Umarłam już dwa razy.
Pamiętam uczucie bólu, palącego, ostrego, a potem zmęczenie, głębokie i obezwładniające. Wolałabym się położyć. Pragnęłam z tym skończyć. Ale nie zrobiłam tego. Zwalczyłam ból, zmęczenie, to cholerne białe światło. Wywalczyłam sobie powrót do krainy żywych.
Ze względu na Vero. Powróciłam z martwych dla niej.
A teraz potrafię iść do przodu dla siebie.
Marlene Bilek postrzeliła Thomasa w bok. Niezbyt poważnie, bo kula tylko prześlizgnęła się po żebrach i ani nie trafiła w żaden ważny narząd, ani nie utknęła. Mimo to spędziłam kilka bezsennych nocy przy szpitalnym łóżku, trzymając go za rękę i obserwując z niepokojem, jak jego klatka piersiowa powoli unosi się i opada.
Jak mu się to udało? – zastanawiałam się. Towarzyszył mi po trzech różnych wypadkach, gdy musiałam przespać ból, a on mógł tylko siedzieć, czekać, patrzeć i myśleć. Kochać kogoś tak mocno i być tak bezradnym.
Podziwiam mężczyznę, który jest moim mężem. Może i zajęło mi to dwadzieścia dwa lata, ale w końcu zaczynam doceniać, jakie mam szczęście. Że znalazłam miłość. Że zbudowałam swoje życie. Ja to wszystko naprawdę mam w zasięgu ręki.
I tylko ode mnie zależy, czy chwycę to obiema dłońmi i stwierdzę, że przyszłość należy do mnie.
Zaraz potem policja miała mnóstwo pytań. Starałam się jak najlepiej odpowiadać, a mój nowiusieńki prawnik, sprowadzony przez Tessę, przypominał wszystkim, jaka byłam młoda, gdy te wydarzenia miały miejsce, a także o tym, że też byłam ofiarą. Wszystko to stanowiło okoliczności łagodzące.
Z mojej własnej perspektywy… Czym właściwie jest pamięć? Co ktokolwiek z nas tak naprawdę wie o przeszłości? Opisałam ostatni wieczór z Vero najlepiej, jak pamiętam. Ale, co chyba mógłby poświadczyć sierżant Wyatt po spędzeniu ze mną kilku dni, prawda jest względna, a ludzki umysł skory do figli. To, co myślę, że wiem, a to, co rzeczywiście wiem… Mogę powiedzieć tyle: zapytajcie Vero. Spędźcie z nią popołudnie. Wypijcie herbatkę.
To przecież jej historia.
Ciało Marlene Bilek zostało odebrane przez jej męża, Hanka, i córkę, Hannah. Nie poprosili o spotkanie ze mną, a ja chyba nie mogłabym z nimi rozmawiać. Zbyt trudno jest mi patrzeć na Hannah, Vero w wersji 2.0, i nie myśleć o tym, co mogło być. Oni z kolei, jak mi się wydaje, mogą uważać mnie za osobę, która próbowała wykorzystać Marlene, twierdząc, że jest jej dawno zaginioną córką.
Czy wiedzą cokolwiek o podejrzeniach policji dotyczących zniknięcia Vero trzydzieści lat temu albo o tym, co Marlene robiła w tę ostatnią noc w lesie? Oficjalnie przyczyną jej zgonu był upadek. Poślizgnęła się i rozbiła sobie czaszkę. Widziałam to na własne oczy. Postrzeliła Thomasa, bez wątpienia. Z naszej perspektywy była agresorem i próbowała ukryć prawdę sprzed trzydziestu lat. Ale jej bliskim tak łatwo będzie wierzyć, że chciała się tylko zemścić na dwójce ludzi związanych z porwaniem Vero.
Przeszłość to przeszłość. Bez względu na to, jakie grzechy popełniła Marlene, już za nie zapłaciła. Widziałam jej ból na własne oczy. Patrzyłam, jak umiera.
Teraz to już sprawa między nią i Vero.
To przecież historia Vero.
Z nas dwojga to Thomas ma większe problemy z prawem. Po pierwsze, jest podejrzany w sprawie podpalenia naszego domu. Po drugie, może zostać oskarżony o preparowanie dowodów ze względu na odciski palców Veroniki Sellers znalezione w moim samochodzie. Do tego dochodzi kwestia niewyjaśnionego pożaru domu dla lalek, nie wspominając o śmierci jego matki przed dwudziestoma dwoma laty oraz niedawne odkrycie ludzkich szczątków na terenie posiadłości.
Ale nasz prawnik się nie martwi. Wygląda na to, że jesteśmy jedynymi świadkami tamtej nocy sprzed lat. I zgodnie oświadczamy, że matka Thomasa zmarła na skutek upadku ze schodów. A Vero dlatego, że wyskoczyła z drugiego piętra, uciekając przed pożarem. Rodzi się pytanie, skąd wziął się pożar, lecz najwyraźniej nie przechowano w tej sprawie żadnych dowodów. Małe miasteczko, ograniczone środki i tak dalej.
