Malone zablokował Wyatta, ale ten zręcznie odwrócił sytuację i uderzył głową Malone’a o kamienną posadzkę.

Zamigotało mu przed oczami.

Poczuł mdłości.

Wyatt zeskoczył z niego. Chwilę później ujrzał zamazany obraz pistoletu w ręce swego wroga.

Dźwignął się na prawe kolano.

Z każdym uderzeniem serca głowę przeszywał ostry ból. Potarł skroń, próbując wstać.

– Chyba zdajesz sobie sprawę, że pewni ludzie zajmujący wysoką pozycję w łańcuchu pokarmowym wiedzą, że tu jesteśmy.

Wyatt odrzucił pistolet na bok.

– Skończmy z tym!

– Po co to robisz? – Pytanie dało żołądkowi chwilę na uspokojenie. – Czego chciałeś? Żeby zabili mnie gliniarze w Nowym Jorku? Albo jakiś agent Secret Service?

– Coś w tym rodzaju.

– Moja przyjaciółka jest w opałach – powiedział Wyattowi. – Stephanie Nelle. Człowiek, którego przed chwilą wypuściłeś, pracuje dla tych, co ją porwali.

– To nie mój problem.

W Malonie wezbrał gniew. Skoczył przed siebie, oplatając ramionami tułów Wyatta i pozwalając, aby siła rozpędu rzuciła ich na posadzkę.

Jednak zamiast trafić na twardy kamień, usłyszał trzask sygnalizujący, że wylądowali na deskach. Drewno nie wytrzymało, a łączna masa ich obu sprawiła, że runęli w dół.

Hale starał się zyskać na czasie, próbując rozgryźć Shirley Kaiser. Miał nadzieję, że zdoła wzbudzić jej współczucie.

– Moja rodzina służyła krajowi jeszcze przed jego powstaniem – powiedział. – Teraz rząd chce postawić w stan oskarżenia mnie i moich współpracowników, twierdząc, że jesteśmy przestępcami.

– Dlaczego?

Chociaż nadal mierzyła w dolną część jego brzucha, postanowił nie okazywać strachu.

– Moi przodkowie byli początkowo piratami, a później korsarzami. Mieszkamy na tej ziemi niemal od trzystu lat. Stanowiliśmy marynarkę nowo powstałych sił kolonialnych, zatapialiśmy brytyjskie okręty podczas wojny o niepodległość. Bez nas nie byłoby Stanów Zjednoczonych. Od tego czasu świadczyliśmy usługi wielu rządom. Jesteśmy patriotami, Shirley. Służymy naszemu krajowi.

– Co to ma wspólnego ze mną? Dlaczego mnie wykorzystałeś, żeby przeprowadzić zamach na Danny’ego Danielsa?

– Nie brałem udziału w zamachu. – Przerwał na chwilę, żeby odchrząknąć. – To robota moich współpracowników. O niczym nie wiedziałem. Byłem wściekły, kiedy dowiedziałem się, co zrobili.

– Czy to oni podsłuchiwali moje rozmowy?

Uważaj, pomyślał. Tak kobieta nie jest głupia.

– Nie. Podsłuchiwałem ja. Szukałem wszystkiego, co mogłoby nam pomóc w trudnej sytuacji. Zanim nawiązałem znajomość, wiedziałem, że przyjaźnisz się z pierwszą damą.

– Podaj choć jeden powód, dla którego nie miałabym sprawić, abyś zaczął śpiewać sopranem!

– Będzie ci brakować mojego barytonu.

– Nie próbuj mnie omamić! Choć muszę przyznać, że się nie poddajesz.

Odwrócił się na łóżku.

Shirley zacisnęła palce na kolbie rewolweru.

– Spokojnie – powiedział. – Muszę nieco ulżyć starym mięśniom.

– Jaki użytek zrobiłeś z podsłuchanych informacji?

– Z większości żaden, ale gdy dowiedziałem się o planowanej podróży prezydenta do Nowego Jorku, powiadomiłem współpracowników. Ponieważ Biały Dom jej nie zapowiedział, uznaliśmy, że nadarza się sposobność. Przedyskutowaliśmy sprawę, ale zrezygnowaliśmy z podjęcia działań. Niestety, moi towarzysze zmienili zdanie i nie pofatygowali się, żeby mnie o tym zawiadomić.

– Zawsze tak dobrze kłamiesz?

– Nie kłamię.

– Wykorzystałeś mnie, Quentinie. – W jej głosie nie było już gniewu ani pogardy.

– Przyjechałaś, żeby zaciągnąć mnie do łóżka, a później zwyczajnie zastrzelić?

– Postanowiłam, że ja też cię wykorzystam.

