ROZDZIAŁ SZESNASTY

 

Służący otworzyli podwójne drzwi, a Reece przygotowywał się do tego, aby w samotności nawiedzić komnatę swojej umierającej matki. Czuł kłucie w żołądku kiedy wchodził do ciemnego pokoju, oświetlonego jedynie przez migające pochodnie. Opiekunki pochylały się nad łóżkiem jego matki, nakładając jej na czoło maści. Hafold stała najbliżej niej. Reece martwił się przez całą podróż, że nie zdąży spotkać się z matką przed jej śmiercią – był więc bardzo wdzięczny losowi, że mu się to udało. To pierwsze miejsce w jakie się udał, po tym jak statek przybił do brzegu, nie był jeszcze nawet u Selese, aby przekazać jej wiadomości dotyczące ślubu.

Myśl o umierającej matce rozdzierała Reece’a od środka. Ze wszystkich dzieci, to Reece, najmłodszy, zawsze był z nią najbliżej. Zwierzali się sobie wzajemnie, a matka była dla niego milsza i delikatniejsza niż dla reszty jego rodzeństwa. Chroniła go przed wybuchami gniewu ojca i zawsze starała się upewnić, że miał wszystko co najlepsze. Myśl o tym, że matka umiera, sprawiała, że Reece czuł się jakby umierała też część niego. Najbardziej na świecie pragnął teraz, aby udało jej się dożyć do jego ślubu.

Zbliżający się ślub wprawiał Reece’a w zakłopotanie. Przez cały czas na statku, jego umysł wypełniały myśli o Starze, o ich spotkaniu, o tym jak bardzo ją kocha. Podczas podróży ciągle był zdecydowany, aby ją poślubić, aby zmusić się do przekazania tych wieści Selese.

Ale teraz, kiedy na nowo był w Królewskim Dworze, kiedy zobaczył wszystkie te szalone przygotowania do ślubu, nie był już tego taki pewny. To był spektakl. Królewski Dwór wyglądał piękniej niż kiedykolwiek, a wiele tysięcy ludzi przybywało z różnych zakątków Kręgu, i świata, aby zobaczyć to przedstawienie. Reece miał być w samym centrum wydarzeń. Zawiedzie nie tylko Selese, ale także swoją siostrę i Thorgrina, psując tak ważny dla nich dzień, do którego przygotowywali się w pocie czoła. Zawiedzie także tysiące ludzi, którzy zamiarują uczestniczyć w tej wielkiej uroczystości.

Jak mógłby coś takiego zrobić? Jak mógłby zdradzić swych ludzi? I przede wszystkim, jak mógłby zdradzić Selese? Myśl o tym jak bardzo ją zrani, wykańczała go do cna. Chodziło przecież o Selese, która zawsze była w stosunku do niego miła i wierna. Czy miał prawo podążać za swoimi emocjami, za swoim sercem? A może był samolubny, nie postępował właściwie zdradzając wszystkich wokoło?

Reece zupełnie nie wiedział co powinien zrobić. Czuł się niczym zdrajca, niczym najgorszy zdrajca na całym świecie.

Jedyną osobą, której nie zdradzał była Stara.

Pomyślał o niej i poczuł przypływ miłości, silny niczym fala, która byłaby w stanie zakryć cały świat. Była to miłość, która całkowicie go dopadła, miłość silna wystarczająco, aby przeciwstawić się wszystkiemu i wszystkim, których znał.

Kiedy Reece dotarł do łóżka matki, zmusił się, aby odrzucić te myśli i skupić się tylko na niej. Kiedy położył dłoń na jej ręce, otworzyła oczy, a następnie skinęła na Hafold, która szybko wyprosiła wszystkich z pokoju, po czym sama opuściła komnatę.

 Reece został z matką sam na sam. Chciał, jak robił to przez całe życie, zwierzyć się jej, zapytać co myśli, poznać jej zdanie. Nie wiedział jednak czy może to uczynić. Nie wiedział, czy jest w odpowiednim stanie, aby tego wszystkiego wysłuchać, czy odpowiedzieć. I niezależnie od tego jak było to wszystko dla niego ciężkie, jak bardzo czuł się rozdarty, nie chciał jej smucić, szczególnie w ostatnich chwilach jej życia. Ponadto podarowała mu swój królewski pierścień, którego miał użyć podczas oświadczyn Selese, dała mu go wraz ze swoim błogosławieństwem. Jak mógłby jej teraz powiedzieć, że pragnie poślubić kogoś innego?

