ROZDZIAŁ X.

— Czy mogę pomówić z tobą, mamo, zapytał Adaś pewnego wieczoru swej matki, gdy siedzieli we dwoje tylko w pokoju; Stokrotka pisała na górze listy, a Józia uczyła się lekcji w sąsiednim pokoju.

— Bardzo chętnie, kochanie, mam nadzieję, że wiadomości będą pomyślne. P. Małgosia podniosła głowę i z pewnym niepokojem spojrzała na syna.

— Mam nadzieję, że będziesz zadowoloną mamo — odparł z uśmiechem, odkładając gazetę i siadając przy niej na wąziutkiej kanapce.

— Mów więc prędko.

— Postanowiłem zmienić rodzaj zajęcia a wiem przecież dobrze, że ty niezbyt chętnie patrzyłaś zawsze na obecne, wszak prawda?

— Naturalnie—jest zbyt nieokreślone i nietrwałe zajęcie, bez względu na widoki na przyszłość. Pragnęłabym, abyś zajął się jakąś solidną pracą i dobrze zarabiał w przyszłości. Niestety jednak, żaden zawód nie uśmiecha ci się, trzeba więc liczyć tylko na dobrą posadę.

— Naprzykład w zarządzie drogi żelaznej?

— O nie, tam zbyt dużo jest zajęcia, zresztą tam miałbyś do czynienia często bardzo z małowykształconymi, niekulturalnymi ludźmi. Sądzę, że nie o takiej posadzie myślisz.

— Jak zapatrujesz się na stanowisko buchaltera?

— W żadnym razie nie pozwolę ci na taką posadę; po paru latach ma się garb od tego ciągłego siedzenia za biurkiem i wreszcie niema w tym żadnej przyszłości dla ciebie.

— Może zostać komiwojażerem?

— Nigdy w życiu. Wypadki na kolejach, podróż o każdej porze bez względu na pogodę, złe odżywianie się po bufetach napewno wprowadziłyby cię do mogiły, albo w najlepszym razie uczyniłyby z ciebie kalekę.

— Mógłbym pozostać osobistym sekretarzem u jednego z autorów, ale pensja tam jest bardzo mała i posada nie jest stałą.

— To mi się już więcej podoba. Nie mam nic przeciwko uczciwej pracy, ale nie chcę aby mój syn dla marnych pieniędzy spędzał swe najlepsze lata w jakimś ciemnym kantorze, lub tułał się po kolejach. Pragnę abyś otrzymał takie zajęcie, które rozwijałoby twoje zdolności.

— Lata nauki nie przepadłyby w takim razie, a z czasem mógłbyś zająć poważne miejsce wśród dzielnych pracowników. O wszystkim tym mówiliśmy z twym ojcem, gdy byłeś jeszcze maleńkim i, gdyby żył teraz, wyjaśniłby ci to wszystko lepiej odemnie.

Mówiąc to p. Małgosia otarła łzy, które gwałtem cisnęły się jej do oczu, gdy myślą przenosiła się do tych szczęśliwych czasów, kiedy żył Jan Brooke.

Adaś ucałował matkę i ciągnął łagodnie:

— Droga mateczko, mogę ci dzisiaj zakomunikować bardzo pomyślną wiadomość. Milczałem do tej chwili, gdyż nie wiedziałem, czy uda mi się przeprowadzić swe plany. Znasz przecież dobrze wydawcę cioci Ludki, pana Taylera. Jest to w całym znaczeniu porządny człowiek, czego dowodzi postępowanie jego z ciocią. Od dawna pragnąłem dostać się do niego; ja tak lubię książki i, jeśli już sam nie mogę zostać autorem, chciałbym przynajmniej przyjmować udział w ich wydawnictwie. To jest wspaniałe zajęcie. Ma się do czynienia tylko z mądrymi i wykształconymi ludźmi. Chodziłem tam często w sprawach cioci i sprawiało mi to zawsze wielką przyjemność. Tam tyle książek i obrazów! Bywają też wszyscy znakomici autorzy i autorki i wszyscy z niepokojem wyczekują jego decyzji. Naprawdę, wolę tam palić w piecu, niż mieć nawet ogromną pensję w jakimś, garbarskim naprzykład, interesie.

