Rozdział 21

Tessa nie mogła spać. Rozmowa telefoniczna z Wyattem zdenerwowała ją, nie wspominając o niepokojącym wyznaniu D.D. wczoraj podczas lunchu. I teraz zamiast ułożyć się wygodnie, wyspać i odpocząć, leżała w łóżku, czując ciężar własnego milczenia.

Tessa była bardzo rygorystyczna z natury. Nikomu, nawet Wyattowi, nie powiedziała o wszystkim, co wydarzyło się trzy lata temu. Wtedy postanowiła zrobić to, co trzeba, żeby odzyskać córkę. Tysiąc dziewięćdziesiąt pięć dni potem nadal tego nie żałowała.

Z drugiej strony znaleziono pistolet Purcella. Ewentualny obciążający dowód, przez odcisk palca… Powinna coś zrobić, najprawdopodobniej. Powiedzieć coś? Ale po tych wszystkich latach, co by to miało być? Zrobiła, co zrobiła. Jeśli trzy lata później jakiś technik w laboratorium policji stanowej zdoła to udowodnić, cóż, nawet Wyatt nie pomoże jej uniknąć konsekwencji. Po prostu będzie musiała się z tym zmierzyć. I liczyć na panią Ennis, że zaopiekuje się Sophie.

Jeśli chodzi o Wyatta… Byli ze sobą zaledwie sześć miesięcy. I może go kochała, a on może kochał ją. Ale nie powinien być powiązany z przestępczynią. To nie przysłużyłoby się jego zawodowej przyszłości, nie byłoby dobre dla jego reputacji.

Rygor: nie da się cofnąć tego, co się zrobiło, ale można przynajmniej ograniczyć skutki uboczne.

Ta cecha z pewnością pomogła jej wyróżnić się jako dobremu specjaliście od bezpieczeństwa. Klienci byli gotowi drogo płacić za dyskrecję. Taki dobry detektyw jak Tessa zaczyna i kończy sprawę, nie zadając po drodze zbyt wielu pytań. Ani nie przekazuje informacji lokalnej policji. Nawet jeśli sypia z oficerem śledczym.

Wyatt powinien był się tego domyślić, zanim w ogóle zapytał ją, czy zna Nicky Frank. W jej pracy tak się nie da, a on to doskonale wie. Był to więc z jego strony bardzo desperacki ruch.

Ale mimo wszystko Nicole Frank ma za sobą trzy wstrząśnienia mózgu. Jak podkreślił Wyatt, może nawet nie pamiętać, że była klientką Northledge Investigations. Może nie pamiętać, po co Tessa dzwoniła do niej tamtego wieczoru.

Granice – pomyślała znowu. W ich pracy są pewne granice.

Ona sama potrzebuje granic.

Bo D.D. Warren miała wczoraj rację: Tessa wciąż jest samotnym wilkiem. Nawet po tym, jak odzyskała córkę. Nawet po tym, jak się zakochała.

Tessa poddała się i wstała z łóżka. Przeszła przez ciemny dom do kuchni i otworzyła drzwi lodówki. Nie żeby była głodna, tylko po prostu, żeby cokolwiek zrobić. Wyciągnęła butelkę soku pomarańczowego.

Gdy się odwróciła, Sophie już tam była.

Tessa gwałtownie wciągnęła powietrze. Upuściła pojemnik. Rozlała wokół sok.

– Kurwa!

– Kurka wodna – poprawiła ją automatycznie Sophie.

– Och, nie stój tak. Pomóż mi posprzątać.

Sophie ziewnęła i sięgnęła po papierowe ręczniki. Tessie przypadł obowiązek włączenia górnego światła. Ona potrafiła przebywać sama w ciemnościach, ale Sophie mimo upływu lat zawsze prosiła o zapalone światło.

– Co robisz w kuchni w środku nocy? – zapytała Tessa. Według elektronicznego wyświetlacza na piekarniku była pierwsza dwadzieścia dwie nad ranem.

– Usłyszałam cię.

– Nie mogłaś zasnąć?

Sophie wzruszyła ramionami. Czyli tak jak zwykle. Zbierała kałużę soku gąbką. Tessa poprawiała po niej papierowymi ręcznikami.

