Rozdział 13

– No dobra. Sprawdźmy to.

Jedenasta rano, szary, chłodny dzień. Kevin i Wyatt wrócili na miejsce wypadku. Audi Q5 zostało już zabrane. Policjanci stanowi musieli użyć lin holowniczych, systemu bloczkowego i mnóstwa przekleństw, ale w końcu się udało.

Teraz o fatalnym zjeździe auta w dół jaru świadczyły już tylko wygniecione zarośla, połamane gałązki i poprzesuwane kamienie. I oczywiście ślady w błocie tuż przy szosie. Tam właśnie byli teraz Kevin i Wyatt. Przyglądając się miejscu, gdzie auto skończyło, i szykując się do powrotu tam, skąd nadjechało.

– Wiemy, że użyto karty kredytowej Nicky do zakupu butelki szkockiej piętnaście kilometrów stąd w środę około dziesiątej wieczorem.

– Zgadza się – odpowiedział Kevin.

– Ale nie mamy zeznań świadków, którzy potwierdziliby, że to ona była w tym sklepie.

– Sprzedawca twierdzi, że był zbyt zajęty, żeby zapamiętać jakąkolwiek kobietę.

– I okazało się, że ich system monitoringu nie działa.

– Jak się nagrywa bez końca na prehistorycznych dyskach, to błędów nie da się uniknąć.

– To znaczy, że wiemy, że ona lub ktoś z nią związany kupił whisky.

– Na przykład mąż – uzupełnił Kevin.

– On mi się po prostu nie podoba – przyznał Wyatt. – Te trzy wstrząśnienia mózgu coraz mniej wyglądają mi na wypadki, a coraz bardziej na powtarzający się schemat. Ale pozostaje pytanie, skoro whisky została kupiona około dziesiątej, to co się działo potem?

– Zabrał butelkę do domu i upił żonę – zasugerował Kevin.

– A jak już uznał, że wypiła dość… Choć potem okazało się, że promile są w granicach normy, ale znowu zważywszy na te urazy mózgu…

– Prawdopodobnie zakładał, że zostanie uznana za pozostającą pod wpływem.

– Pakuje ją do samochodu – kontynuował Wyatt.

– Wywozi ją byle gdzie.

– A może właśnie w konkretne miejsce – poprawił Wyatt. – Tam, gdzie jest odpowiedni spadek, kończący się ostrym zakrętem, a jednocześnie okolica dość odludna. Może wysiąść z auta, posadzić żonę na fotelu kierowcy, wrzucić na luz i resztę zostawić grawitacji. Nie w każdym miejscu dałoby się to zrobić. To wymagało sprawdzenia i przygotowań.

Dotarli już z Kevinem na samą górę. Stamtąd opadająca pod kątem czterdziestu stopni szosa wydawała się bardzo stroma, szczególnie biorąc pod uwagę żółty znak ostrzegający kierowców na samym dole przed zbliżającym się zakrętem. W deszczowe noce wypadki na tym odcinku drogi zdarzały się pewnie regularnie. A to znaczy, że niewielkim wysiłkiem…

– Myślę, że musiał popchnąć auto – powiedział Kevin. – Żeby nabrało takiego przyśpieszenia, by dosłownie przelecieć nad krawędzią…

Wyatt spojrzał w dół, zgodził się z detektywem.

– Czyli Thomas sadza żonę w fotelu kierowcy, zapina jej pas i wrzuca luz. Musiałby działać szybko: audi bez wątpienia zaczęło się już staczać, gdy zatrzaskiwał drzwi. Cofa się trzy kroki i używa swojej masy, żeby auto nabrało dodatkowego rozpędu.

Detektywi odegrali prawdopodobny przebieg wydarzeń.

– To możliwe – podsumował Kevin.

– Powinniśmy zbadać odciski palców na tyle auta na zewnątrz – powiedział Wyatt, patrząc na swoje dłonie, które trzymał tak, jakby coś pchał.

– A także ubranie męża, jego kurtkę – dodał Kevin. – O tej porze roku samochody nie są zbyt czyste, zwłaszcza w deszczu. Może cały się pobrudził błotem.

– Skąd pewność, że samochód stoczy się po linii prostej? – zapytał Wyatt. Przyjrzał się ponownie wzgórzu, drodze, która zdawała się na pierwszy rzut oka biec prosto, ale po bliższym przyjrzeniu się lekko skręcała w lewo, pomijając delikatny spadek w prawo dla odpływu wody.

– Można spróbować przywiązać coś do kierownicy, żeby utrzymać ją w pozycji – powiedział Kevin.

