ROZDZIAŁ DWUDZIESTY PIERWSZY

 

Darius uderzał raz po raz, a stukanie jego drewnianego miecza niosło się w powietrzu, gdy blokował ciosy to Raja, to Desmonda, którzy atakowali go z dwu stron. Spychali go w tył, aż spływał z niego pot, gdy ćwiczył się z nimi, robiąc co w jego mocy, by odpierać jeden cios za drugim. Słońce chyliło się ku zachodowi po długim dniu ich ciężkiej pracy i dziś, jak niemal każdego dnia ostatniego cyklu księżycowego, Desmond, Raj i Darius ćwiczyli się, przenosząc całą agresję, którą budziło w nich Imperium, całą frustrację wywołaną przez nadzorców, na walkę na miecze.

Na skraju pola siedział Dray, przypatrując się każdemu ciosowi i warcząc na przeciwników Dariusa za każdym razem, gdy udało im się go trafić. Wyraźnie rwał się do skoku, lecz Darius wreszcie nauczył go, by siedział i obserwował cierpliwie. Jego warczenie niosło się jednak w powietrzu i Darius nie wiedział, kiedy w końcu nie zdzierży i sprzeciwi się jego poleceniu. Był tak oddany Dariusowi, jak on jemu, i nie było mowy o tym, by nad nim zapanować.

W ciągu minionego cyklu księżycowego Darius, Raj i Desmond zostali bliskimi przyjaciółmi. Dwaj starsi chłopcy zdecydowani byli zrobić z Dariusa lepszego wojownika. Ich wysiłki przynosiły efekty. Darius czuł, że ręce i ramiona omdlewają mu, lecz nie tak bardzo, jak niegdyś; i podczas gdy za dawnych dni zbyt wiele ich ciosów było celnych, dziś udawało mu się zatrzymywać ich uderzenia, choć atakowali bez ustanku.

Szli tam i z powrotem, a Darius blokował uderzenia padające z obu stron. Obrócił się wokoło, zatrzymawszy jeden wysoki cios i odważył się nawet zrewanżować przeciwnikowi. Czuł, że staje się silniejszy, szybszy, pewniejszy w ruchach. Wiedział, że wraz z pogłębianiem się przyjaźni między nimi, rozwijały się także jego umiejętności w boju.

Darius skupił się, usiłując znaleźć słaby punkt w uderzeniu Raja i właśnie miał zadać swój pierwszy cios, gdy nagle powietrze przeciął dziewczęcy głos.

- Dariusie!

Darius rozproszył się i odwrócił, tracąc jednocześnie czujność. Odebrał silny cios w klatkę piersiową.

Wykrzyknął z bólu i spojrzał na Raja spode łba.

- Niesprawiedliwe! – zawołał.

- Straciłeś czujność – odrzekł Raj.

- Coś odwróciło moją uwagę.

- Podczas bitwy – odezwał się Desmond. – Twój wróg na to właśnie liczy.

Darius odwrócił się, rozeźlony, i z zaskoczeniem spostrzegł, kto wołał jego imię. Zaszokowany, ujrzał zrozpaczoną Loti, zbliżającą się szybko. Z jeszcze większym zaskoczeniem zauważył, że oczy miała zaczerwienione od płaczu.

Darius był skołowany; nie widział jej cały cykl księżycowy i pewien był, że nie chce go już nigdy widzieć. Nie pojmował, dlaczego odszukała go teraz, ani dlaczego była tak zrozpaczona.

- Muszę z tobą pomówić – rzekła.

Była tak zmartwiona, że głos łamał jej się. Darius widział udrękę na jej twarzy, która pogłębiała jeszcze tajemnicę.

Darius obrócił się powoli, spojrzał na Raja i zamrugał.

Skinęli głowami, pojmując.

- Innym razem – powiedział Raj.

Odwrócili się i odeszli. Darius i Loti pozostali sami na placu, stojąc naprzeciw siebie.