Reece wziął bezwładną dłoń matki w obie dłonie, a kiedy opuścił swą głowę, aby dotknąć czołem jej ręki, łza popłynęła mu po policzku. Był przytłoczony emocjonalną wichurą.

Matka podniosła się nieco na łóżku, spojrzała na niego z góry, następnie kaszlała i kaszlała, dźwięk ciągle rozbrzmiewał w jej piersi. Był to rodzaj kaszlu, jakiego nigdy nie słyszał, był to kaszel starej kobiety. Przeraziło go to. Ścisnął jej dłoń.

- Mamo przepraszam, – powiedział – przepraszam, że nie mogłem być tu wcześniej.

- Byłeś daleko z powodu ważnych spraw, – powiedziała – z powodu spraw Królowej. W końcu Wyspy Górne także są istotne.

Matka patrzyła na niego znaczącym spojrzeniem, które doskonale znał.

- Słyszałam, że miałeś też inne sprawy – dodała.

Reece popatrzył na nią z niedowierzaniem. Skąd wiedziała? Nawet tutaj, teraz, za oceanem? Nie doceniał jej. Nic jej nie umknęło. Powinien był wiedzieć, przez całe jego życie, jego matka zawsze wszystko wiedziała. Miała szpiegów w każdym zakątku królestwa i zawsze wiedziała wszystko przed nim, a nawet przed jego ojcem. Z niczym nie mógł się ukryć. Było nawet takie powiedzenie w Królewskim Dworze: „Kiedy korytarze szepczą, Królowa MacGil wie o tym wcześniej niż echo”.

- Skąd wiesz? – spytał Reece, doskonale wiedząc, że jest to głupie pytanie.

Pokręciła tylko głową.

- Jak mogłeś to zrobić? – zapytała niezadowolona.

Reece poczerwieniał zawstydzony.

- Dałam ci swój pierścień – dodała jego matka. – Pierścień, który podarował mi twój ojciec. Pierścień honoru. Pierścień, który poświadcza twoje słowa, który zapewnia, że nie zdradzisz drugiej osoby. Z żadnego powodu. To był pierścień oddany na wieczność. Miałeś moje błogosławieństwo, aby podarować go Selese, a ty zrobiłeś sobie z niego kpinę.

Spojrzała na niego z pogardą, a Reece odwrócił wzrok, upokorzony, niezdolny do odwzajemnienia jej spojrzenia. Jego zmieszanie narastało, czuł się coraz bardziej niepewny.

- Przepraszam Matko – powiedział. – Nie chciałem cię zawieść. Nie chciałem zakochać się w Starze. Nie planowałem nawet, że ją spotkam.

- Ale kiedy ją spotkałeś, nie odszedłeś. To był twój wybór. To były twoje działania. Może uszczęśliwiłeś w ten sposób jedną samotną kobietę, ale pomyśl ile innych osób będziesz musiał przy tym zranić.

Matka znów pokiwała głową.

- To już nie jest tylko twoja sprawa – dodała. – Z czasem zobaczysz, kiedy podrośniesz, że pożądanie jest często mylone z miłością, a pożądanie to dziecinna rzecz. Im będziesz starszy, tym lepiej zrozumiesz, że miłość, prawdziwa miłość, opiera się na poświęceniu i odpowiedzialności. Szczególnie w twoim przypadku – jako że jesteś członkiem rodziny królewskiej. Nie jesteśmy zwykłymi ludźmi. Jesteśmy aktorami. Całe królestwo spogląda w naszym kierunku. Tworzymy spektakl dla mas. Nie bądź głupcem. Spacyfikowane masy sprawiają, że rodzina królewska może rządzić. Twoje życie nie jest twoją prywatną sprawą. Ludzie na ciebie patrzą. Nie możesz zarzucić całunu hańby na królewską rodzinę. Dałeś słowo i musisz go dotrzymać. I to jest ponad wszystko. W innym przypadku, czym byśmy byli? Jaką wartość miałaby królewska krew?

Czoło Reece’a oblane było zimnym potem, wyciągnął rękę i wytarł je wierzchem dłoni. Jego usta robiły się coraz bardziej suche. Rozważał słowa swojej matki, tak przeszywające, jak zwykle.

- Przykro mi Matko, – powtórzył po raz kolejny – przez całe swoje życie byłem honorowy. Nie chciałem nikogo zhańbić.

- A jednak to zrobiłeś – odparła.

- Nie miałem zamiaru zhańbić Selese – przekonywał. – Kocham Starę. Czy to nie jest złe, aby ignorować czyjeś uczucia?