– Shirley, od dawna żyję w separacji z żoną. Wiesz o tym. Nawiązaliśmy zdrową znajomość. Kiedy tak sobie rozmawiamy, moi ludzie usuwają podsłuch z twojego domu. Zakończmy sprawę. Nie zdołałabyś o tym zapomnieć? Moglibyśmy się cieszyć jeszcze lepszą relacją, skoro wiemy...

– Jaki z ciebie kłamca i oszust! – dokończyła.

– Shirley – powiedział delikatnie. – Nie jesteś naiwna. Świat to trudne miejsce do życia. Wszyscy staramy się przeżyć. Niech ci wystarczy stwierdzenie, że moja sytuacja graniczy z beznadziejną. Dlatego sięgnąłem po środki, które według mnie mogły przynieść rezultaty. Okłamywałem cię. Okłamywałem na początku, ale gdy się lepiej poznaliśmy, sytuacja uległa zmianie. Sama wiesz, że nie mogłem wszystkiego udawać... choćby z powodu tego, co zaszło między nami. Jesteś wspaniałą, namiętną kobietą.

Nie opuściła rewolweru.

– Zniszczyłeś moją przyjaźń z pierwszą damą.

– Pauline Daniels potrzebuje fachowej pomocy. Sama wiesz. Pozwól, żeby jej powiernikiem stał się Davis. Chyba go lubi.

– To niewinna znajomość.

– Nie jestem pewny. Mimo to znajomość. Znajomość, która nie powinna ujrzeć światła dziennego.

– Co chcesz zrobić? Zamierzasz ich szantażować?

– Przyszło mi to do głowy. Na szczęście mogą się pojawić lepsze rozwiązania, więc ich tajemnica pozostanie bezpieczna.

– Cóż za ulga!

– Proponuję, żebyś odłożyła broń. Skonsumujmy nasz nowy związek. Związek zbudowany na wzajemnym szacunku i zaufaniu.

Lubił jej oczy. Były tak niebieskie, że czasami wydawały się fioletowe. Jej szczupła figura skrywała prawdziwy wiek. Miała gibki wdzięk tancerki – krągłą figurę o szczupłej talii i dorodnych piersiach. Zawsze też otaczała ją szczególna woń perfum o cytrusowej nucie, która pozostawała jeszcze długo po rozstaniu.

– Nie sądzę, aby mógł nas łączyć jakikolwiek związek – odrzekła w końcu.

Powiedziała to i nacisnęła spust.

Knox zostawił łódź na brzegu i pospieszył do samochodu, który zostawił w pobliżu małego pasażu handlowego z zamkniętymi sklepami. Był rad, że niebawem opuści wyspę Paw.

Jego śmierć w takim miejscu nie była elementem żadnego równania.

W pobliżu nie było nikogo. Wiedział, że musi jak najszybciej opuścić Kanadę. Jutro znajdą skradzioną łódź. Odkryją również ciała jego pomocników pozostawione w Fort Dominion. Jeden nie żył na pewno, a drugi najprawdopodobniej. Żaden nie miał przy sobie dokumentów, chociaż obaj mieszkali w okolicy miasta Nags Head, na wybrzeżu Atlantyku. Dawno temu zachęcił członków załogi, żeby przeprowadzili się z Bath do sąsiednich miasteczek. Im dalej, tym lepiej, chociaż na tyle blisko, aby zameldować się w ciągu dwóch godzin. Wielu było kawalerami bez trwałych zobowiązań, jak ci dwaj nieszczęśnicy. Kiedy ciała zostaną zidentyfikowane, wyda się, że pracowali na terenie posiadłości i może pojawić się policja. Będą węszyć, ale właśnie na taką okoliczność Wspólnota zatrudniała całe stado prawników. Policyjne śledztwo nie powinno przysporzyć problemów.

Co innego Andrea Carbonell.

Ona stanowiła poważny problem.

Miał już dość ciągłych obaw. Dość wiecznego oglądania się za siebie. Był zmęczony nieustannym zamartwianiem się. Dobry kwatermistrz nigdy nie podjąłby takiego ryzyka.

A jednak jemu to się zdarzyło.

Rok temu może i zostałby w Fort Dominion, żeby walczyć z Jonathanem Wyattem. Teraz jednak obrał inny kurs, nie bacząc na obowiązek i rodzinne dziedzictwo. Chciał się zwyczajnie wymknąć, nie zostać zabitym przez rząd ani Wspólnotę.

Przypominał ocalałego rozbitka.

Jego wrogiem nie był Jonathan Wyatt, Quentin Hale ani żaden z trzech kapitanów.

Nie wiedzieli o niczym.

Ale Andrea Carbonell wiedziała o wszystkim.