Fermín Revueltas i Siqueiros zarzucają Diegowi zniszczenie murali Xaviera Guerrero w Ministerstwie Edukacji Publicznej. I jeszcze złe traktowanie Jeane’a Charlota i Amada de la Cuevy. Coraz bardziej agresywny David Alfaro Siqueiros uderza w stół w domu przy Mixcalco, a Revueltas – nie tak wysoki i silny – idzie w jego ślady. Diego przyjmuje ten podwójny atak ze stoickim spokojem. Lupe krzyczy z kuchni:
– Pozwolisz, żeby tych dwóch darmozjadów robiło z ciebie głupka? Nie wstyd ci?
– Za pozwoleniem, Diego – podnosi się Siqueiros.
W asyście Fermína Revueltasa wchodzi do kuchni, łapie Lupe za ramiona, wpycha do pokoju i zamyka na klucz. Nieulękły Diego nie rusza palcem, by mu przeszkodzić.
– Sam zdecydujesz, kiedy wypuścić bestię. – Siqueiros podaje mu klucz i żegnają się, jakby nic nie zaszło.
Kilka dni później Siqueiros czyta na pierwszej stronie „La Prensa”, że w oknie Diega Rivery przy Mixcalco wisi transparent: „W tym domu nie postawi więcej nogi ten alfons Siqueiros ani jego koleś pijaczyna Revueltas”.
W wyniku drugiej ciąży nieufność Lupe rośnie. „Idziesz do kogoś”, rzuca w twarz Diegowi. Stoi przed nim ubrana na czarno, czeka na wyjaśnienia. Znużony Diego w odpowiedzi jedynie zamyka oczy, Lupe pisze więc do Tiny list, w którym wyzywa ją od kurew.
Ledwo przykłada głowę do poduszki, już przypomina sobie o Włoszce, w myślach widzi, jak tamta chodzi, je, śpi. Odtwarza w głowie historię ich znajomości: z początku się polubiły, ale potem Tina bardzo się zmieniła. Podczas swojej pierwszej wizyty w Meksyku wydawała jej się elegancka, delikatna, w dobrze skrojonej czarnej spódnicy, w modnych pantoflach z paseczkiem. „To na pewno włoskie buty”. Śmiała się, ładnie poruszała, a przede wszystkim miała eleganckie i wdzięczne maniery. Łapała Lupe pod ramię, by pogratulować jej pięknej pienistej czekolady, i śpiewnym głosem mówiła: „¡Bravo, bravo!”. Ale kiedy Weston wrócił do Kalifornii i zostawił ją w Meksyku, zaniedbała się i Lupe z towarzyszką Conchą wkrótce odnotowały zmianę. „Popatrz tylko, nieźle się zapuściła”.
Lupe mówi do Conchy: „Widzisz, jak komunizm szkodzi kobietom? Tamta gringo albo nasza Włoszka, czy kto tam jeszcze, nosi się żałośnie, nie dba o siebie, łazi potargana i stale w tych samych ciuchach”. „No pewnie, ty za to jesteś zawsze prosto od fryzjera!”, odgryza się Concha. „Może i mam niesforne włosy, ale nie chodzę rozkudłana jak ta karłowata komunistka! Zdaje się, że prawili jej tyle komplementów, aż wreszcie sama we wszystko uwierzyła”.
– Zazdrość cię zaślepia, twój brat Federico nie wychodzi z jej domu. Xavier Guerrero się w niej kocha, a Kubańczyk Julio Antonio Mella, bardzo zresztą przystojny, przychodzi do redakcji „El Machete” wyłącznie po to, żeby ją zobaczyć.
– A po co ona tam siedzi, skoro nic nie umie?
– Robi zdjęcia i pisze na maszynie.
Niewiele sobie robiąc z napadów zazdrości Gniadej Mulicy, Diego poświęca się kaplicy w Chapingo, dokąd udaje się codziennie o świcie. Jeździ pociągiem do Texcoco z dwoma murarzami, Juanem Rojano i Efigeniem Tellezem. Do tego malarze Pablo O’Higgins, Ramón Alba Guadarrama, najmłodszy Máximo Pacheco i ich pomocnicy.
W 1923 roku rząd Obregóna przeniósł tu do dawnej hacjendy, w której wyrabiano pulque, Państwową Akademię Rolną. Przez okna pociągu widać agawy maszerujące w zwartych szeregach, stojące na baczność dęby i drzewa pieprzowe, falowanie kukurydzy. Diega pochłaniają rozważania o kolorach i proporcjach, a także próby odgadnięcia, o czym myśli Máximo Pacheco, pasterz z plemienia Otomi uśmiechający się do niego ze swojego miejsca w wagonie.
– Tutaj nie rośnie pszenica? Wolę chleb niż tortillę – oświadcza Pacheco.
– U nas uprawia się kukurydzę, należysz do kultury kukurydzy, a Pablo, nasz blondynek, do kultury pszenicy.
