nie mogę pojechać, może ma pani jakieś książki na jej temat?

Wskazała półkę z drugiej strony sklepu.

– Dwie lub trzy. Parę albumów i kilka rzeczy poświęconych fortowi. Czym się pan zajmuje? – Spojrzała na niego podejrzliwie. – Pewnie jest pan obserwatorem ptaków, jak inni? Wielu tu przyjeżdża. Wyspa Paw jest dla nich jak Disneyland.

Uśmiechnął się.

– Przyznaję się do winy. Będę miał poważne kłopoty, jeśli tam pojadę?

– Spore. Straż przybrzeżna cały czas patroluje okolicę.

– Wie pani, gdzie znajdę te znaki na wyspie?

– Wyląduje pan w więzieniu.

– Zaryzykuję. – Wręczył jej trzy studolarowe banknoty. – Chciałbym usłyszeć odpowiedź.

Przyjęła pieniądze i wręczyła mu wizytówkę.

– Opowiem panu o symbolach. Dodam, że znam prawnika. Przyda się, jak już pana aresztują.

Wyatt przedzierał się między drzewami porastającymi wyspę Paw. Łódź ukrył na północnym wybrzeżu i wyruszył na południe.

Po kilku godzinach opóźnienia w końcu dotarł do Halifaxu. Wynajął samochód i pojechał na południe do Chester, uroczego starego miasteczka położonego w północnej części zatoki Mahone, o dwóch naturalnych przystaniach, w których kotwiczyły drogie żaglówki i jachty. Kolejną oznaką zamożności okazały się barwne, wypielęgnowane i pokryte drewnem domy, które przylgnęły do skalistego wybrzeża. Krajobraz miejski rodem z osiemnastego wieku.

Przyjechał po osiemnastej, kiedy większość sklepów była zamknięta. Spacerował pustymi nabrzeżami, wypatrując zakotwiczonej motorówki. Jedna z nich, czterometrowa łódź o przyzwoitym silniku zaburtowym, wydała się właściwa. Wykorzystał kilka starych sztuczek – jak uruchomienie silnika bez kluczyka – i ukradł środek transportu.

Podróż przez spokojną zatokę trwała krótko. Na wyspie było słychać tylko ptaki. Miał nadzieję, że zdoła szybko odnaleźć to, czego szuka. To prawda, że kartki długi czas pozostawały w ukryciu, ale był pierwszą osobą dysponującą szczegółowymi informacjami.

Dębowy las się skończył i przed Wyattem ukazała się porośnięta bujną trawą łąka. Po drugiej stronie, sto metrów dalej, wznosił się Fort Dominion w całym swoim samotnym dostojeństwie. Straż pełniły jedynie ptaki. Dostrzegł główną bramę otoczoną rozpadającymi się murami i ścisnął paski plecaka.

Na chwilę się zamyślił.

Ciekawe, kogo jeszcze tu spotka.

Hale jechał przez swą posiadłość w Karolinie Północnej, rozkoszując się kolejnym pięknym wieczorem schyłku lata. Zamierzał łowić ryby na nabrzeżu i relaksować się kilka godzin. Wiedział, że niewiele zdziała, dopóki nie otrzyma wiadomości od Knoxa. Zwykle o tej porze dnia, przed pojawieniem się drapieżników, gdy szarobrunatne wody szykowały się do nadejścia nocy, ryby dobrze brały. Włożył mocne buty, luźne spodnie, skórzaną kamizelkę i czapkę. Potrzebował przynęty, ale wiedział, że znajdzie ją na nabrzeżu.

Nagle zadzwoniła jego komórka.

Zatrzymał wózek elektryczny i spojrzał na wyświetlacz.

Shirley Kaiser.

Nie mógł jej zignorować, więc odebrał.

– Zamierzałem dziś do ciebie zadzwonić. Sądziłem, że bierzesz udział w zbieraniu funduszy.

– Zrezygnowałam.

– Źle się czujesz?

– Skądże. Czuję się wyśmienicie. Tak doskonale, że wybrałam się w podróż. Jestem niedaleko, w Karolinie Północnej. Zaparkowałam przed bramą posiadłości. Wpuścisz mnie?