Caitlin i Caleb wbiegli przez drzwi rezydencji. Widzieli, jak wampirza armia opadła na posiadłość, a za nią weszła tam policja i wojskowi. Wiedza o tym, że jest tam ich córka wystarczyła, by również oni tam weszli. Przygotowali się na masakrę – ale to, co zobaczyli było o wiele gorsze, niż mogli sobie wyobrazić.
Oto przed nimi, na podłodze, krwawiąc, leżała Scarlet. Oddychała gwałtownie. Była pokryta błotem i brudem. Wyglądała, jakby zawlekli ją do piekła i z powrotem.
Przyjaciółki Scarlet obserwowały ją z wyrazem przerażenia na twarzy. Obok nich stała funkcjonariuszka policji z poważną miną.
Caitlin wrzasnęła z bólu i rzuciła się w stronę córki. Objęła jej bezwładne ciało i przyciągnęła do swej piersi.
- Pij, Scarlet – powiedziała, podstawiając swą rękę umierającej córce. – Pij. Proszę!
Scarlet próbowała powiedzieć nie, ale nie potrafiła wydobyć z siebie żadnego dźwięku.
- Posłuchaj mnie – powiedziała stanowczo Caitlin. – Przeczytałam wszystkie przepowiednie, wszystkie pisma, księgi i całą literaturę. Przeniosłam się do Egiptu, do zaginionego miasta wampirów położonego pod Sfinksem. To ja jestem ostatnim wampirem, Scarlet. Nie ty. Wypij moją krew a staniesz się znowu człowiekiem.
Kiedy tylko Caitlin wypowiedziała słowa „znowu człowiekiem,” oczy Scarlet nabrały dziwnego wyrazu. Był to wyraz żalu, żałosnego smutku. Jednakże, dziewczyna wzięła rękę swej matki do ust. Z jej oka spłynęła powoli łza, kiedy wbiła się w ciało i zaczęła pić.
Caitlin skrzywiła się, ale nie chciała, by jej córka widziała, że cierpi. Kołysała Scarlet w tę i z powrotem, jak niemowlę, starając się ją uspokoić. Caleb stał u boku żony, pocierając jej bark, próbując ze wszech miar nie płakać, wyglądać jak silny obrońca, jakim powinien być.
Scarlet piła i z każdym łykiem stawała się coraz silniejsza. Caitlin z kolei słabła. Wtem, nagle, Caitlin straciła przytomność. Opadła na bok, uderzając o marmurową posadzkę z głuchym odgłosem. Caleb wziął ją w ramiona i posadził na ławeczce przy oknie, przytrzymując jej bezwładne ciało mocno przy sobie.
- Przepraszam! – krzyknęła Scarlet, po czym usiadła, starła łzy i krew z twarzy.
Wstała i podbiegła do rodziców.
- Mamo! – wrzasnęła. – Mamo, przepraszam! Proszę! Obudź się.
Ale było już za późno. Jej matka znalazła się u progu śmierci. Scarlet wiedziała, że jeśli umrze, to będzie jej wina.
Drzwi do rezydencji otworzyły się z impetem i do środka wbiegł Kyle, pokryty błotem od walki z Samem na brzegu Hudsonu. Przyjrzał się rzezi, ogarnął wzrokiem swą kulejącą wampirzą armię i zaryczał z rozpaczy.
- Ty! – krzyknął, zauważywszy Scarlet.
Pomknął do niej szybciej niż kula z pistoletu i chwycił ją za gardło, po czym dźwignął w powietrze. Caleb doskoczył i rzucił się na Kyle’a. Zaczął okładać pięściami jego plecy, ale na nic się to zdało. Kyle był o wiele za silny i zdeterminowany, by go powstrzymać.
Scarlet zadyndała w powietrzu, wierzgając nogami, a Kyle zacisnął dłoń. W jego oczach czaił się morderczy zamiar.
Potem, ni stąd ni zowąd, Kyle znieruchomiał. Wypuścił Scarlet i zatoczył się w bok, jakby zdjęty ogromnym bólem. Coś się działo. Coś dziwnego i mistycznego.
- Jesteś człowiekiem! – krzyknął, wydusił z siebie w kierunku Scarlet, jakby to było jakieś oskarżenie.
Scarlet zbadała swoje ciało dotykiem. To była prawda. Jej matka miała rację. Wydobyła wampira ze Scarlet i z powrotem przemieniła ją w człowieka.
Ale to oznaczało też, że Kyle nie miał już swego pana. Mistyczna więź tworząca ród wampirów, przenoszona z jednego na drugiego, znikła, wyparowała, niczym kamfora. Jakby nigdy nie istniała.
Kyle chwycił się za klatkę piersiową, kiedy ścisnął go ból. Wszędzie, w całej rezydencji, rozbrzmiały krzyki i wrzaski.
- Co się dzieje? – krzyknęła Scarlet.
Odpowiedział jej Caleb. Miał poważny, grobowy wyraz twarzy.
- Powracają do swej ludzkiej postaci – powiedział. – Bez swego pana, zanika w nich wampirza część.
- Nie rozumiem – powiedziała Scarlet.
Caleb obejrzał się na Caitlin spoczywającą pod oknem.
- Twoja matka to nadzwyczajna kobieta – powiedział. Uśmiechnął się mimo cierpienia. Był dumny ze swej żony i jej zadziwiającego umysłu. – Zmieniła linię czasową, zmieniła bieg rzeczy. Poprzez powrót do swej pierwotnej, wampirzej postaci sprawiła, że stało się tak, jakbyś ty nigdy nim nie była. A jeśli ty nigdy nie byłaś wampirem, to on nigdy nie mógł zostać przemieniony. – Wskazał na podłogę, na której Kyle skręcał się z bólu. – Jakby nigdy nie istniał.
Scarlet obserwowała dalej z otwartymi ustami, jak licealiści, którzy jeszcze przed chwilą demolowali miasto i zabijali niewinnych ludzi nagle uzmysłowili sobie, co zrobili.
- Poddajcie się – krzyknęła w megafon Sadie Marlow.
Podeszła do Kyle’a i skuła go kajdankami. Potem wszyscy rozejrzeli się wokoło, gdy była armia wampirów zalała się pełnymi żalu łzami.