Żywy trup
W Filadelfii, we wtorkowy poranek 16 lipca 1895 roku — w dniu, w którym gazety opisały odkrycia Geyera w Toronto — z biura prokuratora okręgowego wykonano pilny telefon do dowódcy straży więzienia Moyamensing. Wiceprokurator Thomas W. Barlow polecił nie dawać Holmesowi żadnych gazet. Chciał zaskoczyć Holmesa tą wiadomością, mając nadzieję, że wstrząśnie nim ona tak bardzo, że przyzna się do winy.
Polecenie Barlowa przyszło zbyt późno. Strażnik wysłany, żeby przejąć poranne gazety, zastał więźnia przy stole, przeglądającego prasę tak spokojnie, jakby czytał o pogodzie.
Holmes twierdził w swoich wspomnieniach, że wiadomość nim wstrząsnęła. Gazety dotarły do niego tego ranka jak zwykle o ósmej trzydzieści. „Ledwie je otworzyłem, zobaczyłem wielkie nagłówki informujące o odnalezieniu dzieci w Toronto. Przez chwilę wydawało się to zupełnie niemożliwe, miałem wrażenie, że to jedna z tych prasowych sensacji, które pojawiały się we wcześniejszych etapach dochodzenia [...]”. Ale nagle, napisał, uświadomił sobie, że to musiała być prawda. Minnie Williams je zabiła albo kazała je zabić. Wiedział, że była związana z pewnym podejrzanym osobnikiem, przezywanym „Hatch”. Zapewne zasugerowała zabicie dzieci, a on jej posłuchał. To było zbyt straszne, nie do pojęcia. „Nie doczytałem artykułu — w jego miejsce przed moimi oczami pojawiły się te dwie małe twarzyczki, jak na mnie patrzyły, kiedy je opuszczałem w pośpiechu — czułem niewinne dziecięce pocałunki, którymi obdarzyły mnie tak nieśmiało, i znów usłyszałem ich poważne pożegnania. Zrozumiałem, że oto spadł na mnie kolejny ciężar, który będę dźwigać aż do grobu [...]. Myślę, że w tamtej chwili na pewno postradałbym zmysły, gdybym nie został pilnie wezwany do biura prokuratora okręgowego”.
Poranek był gorący. Holmes został przewieziony na Bond Street, do ratusza. Powietrze było lepkie jak toffi. W biurze prokuratora okręgowego przesłuchał go Barlow. „Philadelphia Public Ledger” doniósł, że „geniusz wyjaśnień opuścił Holmesa. Przez dwie godziny siedział pod gradem pytań i odmawiał zeznań. W żadnym razie nie był zastraszany, ale w najmniejszym stopniu nie dał powodów do satysfakcji”.
Holmes napisał: „Nie byłem w stanie znieść tych oskarżeń ani odpowiadać na liczne pytania”. Powiedział Barlowowi, że panna Williams i „Hatch” najwyraźniej zabili również Howarda.
Odwieziono go do Moyamensing. Zaczął na poważnie szukać wydawcy swoich wspomnień, w nadziei, że uda mu się je szybko opublikować i zmienić opinię publiczną na swoją korzyść. Skoro nie mógł bezpośrednio wykorzystać swoich wielkich zdolności przekonywania, chciał przynajmniej spróbować uczynić to pośrednio. Zawarł umowę z Johnem Kingiem, dziennikarzem, który miał się zająć wydaniem i sprzedażą książki.
Napisał do Kinga: „Uważam, że powinien Pan uzyskać z nowojorskiego »Heralda« i filadelfijskiego »Press« wszystkie wycinki, jakie mają, i przekazać te, które wybierzemy, drukarzowi, żeby je zgalwanizował na własny koszt”. Szczególnie zależało mu na zdjęciu z „Heralda”, na którym był sportretowany z brodą. Chciał mieć również „odręczne podpisy obu moich nazwisk (Holmes i Mudgett) wygrawerowane i powielone galwanicznie, które pojawiłyby się pod zdjęciem”. Chciał, żeby to wszystko wykonano szybko, aby, gdy tylko rękopis zostanie złożony w drukarni, wszystkie elementy książki były gotowe do druku.
Dał Kingowi kilka wskazówek handlowych: „Jak tylko książka zostanie opublikowana, niech ją Pan umieści na stojakach z prasą w Filadelfii i Nowym Jorku. Niech Pan wybierze jedną dobrą ulicę, zostawi tam książkę i za pół godziny wróci po pieniądze. Nie ma sensu robić tego przed południem, kiedy ludzie są zajęci. Prowadziłem w ten sposób sprzedaż jako student i wiem, że ta metoda działa”.
„Poza tym, jeśli lubi Pan podróżować, niech Pan przejedzie po miejscach wymienionych w książce i spędzi kilka dni w Chicago, Detroit i Indianapolis. Niech Pan prześle egzemplarze książki do gazet w tych miastach, aby zamieściły swój komentarz, to pomoże sprzedaży [...]”.
Świadom, że również ten list zostanie przeczytany przez stróżów prawa, wykorzystał go do głoszenia swojej niewinności. Nalegał, żeby King, kiedy wymagania sprzedaży zaprowadzą go do Chicago, udał się do konkretnego hotelu, przeszukał księgi hotelowe i odebrał od recepcjonistów oświadczenie pod przysięgą, że Minnie Williams zatrzymała się tam wraz z Holmesem na długo po swojej rzekomej śmierci.
„Jeśli była wtedy trupem, była trupem wyjątkowo żywym” — napisał do Kinga.