Adaś zatrzymał się, aby odetchnąć, a p. Małgosia, która słuchała go z radosnym uśmiechem, powiedziała:

— Właśnie, to jest to, czego dla ciebie pragnęłam. Czy naprawdę otrzymałeś taką posadę. Kochany mój ch opcze, jeśli się tam dostaniesz, los twój będzie zabezpieczony.

— Nie cieszmy się jeszcze mateczko, dotychczas jestem jeszcze na próbie i muszę zaczynać od samego początku; będę zapisywał obstalunki. To mi się bardzo podoba, ja tak lubię książki, że chętnie będę je nawet okurzał, gdyby tego zaszła potrzeba.

— Odziedziczyłeś tę miłość po dziadku, on też nie może żyć bez książek. Bardzo jestem rada, Adasiu. Jesteś już dorosłym mężczyzną i możesz pracować samodzielnie. Wierzę, że przejdziesz przez życie uczciwie i pożytecznie jak twój ojciec.

— Postaram się mamo. Pan Tayber obiecał, że się mną zajmie, wie on od cioci, że pisałem recenzję i mam słabiutkie, literackie zdolności, może mi się kiedyś uda coś napisać. Jeśli nie, to ograniczę się na tym, że będę współdziałał przy pojawianiu się dzieł innych ludzi. I to już wielka pociecha.

— A ciocia Ludka, czy zadowolona — zapytała p. Małgosia, która w wyobraźni swej widziała już wspaniały szyld, „Tayber, Brooke & C-om.“

— Ledwo uprosiłem ją, aby się nie wyrwała z tym przed czasem. Już tyle planów budowałem i tak często rozgoryczałem się, że chcialem już mieć zupełną pewność. Poleciłem Robertowi i Teodorkowi zatrzymać ją dzisiaj w domu dopóki nie pomówię z tobą. Żebyś wiedziała, jakie wspaniałe plany buduje dla mnie ta kochana cioteczka.

— Chwała Bogu, mój chłopcze, ja tak się bałam. że pomimo mych starań, nie będę umiała ochronić cię od pustego, beztreściwego życia. Teraz jestem już o ciebie spokojna, gdyby tylko Stokrotka i Józia były szczęśliwe.

— Będę myślał o dziewczętach, Stokrotka kocha Alfreda i pewny jestem, że będzie z nim szczęśliwa, jeśli ty, mamo, nie będziesz miała nic przeciwko temu związkowi. Małą Józią zajmiemy się oboje i pomożemy jej szczęśliwie przejść przez życie.

— Jeśli Alfred okaże się godnym Stokrotki, nie będę im przeszkadzała, ale z Józią będzie trudniejsza sprawa. Widzę, że rzeczywiście ma sceniczne zdolności, ale nie wiem, czy będę umiała pogodzić się z tą myślą, że córka moja będzie aktorką.

— A któż temu jest winien, mateczko—roześmiał się Adaś, przypomniawszy sobie z jakim przejęciem urządzała zawsze jego matka dziecinne przedstawienia.

— Naturalnie że ja sama, nawet inaczej być nie mogło, grałam przecież z wami „Dzieci w lesie“ kiedy jeszcze dobrze mówić nie umieliście, a Józia już w kołysce deklamowała wiersze.

— Dlaczegoż w naszej rodzinie nie ma wielkiej artystki. Jest już znakomita autorka, minister, no i wielki wydawca. Pozwól Józi postępować tak, jak pragnie. Niech pokaże, co może zdziałać. Zawsze będę przy niej i ty sama będziesz uszczęśliwiona, zobaczywszy ją na scenie, o której sama przecież dawniej marzyłaś.

— Nic innego nie pozostaje mi do zrobienia jak pozostawić to wszystko przeznaczeniu. Tak robiła zawsze mama, gdy nie wiedziała jak się zdecydować. Nie miałabym nic przeciwko temu, gdybym nie obawiała się, że takie życie może zgotować wiele przykrości naszej dziewczynce. Wiem jednak jak trudno jest wyrzec się swych pragnień, a wiem to z doświadczenia! Gdyby nie twój ojciec, Adasiu, byłabym z pewnością aktorką, bez względu na gniew ciotki March i całej naszej dalszej rodziny.

