Podziękowania

Podziękowania

Jest to moja trzecia książka przygotowana dla wydawnictwa Crown Publishers z pomocą Betty Prashker, która jeszcze raz dowiodła, że jest jednym z najlepszych redaktorów w Nowym Jorku — pewnym siebie, przekonującym, dającym wsparcie. Każdy pisarz potrzebuje wsparcia, a ona hojnie mi go udzielała. Wsparcia potrzebuje również każda książka, a wspaniały zespół z wydawnictwa Crown pomógł mojemu dziełu dotrzeć do wielu czytelników. Chciałbym tu szczególnie podziękować Stevemu Rossowi, wydawcy, Andrewowi Martinowi, Joan DeMayo i Tinie Constable, geniuszom promocji, oraz Penny Simon, doświadczonej rzeczniczce prasowej, o jakiej marzy większość twórców.

Doświadczyłem również błogosławieństwa posiadania genialnego agenta, Davida Blacka, którego instynkt, jeśli chodzi o teksty — i doskonałe wino — jest niezrównany. I który jest równocześnie wspaniałym człowiekiem.

Wszyscy członkowie mojej rodziny dokładali starań, żeby utrzymać mnie przy zdrowych zmysłach. Nie napisałbym tej książki bez pomocy mojej żony, Christine Gleason, lekarki z zawodu, a jednocześnie urodzonej redaktorki. Jej zdanie było mi drogowskazem. Nasze trzy córki udowodniły mi, co się liczy naprawdę. A mój pies — że nic się nie liczy oprócz kolacji.

Maszynopis zgodziło się przeczytać dwoje moich przyjaciół pisarzy. Udzielili mi wielu mądrych wskazówek krytycznych. Robin Marantz Henig przysłał mi dwanaście stron drobiazgowych uwag — z większości z nich skorzystałem. Carrie Dolan, jedna z najlepszych i najzabawniejszych pisarek, jakie znam, przedstawiła swoje uwagi krytyczne w taki sposób, że wyglądały jak komplementy. Posiada w tym zakresie talent, jakiego brakuje wielu redaktorom.

Dziękuję również doktorowi Jamesowi Raneyowi, psychiatrze i biegłemu sądowemu z Seattle, za przeczytanie maszynopisu książki i zdiagnozowanie choroby psychicznej, na którą najprawdopodobniej cierpiał Holmes. Gunny Harboe, architekt z Chicago, który kierował restauracją dwóch nadal istniejących budynków autorstwa Burnhama i Roota — Reliance i Rookery — oprowadził mnie po nich i pokazał mi bibliotekę Burnhama, której przywrócono jej oryginalne ciepło.

Na koniec słówko o samym Chicago: wiedziałem niewiele o tym mieście, kiedy zaczynałem pracę nad książką. Miejsce akcji jest dla mnie zawsze bardzo ważne, a dzisiejsze Chicago ma równie silną osobowość jak to z 1893 roku. Zakochałem się w tym mieście, w ludziach, których tam poznałem, a przede wszystkim w jeziorze i jego nastrojach, które zmieniają się radykalnie w zależności od pory roku, a często nawet z dnia na dzień i z godziny na godzinę.

Muszę wam się zwierzyć ze wstydliwej tajemnicy: kocham Chicago najbardziej, kiedy jest tam zimno.