– To czemu je tortille jak ja?
– Bo chce być Meksykaninem.
– No to pięknie! Chleb zawsze jest lepszy.
Dawna hacjenda w Chapingo ma dziesięć tysięcy hektarów płaskiego i żyznego terenu. Kiedyś był tu jezuicki raj, a teraz błąkają się po tych miejscach niedowiarkowie i ateiści.
Diego wraca wykończony do domu, a Lupe od razu atakuje:
– Chcesz powiedzieć, że zapłacą ci tylko dwadzieścia pesos?
– Tak, a z tego dam jeszcze coś pomocnikom.
– Dwadzieścia pesos! Przecież tyle dostaje malarz ścienny. Nie mogę w to uwierzyć, Brzuchaczu! Pamiętaj, że będziesz miał dziecko.
– My, malarze, jesteśmy robotnikami, nie burżujami.
– Ale twoja rodzina musi jeść.
– Tak, Lupe, ale my, muraliści, pracujemy dla ludu i dalecy jesteśmy od burżuazyjnego indywidualizmu. Jak myślisz, ile zarabia Orozco?
– W głowie mi się nie mieści, że malujesz ściany w Ministerstwie Edukacji, w kaplicy w Chapingo i nie wiem już, gdzie jeszcze, a nie masz na najprostsze potrzeby!
W Chapingo, malując Pieśń ziemi19, Diego oddaje hołd reformie rolnej. Na frontowej ścianie nad schodami pisze: „Tu uczymy wykorzystywać ziemię. Nie ludzi”. Przywołuje mity greckie, sierp i młot, w ręce robotników i chłopów wkłada czerwoną gwiazdę. Porzuca ochrę. Wybiera błękit i czerwień, jasny błękit nieba w Chapingo i czerwień róż, których wszędzie tam pełno.
Odziewa Emiliana Zapatę i Otilia Montaño, nawozi ziemię ich ciałem. To dwóch poległych chwytających za serce, owiniętych w czerwone sarape swoich poglądów, ze spokojną twarzą i wąsem, który pomimo śmierci rośnie mocny i gęsty niczym kukurydza. Diego wyprzedza skromną postać literackiego Zapaty nakreśloną piórem Jesúsa Sotelo Inclána, pisarza wzrastającego w czasach głodu, pierwszego, który oddał sprawiedliwość przywódcy i bronił go w książce Pochodzenie i walka Zapaty20. W czasie Decena Trágica21 matka Sotelo Inclána widziała, jak biedacy zbierają z chodnika i zjadają skórki opuncji.
Diego prosi Lupe, będącą wówczas w ciąży, żeby pozowała mu ze swoim nabrzmiałym brzuchem.
– Będziesz główną postacią muralu za ołtarzem. Jesteś idealnym wyobrażeniem płodnej ziemi. Będziesz symbolizowała ziemię, wodę, ogień, wiatr, siłę życia…
– Na ołtarzu?
– Tak, jako Matka Ziemia. Ukoronuję cię tęczą rozwiewaną przez cztery wiatry.
– Kto jeszcze będzie ci pozował? – Lupe nabiera podejrzeń.
– Ty, Graziella Garbalosa, Concha Michel, Luz Martínez…
– A Włoszkę pseudofotografkę też namalujesz? – przerywa mu.
Ku jej rozpaczy Diego z zapałem portretuje Tinę Modotti. To właśnie ją widać na jednym z najpiękniejszych aktów: Śpiąca ziemia22 to ona, choć czarne włosy skrywają jej twarz.
– Na dłoni posadzę ci małą agawę, wyzwanie rzucone nowoczesności.
Kiełkowanie23 zmienia Tinę w drzewo, korzeń, topolę. Pozowanie z rękoma uniesionymi do góry jest bardzo ciężkie, lecz Tina nigdy się nie skarży. Pozowałaby Diegowi w każdej pozie, w kucki, na brzuchu, z członkami rozrzuconymi w paroksyzmie. Niektóre sesje są mozolne i długie, jednak ona nigdy nie narzeka, nie przerażają jej nawet ataki Lupe:
– Do ciebie nie mam pretensji – rzuca ta ostatnia. – Pretensje mam do tego niewdzięcznika, bo noszę jego drugie dziecko i powinien nas utrzymywać. Ja nie mogę pracować, bo nasza córeczka jest słaba. Jeśli chodzi o tego bydlaka, interesuje mnie wyłącznie kasa, jaką zarabia.
