ROZDZIAŁ 31
EGIPCJANIN

Lupe Marín jest przerażona śmiercią Jorge Cuesty. Jak dobrze, że oddaliła się od tego potwora, jak dobrze, że oskarżyła go w Jedynej. Jak doskonale utrafiła, informując o wszystkim doktora Laforę; przewidziała to wszystko i uciekła na czas.

Lupe nie poświęca ani jednej myśli swojemu synowi Antoniowi, żywemu dowodowi, że kiedyś szalała za Cuestą, była w nim zadurzona po uszy, co powtarzała na prawo i lewo. Nie zna współczucia względem tego mężczyzny tyleż błyskotliwego, co zdesperowanego, z którym odkryła przyjemność lektury, za co nie poczuwa się do najmniejszej wdzięczności.

– Biłabym pokłony przed facetem takim jak Jorge, gdybym wcześniej nie poznała Diega. Nie zamierzam mu wybaczyć jego końcowego szaleństwa – zwierza się Conchy Michel.

– Przedtem nie chciałaś o nim nawet słyszeć, skąd ci się teraz wzięły te pokłony?

– To było dawniej, teraz przemyślałam wszystko i zrozumiałam, że musiał wiele wycierpieć.

– Powiedz to Ruth.

Lupe woli walczyć samodzielnie ze swoimi demonami. Przyznanie się do własnych słabości oznaczałoby przyznanie się do błędu i dopuszczenie myśli, że jej powieść – jedna wielka kalumnia – dodatkowo przyczyniła się do zniszczenia Jorge Cuesty.

– Nie wstyd ci, mamo? – zapytała ją kiedyś Ruth.

– Nic się nie martw, i tak nikt tego nie przeczytał.

Odwiedza doktora Laforę. „To niezwykle inteligentny człowiek, wiele się od niego uczę”. Jednak Lafora unika jak może tematu Jorge, do tego stopnia, że Lupe w końcu rezygnuje. „Może tak jest lepiej. Trzeba zacząć nowy rozdział”. Mimo to nocą wciąż powraca do niej myśl o Jorge, nieustannie krąży wokół tego tematu: jej życie z Jorge, Jorge i jego śmierć.

W soboty i niedziele Pico i Chapo umawiają się z przyjaciółmi lub idą do Niebieskiego Domu, choć zdarza się to coraz rzadziej. „Nie chcę siedzieć przy łóżku Fridy”, mówi Mała Lupe.

Lupe często zaprasza Conchę Michel do siebie na Tampico 8, bo przyjaciółka uwielbia jej kuchnię: „Prawdziwe delicje”. Gdy nie ma gości, Marín wypija filiżankę owsianki lub je jakiś owoc. Pije bardzo niewiele wody. Czasem Concha zaprasza ją do jakiejś restauracji, gdzie Lupe wybiera strategiczny stolik, by widzieć, kto wchodzi: „No popatrz tylko, znam tego deputowanego, ale ta kobieta to na pewno nie jego żona. Zauważyłaś, jaka gruba jest żona rektora?”.

Nie bije już córek, ale dalej na nie krzyczy, nawet jeśli ich przyjaciółki ją podziwiają: „Jaka elegancka jest twoja mama! Jak świetnie gotuje twoja mama! Jaką ciekawą osobowość ma twoja mama! Uwielbiam twoją mamę!”.

Lupe Marín umie uwodzić.

Jeden z uczelnianych kolegów Lupe, Juan Manuel Gómez Morín, wyróżnia się sposobem bycia. Mała Lupe uważnie i z podziwem przysłuchuje się jego wypowiedziom na zajęciach. Jest uparty, niemal zawsze wygrywa w dyskusjach. „Juanie Manuelu, znów muszę się poddać”, mówi profesor prawa konstytucyjnego, kiedy widzi, że student po raz kolejny podnosi rękę. Dziewczyny uganiają się za nim, bo jest przystojny i dobrze wychowany, jednak on patrzy tylko na Lupe Riverę.

– Co zamierzasz? Wpadła ci w oko ni mniej ni więcej tylko córka samego Diega Rivery – ostrzega swojego przyjaciela z Guadalajary Efraín, syn Gónzaleza Luny.