- Uczucia przemijają – zadrwiła. – Działania zaś są trwałe. Mógłbyś podążać za swoimi pasjami, gdybyś był człowiekiem z ludu. Ale nie jesteś. Jesteś synem Króla. Nie masz tego luksusu, aby kierować się emocjami. Robisz to, co jest w danym momencie dobre, to czego się od ciebie oczekuje. Nie zdradzasz tej, której dałeś słowo, tej, która pokłada w tobie swoją wiarę.

Westchnęła.

- Stara poczuje się zraniona, to prawda. Ale to tylko jedna osoba. Reszta królestwa będzie zadowolona. Możesz żałować tego przez całe swoje życie. Może ci się to nie podobać. Możesz nawet mnie znienawidzić. Jest to cena, którą się płaci za bycie członkiem królewskiej rodziny. Honor może mieć wiele postaci. Honor okazywany w codziennym życiu – oto trudne zadanie. Powinieneś wprowadzić honor do miłości, tak jak wprowadzasz go na pole bitwy. Jeden nie jest ważniejszy od drugiego. Wskaż mi honorowego wojownika, który zdradził swoją żonę, a ja pokażę ci wówczas mężczyznę, który jest zupełnie nic nie warty.

Ton jego matki był ostrzejszy niż kiedykolwiek wcześniej. Reece zrozumiał, że był to głos kobiety na łożu śmierci, kobiety, której zostało już niewiele czasu i która nie miała nic do stracenia. Wyraźnie chciała zdążyć przekazać swoją wiadomość. Reece z ledwością rozpoznawał ten ton.

Najgorsze było to, że wiedział, iż ona ma rację. Nisko spuścił swoją głowę, marząc, aby być gdziekolwiek indziej, byle nie w tej dusznej komnacie. Pragnął nigdy nie mierzyć się z tym problemem. Jak to się stało, że jego życie tak nagle się skomplikowało.

- Nie jesteś już chłopcem – powiedziała. – Jesteś teraz mężczyzną. I dlatego oczekiwano od ciebie, że będziesz uczył się od innych mężczyzn czym jest honor. Nie od kobiet. Oznacza to jednak, że nauczono cię tylko połowicznie na czym polega bycie honorowym. Nadszedł czas, abyś nauczył się kobiecego aspektu tego pojęcia. Tylko wtedy staniesz się prawdziwym mężczyzną.

Reece czuł jak jego cała twarz przybrała kolor gorejącej czerwieni. Wstydził się bardziej niż kiedykolwiek w całym swoim życiu.

- Masz rację – powiedział w końcu, jego głos się łamał i ledwie potrafił wypowiedzieć słowa. – Moje działania nie przystają królewskiej rodzinie. Dałem słowo i muszę go dotrzymać. Niezależnie od kosztów. Bez względu na koszty. Bez względu na cenę.

Reece zwiesił głowę, cały świat wirował w jego głowie, marzył tylko o tym, by umrzeć. Najbardziej bowiem, bolało go to, że zranił w ten sposób swoją matkę. I to w dodatku na jej łożu śmierci. Chciałby móc cofnąć czas. Chciałby, aby jego wyprawa na Wyspy Górne nigdy nie miała miejsca.

 

Reece poczuł, że matka ściska mu dłoń. Zaskoczyła go jej siła. Spojrzał na nią ze łzami w oczach. Zdziwił się, kiedy zobaczył, że się do niego uśmiecha – to była stara, kochająca matka, którą zawsze znał.

- Jestem z ciebie dumna synu – powiedziała. – I ojciec też by był. Przeanalizowałeś to i postąpisz właściwie. A teraz idź, spraw, aby Selese została twoją żoną. Użyj mojego pierścienia honoru. I usuń imię Stara ze swojej głowy. Wyspy Górne przynoszą tylko kłopoty – jak zwykle.

Reece uśmiechnął się, czując przypływ miłości do swojej matki. Jednocześnie był zdruzgotany, że wkrótce ją utraci, swojego najlepszego doradcę, jedyną osobę, której ufał absolutnie we wszystkim.   

Pochylił się i mocno ją uścisnął, płacząc jej na ramieniu na samą myśl o tym, że ją utraci. Ona również się do niego zbliżyła i przytuliła go swoimi kruchymi ramionami.

- Kocham cię najbardziej Reece, – powiedziała – najbardziej ze wszystkich moich dzieci. Zawsze tak było.

Reece płakał, owładnięty emocjami. Wiedział co musi zrobić. Musi czym prędzej dotrzeć do Selese. Jak najszybciej powiedzieć jej jak bardzo ją kocha. Powiedzieć jej, że pragnie, aby to właśnie ona, a nie ktokolwiek inny, została jego żoną.