– Napijesz się ciepłego mleka? – zapytała. – Mleka nie rozlałam.

Sophie uśmiechnęła się, a Tessa wyjęła mleko z lodówki.

Podgrzała je na kuchence, na małym ogniu, i dodała wanilii do smaku. Stary rytuał z pierwszych miesięcy po tamtej historii, gdy żadna z nich nie mogła spać. Tworzyły wtedy parę wycieńczonych ocaleńców, z trudem funkcjonujących i liżących swe rany. Teraz były małą, dziwną rodziną. Lepiej czuły się na strzelnicy, niż prowadząc miłe pogaduszki, i wciąż miały skłonność do kręcenia się po domu w nocy.

– Nadal za nim tęsknisz? – zapytała Sophie. Usiadła przy kuchennej wyspie, gdzie mogła obserwować Tessę przy pracy. Tessa nie potrzebowała wyjaśnienia, by wiedzieć, kogo córka ma na myśli. Minęły miesiące, odkąd ostatni raz o nim rozmawiały. Ale od czasu do czasu Sophie pytała o swojego ojczyma, a Tessa starała się jak najlepiej odpowiedzieć.

– Za Brianem? Czasami.

– Nie za bardzo go pamiętam.

– Kochał cię.

– Zawsze tak mówisz.

– Bo to prawda.

– Ale był chory. Uzależniony od hazardu. Krzywdził nas.

Tessa dokładnie wymieszała mleko, a potem spojrzała na córkę.

– Dlaczego o niego pytasz, Sophie? Czemu nie możesz dzisiaj spać?

– Nie wiem. – Dziewczynka odwróciła wzrok. – Ty, ja, pani Ennis tworzymy idealną rodzinę. – stwierdziła nagle.

– Nawet bez psa?

Twarz Sophie rozjaśnił delikatny uśmiech.

– Ale to chyba tak musi być. Rodziny się zmieniają. Kiedyś było nas troje. Potem dwie. A potem znowu trzy. A teraz… – Spojrzała na Tessę. – Lubisz go, prawda? Wyatt to nie jest jakiś głupi kochaś…

– Sophie!

– Będzie naszym czwartym. Kochasz go?

– Cóż, to chyba pytanie dnia – mruknęła Tessa.

– Kochasz? – drążyła Sophie.

Zawsze była szczera wobec córki.

– Tak. Kocham.

– Czyli wprowadzi się tutaj. I będę go musiała nazywać tatą.

– Niczego nie będziesz musiała. I nic mi nie wiadomo o tym, żeby się miał przeprowadzać. Pomału.

Teraz Sophie popatrzyła na nią ze zdziwieniem.

– Czemu nie? Skoro go kochasz.

Bo się boję – chciała odpowiedzieć Tessa. Bo „żyli długo i szczęśliwie” nigdy nie wygląda tak, jak to jest przedstawiane w filmach. Zwykle to wcale nie jest zakończenie, tylko początek kolejnej okropnej, nieudanej przygody. Na przyszłości nie można polegać, a przeszłość może się trzy lata później znowu pojawić, żeby cię prześladować.

– Związki wymagają czasu – wyjaśniła w końcu Tessa.

Jej córka skinęła głową, ale nie wyglądała na przekonaną.

– Sophie – powiedziała Tessa, opierając się biodrem o blat. – Czego się najbardziej boisz? – Pomyślała, że wykorzysta nastrój i zada ważne dla nich obu pytanie.

– Ciemności – odparła natychmiast jej córka.

– Chodzi mi o Wyatta. Myślisz, że nas skrzywdzi? Myślisz, że jest złym człowiekiem?

– Nie.

– Lubisz go?

– Lubię policjantów – odpowiedziała po chwili Sophie.

– A ja lubię to, że jest szczery – dodała Tessa. – Mówi, co zamierza zrobić, i robi tak, jak mówi. Dotrzymuje słowa, tak mówią o nim inni. A wiesz, że uważa, że powinniśmy wziąć pieska?

– Ja też uważam, że powinniśmy wziąć pieska! – Sophie aż się wyprostowała.

– To sporo pracy. Zwłaszcza dla pani Ennis. Ciebie i mnie prawie cały dzień nie ma w domu.