– Mnie za to nie interesuje nic z tego, na czym zależy tobie, Lupe. Podziwiam go jako artystę. Pozowanie dla niego to przywilej. Nie zagrażam pieniądzom za obrazy i rysunki…
– No to zobaczymy, czy Brzuchacz ze swoim ślimaczkiem podoła twoim nienasyconym apetytom, szmato…
Lupe nawet sobie nie wyobraża, że Tina i Diego godzinami rozprawiają o Uccellu, Giotcie i Pierze della Francesca. Diego dochodzi do wniosku, że Kodak lada chwila zdetronizuje malarstwo. „Fotografii trzeba się bać”. Lupe natomiast w kółko rozwodzi się nad drożyzną tortilli i tym, jakie z tych cudzoziemek są kurewki. W życiu nie domyśliłaby się, że Diego znalazł w Tinie rozmówczynię na swoim poziomie. Modernizm, techniki zagrażające przyszłości malarstwa to tematy ważne dla obojga. Stadion Narodowy w budowie będzie mógł przyjąć siedemdziesiąt tysięcy widzów, sztuka staje się monumentalna. Jak patrzeć na świat w dobie postępu technologicznego? Tina robi zdjęcia nowego budynku wznoszonego według planów architekta Carlosa Obregóna Santacilii, chodzi pod gmatwaniną kabli elektrycznych i telefonicznych, portretuje je swoim ciężkim graflexem.
Dla Lupe fakt, że Diego Rivera, jej mąż, przygląda się codziennie nagiemu ciału innej kobiety, stanowi niewyobrażalną zniewagę. Pewnie że dawniej, w Amfiteatrze Bolivara, Diego namalował wiele aktów, ale wtedy ona jeszcze nie pojawiła się w jego życiu. Tylko ona – legalna małżonka – może się przed nim rozbierać. Podlec! Zżera ją zazdrość i ze smutkiem przygląda się własnemu ciału. „Czy ja brzydnę?” Spojrzeniem – palącym niczym siarka – mogłaby spopielić tę całą Monotti, jak również każdą inną z owych kurewek, co to kręcą się wokół Diega. To jej przed Bogiem poślubiony mąż. Tylko ona, doña Lupe Marín, jest żoną Rivery.
Carleton Beals i Edward Weston jadą do Chapingo i odnotowują w swoich dziennikach wielkie wrażenie, jakie wywarły na nich murale. Dwa potężne akty zdominowały całą przestrzeń: po prawej Tina Modotti, po lewej Lupe Marín, obie wyzywające, posągowe. Dla Westona fakt, że Diego wybrał na modelkę Tinę, stanowi niezasłużony zaszczyt; dzięki Diegowi Riverze Tina staje się częścią światowej historii sztuki. Tina także jest wdzięczna, że największy malarz kontynentu amerykańskiego wybrał ją spośród wszystkich kobiet.
Przyczynienie się do większej chwały meksykańskiego muralizmu, który wraz z Westonem znają od podszewki, bo nieraz go fotografowali, to dla nich przywilej. Jeśli dzika żona Diega tego nie rozumie, Bóg z nią. Znoszenie jej obelg to poświęcenie w imię sztuki.
Lupe wychyla się przez poręcz balkonu i wygląda na ulicę Mixcalco. Akurat nadchodzi Diego, trzymając Tinę pod ramię. Śmieją się. Lupe w jednej chwili przeistacza się w bazyliszka i krzyczy z góry:
– Co robisz z tą kurwą, bezwstydniku? Wyglądacie jak parka zakochanych!
Tina, która miała pozować, obraca się na pięcie.
„Jeśli jeszcze raz spotkasz się z tą szmatą, następnym razem jak tylko przyjdą twoi towarzysze z Partii Komunistycznej, rozbiorę się przed nimi – grozi mu. – Siądę sobie na twoim fotelu, żeby mnie poznali w całej okazałości i zobaczyli, że jestem znacznie lepsza od tej całej Włoszki. Nawet nie wiesz, ile razy przyprawiła ci rogi, bo z tego co mi wiadomo, twoja Tinusia kładzie się ze wszystkimi, poczynając od tego konusa Xaviera Guerrero”.
18 czerwca 1927 roku na świat przychodzi Ruth, śniada jak jej matka, z wyłupiastymi oczami po ojcu.
– Ta mała jest ciemniejsza niż chapopote24 – woła Diego i od tej pory nazywa córkę Chapo.
Lupe zajmuje się Pico i Chapo. Diego nie widuje dziewczynek nawet w niedzielę. Wraca do domu o drugiej lub trzeciej w nocy i pada na posłanie jak Tlaloc na ziemię. Przebywa z żoną i córkami jedynie podczas uroczystości w domu przy Mixcalco.
Zazdrość Lupe trzymającej w ramionach malutką Chapo sprawia, że Diego coraz bardziej oddala się od domu.
Bojowniczka Tina spędza całe dnie przed maszyną do pisania w redakcji „El Machete” przy ulicy Uruguay. Robi zdjęcia, które trafiają na pierwszą stronę. Nawet jeśli Weston uciekł od niej do Kalifornii – jak utrzymuje Lupe – Tina w Meksyku nadal jest kobietą, której wszyscy pożądają.
„Weston nie wziął jej ze sobą, bo to szmata”, upiera się Lupe.