— Będziemy strzegli naszej drogiej Julji i nie stanie się jej nic złego, gdyby nawet całe tłumy różnych Romeów śpiewały jej serenady pod oknami. Pozwól więc małej iść swoją, wymarzoną przez siebie drogą. Ach mateczko i to ty oponujesz, ty, która za parę tygodni będziesz zachwycała widzów swą rolą głównej bohaterki.

— To bardzo niemądrze z mej strony, że się zgodziłam—mówiła p. Małgosia, której rozradowany wyraz twarzy najoczywiściej przeczył słowom. Nie mogłam jednak odmówić, gdy Teodorek i Ludka specjalnie dla mnie rolę tę napisali i wy wszyscy przyjmujecie w tym udział. Gdy zaczynam grać, zapominam o wszystkim i czuję to samo wzruszenie co i dawniej, gdy urządzałyśmy teatr na strychu, a mama i Anna były naszą publicznością. Zresztą, grając z tobą i z Józią, czuję się tak jak nie na scenie lecz w życiu. gdyby jeszcze Stokrotka zgodziła się grać rolę córki, byłoby doskonale.

— Czy nie znajdujesz mamo, że Lili gra o wiele lepiej od Stokrotki. Lili posiada dramatyczne zdolności w dużym stopniu, którymi Stokrotka—nie jest obdarzoną. W roli markizy jest nieporównaną.

— Tak jest rzeczywiście, Lili wogóle jest przemiłą dziewczynką, jest dobrze wychowana, wykształcona, a zarazem skromna i pracowita. Będzie z niej dobra towarzyszka życia dla rozumnego i dobrego człowieka.—Gdzież ona jest dzisiaj?

— Gnębi pewnie gramatykę grecką, to jej zwykłe wieczorne zajęcie — odparł Adaś, odsuwając się gwałtownie od światła.

Pani Małgosia, zajęta rozplątywaniem supła, nie dostrzegła na szczęście rumieńca na twarzy przyszłego wspólnika wielkiej firmy Tayber et Comp. Od jakiegoś czasu czuł Adaś, że coś więcej niż zwykła sympatja łączy go z Lili, nie był jednak jeszcze pewny swych uczuć i spokojnie czekał, aby głos serca przemówił silniej jeszcze. Milczał więc, ale oczy jego mówiły dużo i odbierały miłe odpowiedzi. W ten sposób między nim a Lilą Chit zawiązała się nić, z istnienia której nie zdawali sobie sami sprawy. Lili gorliwie uczyła się, chcąc skończyć z pierwszą nagrodą, a on pragnął utorować sobie drogę w życiu. Jak dotychczas Adaś nie mógł ofiarować swej żonie nic, prócz swego dobrego imienia, a, będąc skromnym chłopcem, uważał to za niewystarczające, pragnął więc dobić się najpierw odpowiedniego stanowiska.

Nikt nie zauważył tej niemej wymiany uczuć prócz przenikliwej Józi.

Adaś wieczorami grywał w swym pokoju na flecie. Wszystkie pragnienia, obawy i tkliwe myśli znajdowały oddźwięk w jego muzyce.

Pani Małgosia zajęta gospodarstwem i Stokrotka lubiąca tylko skrzypce Alfreda nie zwracały na to uwagi, ale Józia rozumiała doskonale brata i szykowała się, aby załatwić rachunki z nim, za te małe przykrości, które jej przyczyniał, trzymając zawsze stronę Stokrotki w małych zajściach, jakie ta miała z niesforną siostrzyczką.

Tego wieczoru wyczekiwana chwila nadeszła i Józia nie zapomniała z niej skorzystać. Pani Małgosia składała już robotę i Adaś pragnął udać się do siebie, gdy w sąsiednim pokoju głośno zamknięto książkę, posłyszano przeciągłe ziewnięcie i we drzwiach ukazała się Józia, w której walczyła chęć snu z pragnieniem uczynienia psoty.