– Będę pomagać. Z samego rana i wieczorem. Może spać w moim pokoju, to będę mogła jeszcze więcej pomagać.

– Zapytałam panią Ennis – rzekła Tessa. Wiedziała, że pies może zapewnić jej córce poczucie komfortu i bezpieczeństwa. I że dziewczynka miałaby przy sobie kogoś, gdyby Tessa musiała na jakiś czas zniknąć. – Nie oponowała jakoś dramatycznie. Może to byłby fajny pierwszy krok. Moglibyśmy wybrać szczeniaka razem.

– Z Wyattem? – Lekko zachmurzona mina.

– To był jego pomysł.

– Domyślam się.

– Masz zamiar zawsze go nienawidzić? – zapytała z ciekawością Tessa.

– Nie wiem. On chyba jest miły. I szczeniak to super pomysł. Zobaczymy.

– W porządku.

Tessa pomyślała, że wystarczy. Sophie wypije mleko do końca. Obie pójdą do łóżek. Ale jej córka znowu spoważniała.

– A czego ty się boisz, mamo?

Tessa aż się uśmiechnęła. Czegoś poza odnalezioną bronią i jednym jedynym odciskiem palca?

Odstawiła kubek. Popatrzyła na córkę równie poważnie, jak ona na nią.

– Jest takie stare powiedzenie – zaczęła – że jedyną rzeczą, jakiej należy się lękać, jest sam lęk.

– Głupie! Jest mnóstwo rzeczy, których można się bać.

– Wiem, Sophie. Obie wiemy. I wydaje mi się, że to właśnie mnie przeraża. Spędzamy tyle czasu, i ty, i ja, przygotowując się na najgorsze, że obawiam się, że tracimy to, co najlepsze. Spotykam takiego dobrego człowieka jak Wyatt. Ty dostajesz wymarzonego pieska. A mimo to… Wciąż czekamy, że znowu zdarzy się coś złego. To nie jest dobry sposób na życie, wiesz? Musimy nie tylko widzieć dobro, ale też trochę mu ufać. Nauczyć się wierzyć.

Przestać być samotnym wilkiem – pomyślała. Więcej rozmawiać. Zapomnieć o granicach. Ale niektóre nawyki trudno wyrugować.

– I dlatego powinnam mieć szczeniaka – powiedziała Sophie. – Piesek na pewno nauczy mnie ufać.

– I sprzątać kupy.

– Mamo!

Tessa uśmiechnęła się i zmierzwiła córce włosy.

– Dziękuję za mleko, mamo.

– Dziękuję za towarzystwo.

Tessa sprzątnęła kubki. Odprowadziła Sophie do jej pokoju i otuliła kołdrą.

A potem wróciła do swojej sypialni, położyła się na łóżku i z powrotem wbiła wzrok w sufit.

Pomimo wszystkich mądrości, którymi podzieliła się z Sophie, prawda była taka, że kolejna zła rzecz czaiła się już na horyzoncie. Trzy lata temu zastrzeliła człowieka. Nie żałowała tego czynu. Ale martwiła się, że policja znalazła broń.

I wciąż była kobietą, która nikomu nie ufa. Bo dlaczego nie powiedziała Wyattowi, co się dzieje? Dlaczego nie okazała wiary w człowieka, który zawsze był wobec niej uczciwy?

Śmieszne, że kobieta taka jak ona boi się właśnie tego. Wejść do pomieszczenia pełnego uzbrojonych ludzi? Nie ma sprawy. Porozmawiać szczerze i otwarcie z mężczyzną, którego kocha? Może kiedy indziej.

Była jednak pewna rzecz, którą musiała zrobić, i to z samego rana. Powinna zajrzeć do Nicole Frank, podejrzanej przez Wyatta o spowodowanie wypadku pod wpływem alkoholu, i sprawdzić, jak się ma. Bo Tessa wiedziała o czymś, nawet jeśli Nicole tego nie pamiętała.

Przeszłość nigdy do końca nie jest przeszłością.

Potrafi nas dogonić. Zwłaszcza przeszłość tak pełna grzechów, jak przeszłość Tessy.

Albo tak pełna tajemnic, jak przeszłość Nicole Frank.