– Nic takiego nie znaleźliśmy na miejscu wypadku. Sznura, szalika. Jak stwierdził opiekun psa, w aucie nie było żadnych osobistych przedmiotów.

– Może ona ją trzymała.

– Nicky?

Kevin wzruszył ramionami.

– Jest tylko trochę pijana, ale urazy mózgu pogłębiają efekt. Ktoś sadza ją za kierownicą auta. Mąż mówi jej, żeby trzymała ją prosto… Raczej nie wie, co się dzieje. Potrafię sobie wyobrazić, że po prostu wykonuje polecenie. Oczywiście potem droga skręca i już tego nie robi.

– Mogła unieść ręce, trzymać je w powietrzu.

Zgodnie z dokumentacją medyczną Nicky nie doznała urazów kciuków, co wskazywało na to, że nie trzymała dłoni zaciśniętych na kierownicy, gdy otworzyła się poduszka powietrzna. Kierowcy zwykle instynktownie zaciskają ręce mocniej, jakby mogło ich to uratować. Inni puszczają się, wybierając podświadomie swobodny upadek. Pewnie można by się tu doszukiwać jakiejś freudowskiej interpretacji, ale Wyatt wiedział tylko to, co sam zauważył przy wielu wypadkach samochodowych. Jedni kierowcy puszczają kierownicę, a inni nie.

– Okej – powiedział. – Jest ciemno, pada deszcz, droga jest pusta, Nicky oszołomiona alkoholem i po dwóch wstrząśnieniach mózgu. Zgodnie z tym scenariuszem Thomas musiałby sam przenieść ją z miejsca dla pasażera na fotel kierowcy.

Kevin wzruszył ramionami.

– Wygląda na silnego faceta. A jego żona jest szczupła. Może to nie byłby manewr pełen gracji, ale jestem pewien, że dałby radę. Ja się natomiast zastanawiam nad jednym. Jeśli Thomas Frank pragnie śmierci żony, to po co zapinał jej pas? Szanse byłyby większe, gdyby nie był zapięty.

– Siła nawyku? Nie chce, żeby wypadek wydał się podejrzany?

– Kobieta wypiła w aucie niemal całą butelkę szkockiej. Pijany kierowca bez zapiętego pasa? Nie byłoby w tym nic podejrzanego.

Wyatt wzruszył ramionami.

– Sam nie wiem. Ten gość chyba nie jest mistrzem zbrodni. To znaczy, jeśli nasza teoria jest słuszna, to byłby trzeci wypadek żony, jaki zainscenizował.

– Zakładając, że stał za jej pierwszymi dwoma upadkami.

– Zakładając, że stał za jej pierwszymi dwoma upadkami – zgodził się Wyatt.

– Dużo tu tych założeń.

– I dlatego je rozpatrujemy. Żeby sprawdzić, czy niektóre z nich mogą nas doprowadzić do jakichś dowodów. Na przykład wiemy już, że powinniśmy zbadać tylną zewnętrzną część auta, żeby znaleźć odciski palców Thomasa Franka, a najlepiej odcisk całej dłoni. Skoro już to robimy, powinniśmy też sprawdzić zamek pasa bezpieczeństwa oraz dźwignię zmiany biegów.

– Tylko to niczego nie dowiedzie. Po prostu odciski palców męża w samochodzie żony.

– Dałoby nam podstawę do nakazu zbadania jego ubrań. A to mogłoby się okazać interesujące.

– Zakładając, że jeszcze ich nie wyprał.

Wyatt przewrócił oczami.

– Może będziemy mieć fart. Jakie są szanse zbadania resztek butelki po szkockiej? Sprawdzenia odcisków palców?

Kevin spojrzał na niego.

– Chyba naoglądałeś się za dużo telewizji.

– Okej. W takim razie jak myślisz, co się tutaj wydarzyło?

– Jak wrócił potem do domu? – zapytał Kevin.

– Nie, chodziło mi o… – Wyatt przerwał i gwałtownie się wyprostował, gdy dotarł do niego sens pytania kolegi.

– Zgodnie z naszym scenariuszem – kontynuował Kevin – mąż wywozi żonę w odległe miejsce w środku burzy. Wsadza ją za kierownicę i spycha ze wzgórza. A potem co robi? Idzie w deszczu pięćdziesiąt kilometrów do domu?

– Albo łapie stopa – mruknął Wyatt.