Juan Manuel też nosi nie byle jakie nazwisko, jest synem Manuela Gómeza Morína, rektora Narodowego Uniwersytetu Meksyku UNAM w 1933 roku, założyciela Banku Meksyku i Partii Akcji Narodowej (PAN), to nie byle co. PAN przeciwstawia się całkiem słusznie oportunizmowi PRI (Partii Rewolucyjno-Instytucjonalnej), winnej problemom Meksyku, których z biegiem czasu wciąż przybywa.

Lupe bardzo szybko dochodzi do wniosku, że młody Gómez Morín jest mężczyzną jej życia, lecz kiedy mówi o tym Diegowi Riverze, muraliście paleta i pędzel wypadają z rąk, bo łapie się za głowę:

– Tylu jest chłopaków, a ty musiałaś się zakochać akurat w tym?

– Tato, kiedy go poznasz…

– Lupe, czy ty w ogóle wiesz, kim jest jego ojciec?

– Nie zamierzam wychodzić za jego ojca.

– Wychodzić? Zwariowałaś! Zapomnij o nim. Jego ojciec to największy reakcjonista w Meksyku.

Małą Lupe rozmowy z matką kosztują wiele nerwów, z reguły łatwiej dogaduje się z Diegiem, który na wszystko się zgadza, ale w tym wypadku ucieka się do tej, którą uważa za ostateczny autorytet.

Lupe Marín ze zdumieniem przyjmuje córkę o piątej po południu.

– Tym razem co znowu? Jesteś chora?

– Nie, byłam u taty, jest nieznośny, powinnaś z nim porozmawiać.

– A o czym to?

– Powiedz mu, że Juan Manuel to porządny i pracowity człowiek, że przykłada się do nauki… I że go kocham.

– Po kiego diabła musiałaś się zakochać w tym typie? Choć muszę przyznać, że dobrze się ubiera…

Entuzjazm Małej Lupe przypomina jej własną fascynację Diegiem: „Boże mój, jakie my kobiety jesteśmy głupie”.

– Posłuchaj, twój ojciec poświęci wszystko dla swojego przeklętego komunizmu, i jeśli ci powiedział, że ten typ jest wrogiem ludu, to zapamiętaj sobie, że nikt ani nic nie wybije mu tego z głowy.

– Och, mamo, nie bądź śmieszna! Jak mógłby być wrogiem ludu?

– Jeśli naprawdę go kochasz, nie zwracaj na nikogo uwagi – wtrąca Ruth.

Mała Lupe idzie za radą siostry i zakochuje się w Juanie Manuelu niczym szekspirowska Julia w Romeo.

Ruth fascynuje się teatrem, Salvador Novo daje jej nawet małe role i oklaskuje ją, gdy wychodzi na scenę. Diego proponuje, że da jej list do włoskiego reżysera Vittoria De Sica. Ruth nie posiada się z radości: „Tato, gdybym mogła z nim pracować, byłabym zachwycona”. Jedzie do Włoch, a kiedy wręcza reżyserowi list, De Sica obsadza ją w swoim dziele. Na scenę wychodzi także inna Meksykanka, śniada i czarnowłosa Columba Domínguez, odtwórczyni głównej roli w filmie L’edera. Ledwo widzi nową, dopada ją zazdrość. „Myślę, że powinnam raczej zająć się historią sztuki”, poddaje się Ruth i postanawia pojechać do Egiptu.

Nie da się zwiedzić Muzeum Egipskiego w Kairze w jeden dzień. „Mój ojciec jest faraonem”, stwierdza na widok Tutanchamona, w szczególności po tym, jak Yusef, dyrektor, dowiedziawszy się, że jest córką Diega Rivery, zaprasza ją na obiad. „Ile drzwi otwiera przede mną tata!” Kłania się jej Sfinks, mumie wychodzą ze swych sarkofagów. Ruth dokładnie ogląda każdą monetę i każdy papirus, mimo że hieroglify nic jej nie mówią. „Mamy to samo w Meksyku – oświadcza Yusefowi – stare kodeksy opowiadają o przeszłości, a nasze urny są lepsze niż wasze”. Dyrektor uśmiecha się, widząc jej entuzjazm. „Jeśli ma pani ochotę zjeść ze mną jutro, zapraszam jeszcze raz, chciałbym, żeby spróbowała pani najlepszych daktyli w Egipcie”. W południe, po zjedzeniu śródziemnomorskiego kushari i o krok przed przeistoczeniem się w Nefertiti, młoda Ruth czuje się posiadaczką piramidy Cheopsa, Chefren i Neferirkare i zakochuje się w tym młodym opalonym mężczyźnie o ogromnych czarnych oczach, który zlewa jej się w jedno z Ramzesem I.