Darius podszedł do niej, a ona zaskoczyła go, rzucając mu się w ramiona i obejmując, trzymając go mocno. Łkała nad jego ramieniem. Nie wiedział, co o tym sądzić; zwyczaje kobiet były dla niego niezgłębioną tajemnicą.

- Tak bardzo cię przepraszam – rzekła Loti, płacząc mu nad ramieniem. – Przepraszam. Jestem taka niemądra. Nie wiem, dlaczego byłam dla ciebie taka nieprzyjemna. Ocaliłeś mi życie. Nigdy ci za to nie podziękowałam.

Darius odwzajemnił uścisk, przygarniając ją mocno do siebie. Tak dobrze było trzymać ją w ramionach, a jej słowa były mu rekompensatą za wszystko, przez co przeszli. Całe cierpienie, ból, rozczarowanie i zdezorientowanie, które towarzyszyły mu przez miniony cykl księżyca poczęły się ulatniać. Kochała go jednak. Tak bardzo, jak on ją.

- Dlaczego nie… – zaczął.

Przerwała mu jednak, odsuwając się i unosząc w górę palec.

- Nie teraz – rzekła. – Przybyłam w naglącej sprawie.

Zaszlochała znowu, a on spojrzał jej w twarz, zamyśliwszy się, po czym wyciągnął dłoń i ujął jej podbródek.

- Rzeknij – powiedział. – Co by to nie było, możesz mi to wyjawić.

Milczała przez długą chwilę, utkwiwszy wzrok w ziemi, po czym wreszcie podniosła go i spojrzała mu w oczy.

- Zabiłam dziś jednego z nich – rzekła śmiertelnie poważnym głosem.

Darius dostrzegł powagę w jej oczach i wiedział, że to nie żarty. Coś ścisnęło go w dołku, gdy pojął, że to prawda.

Skinęła głową na potwierdzenie swych słów.

- Próbowali skrzywdzić mego brata – wyjaśniła. – Nie potrafiłam się już dłużej temu przyglądać. Nie potrafiłam. Nie dziś.

Wybuchnęła płaczem.

- Teraz Imperium przyjdzie po mnie – powiedziała. – Po nas wszystkich.

Teraz Darius wiedział już, dlaczego go odszukała; przygarnął ją do siebie. Loti objęła go i łkała nad jego ramieniem, a on trzymał ją mocno. Wzbudziła w nim współczucie i litość – a nade wszystko nowo odkryty szacunek. Podziwiał ją za to, co uczyniła.

Odsunął ją od siebie i spojrzał na nią znacząco.

- To, co uczyniłaś – rzekł. – Było honorowym czynem. Odważnym. Czynem, którego nawet mężczyźni boją się dokonać. Nie powinnaś czuć wstydu, lecz dumę. Ocaliłaś życie swego brata. Ocaliłaś życia nas wszystkich. Być może wszyscy zginiemy. Lecz teraz, dzięki tobie, zginiemy mszcząc się, z honorem.

Spojrzała na niego, otarła łzy i Darius widział, że jego słowa przyniosły jej ukojenie; na jej twarzy jednak nadal malowała się troska.

- Nie wiem, dlaczego do ciebie przyszłam jako pierwszego – powiedziała. – Chyba sądziłam, że… zrozumiesz mnie. Właśnie ty, spośród wszystkich.

Ujął jej dłonie.

- Rozumiem – rzekł. – Lepiej, niż jestem w stanie wyrazić.

- Muszę im to wyjawić – odrzekła. – Muszę powiedzieć starszym.

Darius ujął jej dłoń i spojrzał na nią znacząco.

- Przysięgam na słońce i gwiazdy, na księżyc i ziemię pod nim. Póki żyję, nie spotka cię żadna krzywda.

Spojrzała mu w oczy i poczuł miłość, jaką go darzy, wieczną miłość. Przytuliła się do niego, nachylając blisko i wyszeptała do ucha słowa, które tak bardzo pragnął usłyszeć:

- Kocham cię.