— Wspominaliście moje imię—coście o mnie mówili—zapytywała siadając na poręczy krzesła.

Matka opowiedziała jej o zamiarach Adasia, ale kiedy złożyła mu powinszowanie, ten je przy, jął w tak protekcjonalny sposób, że Józię skłoniło to ostatecznie do przystąpienia do otwartej walki.

— Słyszałam, że mówiliście o przedstawieniu. Myślę, że dobrze będzie ożywić moją rolę małą piosenką. Jak zapatrujecie się na tę? I usiadłszy przy pianinie zaczęła nucić:

„O drogie dziewczę, jak wyrażę ci

Miłość . . . . . . . . . .

Gwałtownie urwała, gdyż Adaś, czerwony jak burak, rzucił się ku niej, chcąc wyrwać jej z ręki karteczkę. Przyszła sława teatralna pędem uciekała naokoło stołu, a przyszły wspólnik firmy Tayber napróżno starał się ją pochwycić.

— Nieznośna dziewczyno, jak śmiesz zaglądać do mych papierów! — wołał mocno zirytowanym głosem.

— Ani myślałam zaglądać! Nie zostawiaj na drugi raz twych utworów w słownikach. Czy rzeczywiście nie spodobała ci się?—drażniła go w dalszym ciągu, wymachując karteczką i uciekając jak szalona.

— Czekaj, zaśpiewam ci inną, która mniej ci się podobać będzie, jeśli nie oddasz mi zaraz tego.

— Odbierz, jeśli możesz—i Józia szybko zniknęła za drzwiami.

Gdy Adaś podążył za nią, papier palił się już na kominku, co uspokoiło go natychmiast, chcąc jednak upokorzyć ją swą dobrocią, opowiedział jej treść rozmowy z matką i w ten sposób pozyskał w niej oddanego sprzymierzeńca.

— Kochany chłopcze, nigdy nie będę cię już drażniła, patrz, a oto moja nagroda dla ciebie. Mówiąc to, Józia teatralnym gestem wręczyła mu list od Lili.

Oczy Adasia błyszczały radośnie na widok tego, ale ponieważ domyślał się treści, pozbawił Józię ostatecznie wszystkich złudzeń, powiedziawszy od niechcenia:

— Nic wielkiego, komunikuje mi, że pojedzie jutro z nami na koncert. Przeczytaj, jesli pragniesz tego.

Przez duch przekory, pokutujący w Józi, list przestał odrazu być dla niej ciekawym, śledziła jednak uważnie Adasia, gdy go czytał, a następnie spokojnie wrzucił do ognia.

— Boże mój, Adasiu, co robisz? Myślałam że chowasz wszystko to, czego dotknęły się jej palce. Czy ty naprawdę nie kochasz Lili?

— Bardzo nawet, lubimy ją wszyscy, ale w tem niema nic takiego, co gwałtem chcesz wmówić we mnie. Role twe zawróciły ci zupełnie głowę, a ponieważ gramy z Alicją dwoje zakochanych, myślisz że i w rzeczywistości musi być tak samo. Nie trać czasu napróżno, zajmij się twoją pracą i zostaw nas w spokoju. Mam nadzieję, że dzisiejsza scena nie powtórzy się już więcej. Po pierwsze, było to niegrzecznie z twej strony, a następnie powiedz sama, czy królowe teatralne mogą zajmować się podobnemi głupstwami.

Ostatnia uwaga przekonała ostatecznie Józię, przeprosiła więc Adasia i udała się na spoczynek.

Adaś poszedł za jej przykładem, zadowolony, że udało mu się przekonać siostrzyczkę, gdyby jednak zobaczył ją w parę chwil później, gdy zamknięty w swym pokoju grał na swym ulubionym flecie, radość jego zmniejszyłaby się o wiele.

Stojąc na schodach, z bardzo chytrą i wszechwiedzącą minką, powiedziała do siebie drwiąco:

— Wiem doskonale dla kogo przeznaczone są te serenady, bądź spokojny, nie wyprowadzisz mnie w pole.

––––––––––