Yusef jest jak Nil, powolny i kręty, biegnie od Babilonii i Macedonii aż do ich stołu, uwodzi ją. Ruth pisze do Diega Rivery, że weźmie w Kairze ślub. Pamięta entuzjazm, w jaki wpadł Diego, przeczytawszy, że muzułmański żołnierz, generał Nasser, chciał obalić króla Faruka narzuconego przez Anglików.

Lupe Marín atakuje Diega: „To wszystko twoja wina, bo pozwalasz jej robić, na co jej tylko przyjdzie ochota”. Diego pisze do córki: „Posłuchaj, Nefertiti, to wszystko idzie za szybko, wróć do Meksyku, Ty i Twój Ramzes musicie się lepiej poznać; poczekaj chwilę, jeśli naprawdę Cię kocha, przyleci po Ciebie na latającym dywanie”, ale Ruth nic nie jest w stanie zatrzymać.

Po miesiącu odkrywa, że największy macho pośród meksykańskich samców nie jest tak zazdrosny jak jej Yusef. Nazywa ją Azeneth, zabrania wychodzić na ulicę i malować sobie oczu. Mędrzec, który pokazał jej starożytny Egipt, okazuje się apodyktycznym nauczycielem, szpieguje ją i zamyka na klucz. Miarka się przebiera, kiedy Yusef sprowadza hydraulika, żeby naprawił umywalkę, a Ruth z nudów przygląda się, jak tamten pracuje. Jej mąż wszczyna skandal. Ruth ma dosyć, ucieka przez okno i biegnie poprosić o azyl w ambasadzie Meksyku. „Jestem córką Diega Rivery, zawieźcie mnie na lotnisko, chcę wrócić do Meksyku”.

Kiedy wreszcie dociera do Coyoacán, przysięga Diegowi, że drugi raz nie popełni takiego błędu. Lupe pyta ją tylko:

– Słuchaj no, a ten twój Arab zawijał sobie szmatę na głowie?

Ruth, już odegipcjowana, postanawia zostać architektem i żeby zadowolić ojca, wybiera proletariacką politechnikę. Jest pierwszą kobietą, jaka pojawia się w Szkole Inżynieryjnej.

Trzy lata później generał Nasser przyjmuje prezydenturę i nacjonalizuje kanał Sueski ku wielkiemu zadowoleniu muralisty i jego córek.

Diego nie posiada się z dumy. Fakt, że jego starsza córka Lupe zarabia własne pieniądze, kiedy inne kobiety w jej wieku próbują jedynie dobrze wydać się za mąż, a jego ulubienica Ruth jest pierwszą i jedyną kobietą w Szkole Inżynieryjnej, to dla niego powód do wielkiej satysfakcji.

Popalając trawkę, Frida przyklaskuje decyzjom córek Diega, choć nie podziela ich upodobań. Krytykuje Małą Lupe i jej przyjaciół, których nazywa „burżujami z Nacional Financiera”, ponieważ zbierają się w Sanbornsie przy Madero 4, w La Casa de los Azulejos. „Przychodzą tam sami gringo jak pączusie w maśle”. Kahlo woli L’Escargot, Manola albo pieczone mięso z Tampico. Mówi też o kompleksie Edypa u Ruth i ośmiela się jej zasugerować: „Czemu nie spróbujesz żyć z dala od ojca? Podobnie jak ty uwielbiałam swojego tatę i dotrzymywałam mu towarzystwa w pracy, kiedy robił zdjęcia, oraz wkładałam chusteczkę do ust, jak miał te swoje drgawki, ale ty to już przesadzasz”.