Lupe Marín czuje się dotknięta zachowaniem starszej córki. Podczas kłótni Mała Lupe wychodzi, trzaskając drzwiami: „Idę do taty”. Relacje z siostrą też ma nie najlepsze, bo jest zazdrosna o miłość Diega. Oświadcza: „Najlepsi specjaliści w tym kraju pochodzą z UNAM-u”, na co Ruth odparowuje: „Najlepsze jointy też”. Starczy, że Diego lub Lupe pochwalą Ruth, a już starsza córka się zaperza.
– Dom Rivera-Marín znów w stanie wojny – śmieje się Concha Michel.
Lupe Rivera szuka schronienia u boku Juana Manuela, uosabiającego przeciwieństwo wszystkiego, co przeżyła do tej pory. Spędzają całe dnie, trzymając się za ręce, a krytyki Diega i pogróżki Lupe tylko jeszcze mocniej ich jednoczą, do tego stopnia, że Mała Lupe chodzi z narzeczonym nawet na mszę.
Doña Lupe Marín (jak mówi na nią Juan Manuel) domyśla się, że o komuniście Diegu Riverze źle się mówi w domu Gomezów Morínów, ale nie podejrzewa, że ją samą mają tam za nędzną kreaturę. W domu przy alei Nuevo León wspominają o „tej kobiecie” jako o zatraconej i upierają się, że nie ma żadnych zasad moralnych. Poza tym wyszła za inżyniera chemika Jorge Cuestę, znajomego Gómeza Morína, i porzuciła swojego syna. „Jej obie córki nie są nawet ochrzczone”.
Doña Lydia Torres, matka Juana Manuela, gorliwie przyjmuje komunię na mszy o ósmej, nie toleruje dyskusji ani pompatycznych słów i dziękuje Panu przed każdym posiłkiem. Bardziej wyrozumiała niż jej mąż próbuje występować jako mediator między Juanem Manuelem a jego ojcem.
Jedyne, w czym są do siebie podobne doña Lydia i doña Lupe, to fakt, że mają w domu decydujący głos. Kiedy doña Lydia zaczyna sobie wyłamywać palce, Gómez Morín zgadza się na wszystko. Choć jego żona tłumaczy, że to „nic poważnego”, don Manuel jest zły na syna: „Czy ty nie widzisz, z jakiej rodziny pochodzi ta dziewczyna?”.
Za to Lupe Marín lubi Juana Manuela.
– Wiesz co? Ten typ bardzo dobrze się ubiera, jest przystojniejszy od Echeverríi i dużo lepiej wychowany. Poza tym jesteś już wystarczająco dorosła, żeby za siebie decydować.
Lupe Marín nie dostrzega, że ta czuła, niewinna, nieśmiała i skora do uśmiechu dziewczyna o wesołych oczach musi radzić sobie w życiu z balastem: jest córką Diega Rivery. Mała Lupe wstydzi się przyznawać, kim są jej rodzice; od dzieciństwa i młodości szuka kogoś, na kim mogłaby się wesprzeć. Do wszystkich podchodzi z pytającym spojrzeniem. Tłumi swój kompleks niższości pracą. Gasi światło w swoim pokoju, dopiero gdy jest pewna, że zapamiętała zasady szkoły formalistów Kelsena.
Ruth tak bardzo zajmują sklepienia i łuki, obciążenia i dźwignie na zajęciach na politechnice, że nie ma czasu przejmować się zmartwieniami siostry. Obie wracają do domu przy Tampico 8, kiedy ich matka już śpi. Lupe nie tęskni za nimi, bo spędza cały dzień przy maszynie. Szyje córkom ubrania, których zazdroszczą im koleżanki: „Ruth, jaka piękna spódnica! Przywiozłaś z Paryża?”.
Któregoś dnia Lupe Marín wraca ze swoich lekcji z mnóstwem szpilek powpinanych w ubranie i spotyka Lupe i Juana Manuela w kuchni.
– A wy co? Nie macie zajęć?
– Mamo, musimy z tobą porozmawiać.
– No to rozmawiajcie…
– Jestem w ciąży.
– Czy wyście się wczoraj urodzili, że nie wiecie, jak się robi takie rzeczy?
– Proszę pani! – obrusza się Juan Manuel.
– Niech się pan zamknie! Nie zorientowałaś się? – pyta córki.
– Ale mamo, skąd mam wiedzieć takie rzeczy, skoro nigdy mi nic nie mówiłaś?
– Głupia dziewucha! Teraz się jeszcze okazuje, że to moja wina.
Juan Manuel i Mała Lupe trzymając się za rękę, wychodzą z domu przy Tampico. „Idę do taty”.
– Na pewno będzie zachwycony! Powiedz mu, żeby ci namalował portret.
Dla Diega ta wiadomość to prawdziwa katastrofa:
– Jak to możliwe, że mój pierwszy wnuk będzie nosił nazwisko mojego najgorszego wroga?
– Tato, nie obchodzi mnie, czy to twój najgorszy wróg, zakochałam się i tyle.
Dla don Manuela Gómeza Morína wiadomość też stanowi autentyczną tragedię. Jego najstarszy syn, najbardziej do niego podobny, jego spadkobierca, chłopak ze wspaniałą przyszłością!
