Drugie słońce wisiało nisko nad horyzontem, niczym wielka czerwona kula na niebie. Selese spojrzała w górę i obserwowała je przez łzy. W ręce trzymała skrawki pergaminu, który podarła. Listy leżały zwinięte w jej dłoni. Te, które udowadniały, że Reece kochał kogoś innego. Po podarciu ich na kawałki, zebrała strzępy pergaminu. Ostatecznie, jedyną rzeczą, która pozostała jej po Reece’u był jego charakter pisma. A pomimo wszystko, pomimo tego jak ją skrzywdził, wciąż go kochała – i to bardziej niż mogła to sobie wyobrazić. Teraz, kiedy przyszła nad Jezioro Smutków, chciała mieć przy sobie coś co należało do Reece’a.
Selese spojrzała w górę na krwawo czerwone słońce i nie odwracała wzroku tak długo aż zaczęły piec ją oczy. Nie obchodziło jej to. Oto, postanowiła, ostatnie słońce, które będzie widziała w życiu.
Selese spojrzała na Jezioro Smutków, połyskujące na czerwono, odbijające słońce. Wyglądało jak żywe, jakby było to jezioro ognia. Było całkowicie spokojne, smagały je jedynie delikatne podmuchy wiatru. Drzewa wokoło szumiały, był to wysoki dźwięk, wydawało się jakby płakały, jakby wiedziały co ma zamiar uczynić Selese.
Selese płakała nieprzerwanie przez długi czas. Zrobiła pierwszy krok do wody, trzymając w ręce skrawki listów Reece’a. Myślała o całym tym czasie, który z nim spędziła. O tym jak żywe było jej uczucie do niego. O tym z jaką niecierpliwością wyczekiwała ich ślubu, ich wspólnego życia. Jej miłość do niego była tak silna, że ledwie potrafiła ją pojąć. Przeszłaby za nim cały Krąg, zrobiłaby dla niego wszystko. Ale jeśli on nie kochał jej równie mocno, nie miała po co żyć.
Ich miłość nadała jej życiu nowego znaczenia. Wszystkie te miesiące, podczas których przygotowywali się do ślubu były najwspanialszym czasem w jej życiu. A teraz miała zostać publicznie upokorzona, wzgardzona przez Reece’a. Jego oświadczyny miały zostać zerwane. Miała zostać porzucona przed ołtarzem, upokorzona przed całym królestwem.
To było więcej niż mogła znieść. Nie chodziło o poniżenie czy pogardę – z tym mogłaby sobie poradzić – przede wszystkim chodziło o to, że Reece jej nie kochał. Najbardziej bolało ją, że nie odwzajemnia jej uczucia. A nawet gorzej – że kogoś innego kocha bardziej od niej.
Selese wykonała kolejny krok do wody, a potem kolejny.
Wkrótce była zanurzona do kolan, ciągle trzymając strzępy pergaminu. Woda była zimna, bezlitosna, pomimo lata. Zaczęła się trząść.
Gdzieś wysoko nad sobą usłyszała pisk ptaka, wygięła szyję i zobaczyła krążącego po niebie, piszczącego sokoła. Z ledwością rozpoznała, że jest to sokół Thorgrina. Estopheles. Piszczał i piszczał. Jakby starał się ją przekonać, aby nie wykonywała kolejnego kroku.
Selese próbowała odciąć się od tych dźwięków. Spojrzała w dół, w wodę, która znajdowała się przed nią i wykonała kolejny krok. Teraz zanurzona była do ud.
Wyciągnęła ręce, w których trzymała podarty pergamin i delikatnie ułożyła je na tafli wody. Otworzyła dłonie i pozwoliła skrawkom odpłynąć, obserwowała jak niewielkie kawałki pergaminu odpływały, dalej i dalej, aż pergamin nasiąkał wodą i poszczególne kawałki zaczynały tonąć, jeden po drugim. Selese otworzyła szeroko swoje puste dłonie i pozwoliła zimnej wodzie, aby ta je obmywała.
Uczyniła kolejny krok.
I kolejny.
Była teraz zanurzona do piersi. Słyszała swój własny płacz, jej ciałem wstrząsnął szloch. Nigdy nie sądziła, że jej życie zakończy się w taki sposób. W tym miejscu. W tym czasie. Że będzie sama. Bez Reece’a.
Życie zawsze obchodziło się z nią we wspaniały sposób. I nagle okazało się takie okrutne.
Selese usłyszała wysoko na niebie kolejny pisk. Odwróciła się i położyła na plecach, dryfowała bezwiednie na sam środek jeziora. Leżała całkowicie sztywno, unosząc się na wodzie, patrzyła w niebo.
Odmalowane było milionem czerwonych smug. Dwa słońca prawie się stykały, było to najpiękniejsze niebo jakie widziała kiedykolwiek w życiu. Dryfowała na plecach przez jakiś czas, aż w pewnym momencie jej kończyny zaczęły stawać się coraz zimniejsze, coraz cięższe i coraz bardziej zdrętwiałe. Poczuła, że zaczyna tonąć.
Nie walczyła z tym. Pozwoliła ściągać się w dół, wkrótce wodą zalała się również jej twarz. Zamknęła oczy. W lodowatej ciemności czuła, że jej ciało powoli tonie, że opada coraz niżej i niżej, wprost do czeluści Jeziora Smutków.
Zanim świat zamienił się w ciemność, w jej głowie pojawiła się ostatnia myśl:
Kocham cię Reece.