– To dałoby nam potencjalnego świadka. Zakładając, oczywiście, że ktokolwiek się zatrzyma i wpuści do auta nieznajomego mężczyznę w środku deszczowej nocy.

– To możliwe – powiedział Wyatt, bo to było New Hampshire i tutaj ludzie nadal jeździli autostopem. Tak naprawdę wielu miejscowych z niego korzystało, bo dobre auta są drogie, a nie każdy ma taką pracę, żeby móc sobie pozwolić na własne cztery kółka.

– Ale coś takiego zwróciłoby uwagę – ciągnął Wyatt, myśląc na głos. – To byłby słaby punkt całego planu. Wystarczyłoby, że zrobimy konferencję prasową. Ktoś brał tej nocy autostopowicza w tej okolicy? Jeśli to był Thomas, jak wyjaśni swoją obecność niedaleko miejsca wypadku żony? Nie sądzę, że tak by ryzykował.

– Więc może zaparkował auto gdzieś w pobliżu – podsunął Kevin. – Żeby wrócić do domu.

– Gdzie? – zapytał Wyatt. – Najbliższa stacja benzynowa jest parę kilometrów stąd i nawet gdyby, to też pozostałby ten sam problem. Gdyby zaparkował wcześniej auto na stacji, ktoś musiałby go stamtąd podwieźć do domu. Tak czy siak, potrzebowałby podwózki albo w ciągu dnia w środę, albo później podczas burzy.

– Telefon do przyjaciela – zasugerował Kevin. – Mógł powiedzieć, że złapał gumę, i poprosić, żeby go podwieźć.

– Twierdzi, że nie ma przyjaciół.

– Może to sposób, żebyśmy ich nie przesłuchali.

Wyatt zmarszczył brwi.

– Nie podoba mi się to – oznajmił wprost. – Przy każdym wypadku, takim udawanym też, jest duże ryzyko. A jeśli audi zsunęłoby się z drogi, zanim nabrałoby odpowiedniej prędkości? Po co zapinać pas, jeśli celem jest zabicie żony? I co robi podejrzany po zepchnięciu auta w przepaść? Idzie do domu na piechotę w strugach deszczu?

– Musiałby mieć dostęp do innego pojazdu – zgodził się Kevin. – Wspólnika.

– Co nasuwa pewne istotne pytanie: Dlaczego kontrolujący żonę mąż nagle chce ją skrzywdzić?

– Poznała kogoś, zagroziła, że go opuści.

– Albo… – zasugerował Wyatt.

Kevin zrozumiał.

– To on kogoś poznał. Chce zostawić żonę, ale nie połowę majątku.

– Czyli może wcale nie szukamy jego kumpla. Szukamy kobiety. Która mogła zaparkować gdzieś na szczycie wzgórza. I wyłączyć światła. Nikt by jej nie zauważył. Czekałaby, aż kochaś skończy robotę.

Żaden z detektywów nie zaczął się dziwić, jaka kobieta zrobiłaby coś takiego dla faceta. Zbyt często mieli do czynienia z podobnymi sytuacjami.

Powinniśmy wrócić na stację – stwierdził po chwili Wyatt. – Ściągnąć nagrania z monitoringu z ostatniego tygodnia. Przyjrzeć się wszystkim autom, które przejeżdżały tamtędy wielokrotnie w krótkim okresie. Na przykład, żeby zbadać teren…

– Albo w drodze do pracy.

– Co będzie łatwo wyeliminować podczas późniejszych rozmów. Możemy też przyjrzeć się tamtej nocy. Sprawdzić, czy ktoś się nie kręcił pomiędzy czwartą a szóstą rano. Zwłaszcza kobieta, w nierzucającym się w oczy sedanie, czekająca na telefon kochanka.

Kevin skinął głową. Nie był zachwycony tym planem. Oglądanie godzinami rozmazanych czarno-białych zapisów wideo z kamer bezpieczeństwa jest o wiele trudniejsze, niż się może wydawać. Ale to w końcu jakiś plan, a szczerze mówiąc, potrzebowali konkretu.

– Nadal uważam, że to mąż – powiedział Kevin, gdy wracali z powrotem do radiowozu. – Ale nie sądzę, żebyśmy złapali go na nagraniu. To raczej cwany gość. Wydaje mi się, że to zepchnięcie ze schodów w piwnicy czy na ganku to była rozgrzewka. A teraz wziął się do sprawy na poważnie.

– Ale w takim razie nie powinna była mieć zapiętych pasów – mruknął Wyatt.

Kevin nie odpowiedział. W milczeniu pojechali na stację benzynową, żeby zająć się robotą.