Ruth pyta tylko: „A twoja kariera?”. Lupe nie skończyła jeszcze studiów, ale pracuje już w Nacional Financiera. Jak zamierza zajmować się dzieckiem? Wszystko wpędza ją w kompleksy: „Moja siostra Ruth jest ładniejsza. Rodzice kochają Ruth bardziej niż mnie. Ruth jest wysoka, a ja niska. Kiedy tata widzi Ruth, od razu ją przytula; po obudzeniu najpierw odzywa się do Ruth. Ruth jest jego miłością, towarzyszką. Codziennie Ruth, Ruth i Ruth, na mnie nawet nie zerknie, bo nienawidzę komunistów”.
Ciąża potęguje jej niepewność. Nerwowość Lupe osiąga takie nasilenie, że znajomi muszą podnosić ją na duchu.
„Nie martw się, wszystko się ułoży”.
Niestety, nie układa się.
W 1946 roku ciąża Lupe Rivery stanowi skandal. „Dziecko będzie się nazywać »Zjednoczenie Narodowe«”. Krytyki względem Ruth nie dają na siebie czekać: „Córka Diega Rivery studiuje męski kierunek”. „To jedyna kobieta pośród tylu mężczyzn”. „Przekonacie się, że ta śniada tyka źle skończy”.
Siostry Rivera Marín dziedziczą po Diegu talent, a po Lupe siłę charakteru. Don Manuel Gómez Morín nawet nie próbuje poznać młodej Lupe i postanawia wysłać syna na jezuicki uniwersytet w Georgetown w Waszyngtonie. Zakochani naiwnie wierzą, że miłość przezwycięży każdy przesąd i że znów się połączą.
Juan Pablo przychodzi na świat 3 czerwca 1947 roku. Manuel Gómez Morín nie zgadza się, by nosił jego nazwisko. Babcia Isabel Preciado, która właśnie przyjechała z Guadalajary, unosi się honorem:
– Niech się nazywa Marín Preciado!
– Ależ mamo, jak mógłby się tak nazywać? Niech będzie Rivera, to nazwisko faktycznie jest znane – wtrąca Lupe Marín.
– Tak, niech będzie Rivera – kończy dyskusję Ruth.
Ostatecznie interweniuje doña Lydia i rejestrują dziecko pod nazwiskiem Juan Pablo Gómez Rivera.
Lupe Rivera mieszka u matki, która zajmuje się niemowlęciem. Kiedy doña Lydia odwiedza Juana Pabla, drzwi otwiera jej Lupe Marín. Mała Lupe pracuje w Nacional Financiera, a nocą studiuje prawo na uniwersytecie.
Lupe zanosi synka do gabinetu swojego wujka Francisca Marína, pediatry i młodszego brata matki.
– Patrz, wujku, jaki grubiutki, przyniosłam ci go, żeby się pochwalić.
Podczas badania coś niepokoi lekarza: „Słuchaj, twój synek jest napuchnięty. Nerki nie pracują, jak trzeba. Pojedziemy zaraz do Szpitala Pediatrycznego”.
– Doskonała diagnoza, Francisco – potwierdza pediatra Felipe Cacho. – Chłopiec ma guza na nerce, musi być natychmiast operowany.
W szpitalu do Lupe Rivery podchodzi piętnastoletnia wolontariuszka Chaneca Maldonado. Ma krągłą buzię i bardzo krótkie włosy.
– Nie martw się, wyjdzie z tego.
Kilka dni później młoda wolontariuszka odwiedza dziecko w jego domu przy Tampico. Lupe Marín otwiera jej drzwi z dzieckiem w ramionach.
– Przychodź na obiad, kiedy zechcesz – zaprasza.
Rok później Lupe Rivera kończy prawo. Dzięki pracy w Nacional Financiera nie cierpi biedy. Pewnego dnia do jej drzwi puka notariusz Roberto Cosío.
– Lupita, przychodzę od don Manuela, żeby ci powiedzieć, że jest gotów zaoferować ci pensję i pomóc, żebyś miała własny dom i uniezależniła się od matki.
– Szanowny panie – unosi się honorem Lupe – proszę zapytać don Manuela, czy nie wie, że jestem adwokatem i mogę sama utrzymać swojego syna? Od niego nie potrzebuję absolutnie niczego.
– Ale co też pani mówi?
– To, co pan słyszy, nie chcę ani grosza, a już tym bardziej, żeby mi wynajmował mieszkanie. Nie chcę niczego od tego człowieka.
Następnego dnia, wychodząc z Sanbornsa koło Nacional Financiera, Lupe natyka się na swojego teścia: „Przeklęty staruchu, nienawidzę cię, najchętniej splunęłabym ci w twarz”, myśli sobie.
Przechodzi obok, posyłając mu wyniosłe spojrzenie.
Diego obojętny na wszystko, co nie wiąże się z malarstwem, bierze wnuka na ręce. Szybko się męczy. Dzieci lubi tylko na obrazkach, które maluje.
– Jeśli ten jest spokrewniony z Gómezem Morínem, mam tylko nadzieję, że następny nie będzie wnukiem Francisca Franco – rzuca zgryźliwie.