Jeśli chodzi o ostatnie wydarzenia… Trudno udowodnić, że Thomas spreparował fałszywe odciski palców, bo z jego drukarki 3D nic nie zostało. Skoro o pożarze mowa, śledczy znaleźli odciski palców Thomasa na kanistrze z benzyną. Ale to nic dziwnego, bo był przecież jego własnością.
Tessa powiedziała mi, lekko się uśmiechając, że pojedynczy odcisk palca nie jest tak dobrym dowodem, jak mogłoby się wydawać. Żeby mieć podstawy do oskarżenia, prokuratorzy potrzebują wielu dowodów, a najlepiej jeszcze świadków. W przeciwnym razie zawsze pozostają wątpliwości. A w czasach ogromnego zainteresowania mediów i opinii publicznej głośnymi sprawami… Prokuratorzy nie lubią wątpliwości. Wielu woli odłożyć na półkę daną sprawę, odcisk czy cokolwiek innego.
Tessa i Wyatt przyszli odwiedzić mnie dziś rano. Znalazłam dla mnie i Thomasa świetny domek do wynajęcia na czas jego rekonwalescencji. Myślę, że to pierwszy raz w trakcie naszego małżeństwa, gdy to ja sama wybrałam dla nas miejsce do życia. Miło jest wziąć sprawy w swoje ręce.
Miło też jest mieć swoje zdanie.
Thomas, w szpitalnym łóżku:
– Powinnaś odejść. Przybrać nowe imię, zacząć od początku. Uwolnić się, póki możesz. Na litość boską, Nicky. W każdej chwili mogą mnie aresztować za podpalenie. Nie wspominając o zaaranżowaniu twojego wypadku samochodowego. Jaki człowiek robi coś takiego?
– Kochasz mnie.
– Zdradziłem cię. Stworzyłem rękawiczkę z fałszywymi odciskami i chciałem dosłownie zamienić cię w martwą dziewczynkę.
– Tylko dlatego, że uważałeś, że to mnie uszczęśliwi. W końcu większość czasu spędzałam w jej towarzystwie. I wiadomo, jak nieudane były wszystkie inne moje wcielenia. Próbowałeś już miłości i akceptacji. Po dwudziestu dwóch latach doskonale rozumiem, że zdecydowałeś się na bardziej radykalne działania.
– Nie wiedziałem, że Marlene sprzedała Vero – mówi pośpiesznie, ściskając moją rękę. – Twoja reakcja na tę narzutę, a potem potrzeba, żeby wyśledzić matkę Vero… Myślałem, że jej potrzebujesz, że może w jakiś sposób jej miłość pomogłaby ci się pozbierać. Biorąc pod uwagę, jak niewiele wiedziałaś o życiu Vero i jak pokiereszowany był twój umysł po dwóch upadkach… Pomyślałem, że jeśli policja zidentyfikuje cię jako Vero, to choćby z mieszanymi uczuciami, ale przyjmiesz jej imię. I może, choć tylko może, znajdziesz spokój.
– Tyle że policja nie tylko zidentyfikowała mnie jako Vero. Ścigali cię jako podejrzanego o spowodowanie wypadku samochodowego, a ty w związku z tym spaliłeś nasz dom, żeby ukryć ślady.
– Nie chciałem cię zostawić. Ale wydawało się, że to jedyny sposób, żeby zapewnić ci bezpieczeństwo.
– Nie mogę być Vero – mówię cicho. – Mogę być tylko sobą. Ale rozumiem, co zrobiłeś i dlaczego. I rozumiem, dlaczego tamtej nocy zabrałeś mnie z powrotem do tego domu, bo jeśli nie mogłam być Vero, to musiałam znaleźć sposób, żeby zmierzyć się z tym, co się stało, raz na zawsze. I dlatego wziąłeś ze sobą szpadel, prawda? Chciałeś zabrać mnie do ciała. Chciałeś wykopać ją, a potem razem zrobilibyśmy to, co powinniśmy byli zrobić dwadzieścia dwa lata temu. Sprowadzić do niej policję. Zapewnić Vero sprawiedliwość.
– Ja też pamiętam, Nicky. Tamtą noc… Cały czas pamiętam.
Teraz moja kolej, by uścisnąć jego rękę.
Po chwili Thomas, nie patrząc na mnie, mówi szybko:
– Nadal uważam, że powinnaś odejść. Ja jestem jedynym spadkobiercą tego przeklętego domu. Własność rodziny, to znaczy, że po tych wszystkich latach ziemia, spalone ruiny, wszystko należy do mnie. Dobrze, że chociaż władze stanu skremowały szczątki mojej matki. W przeciwnym razie tym też musiałbym się zająć.
– Nigdzie się nie wybieram.
Thomas: Czeka mnie prawniczy koszmar. Zajmie mi lata, żeby to wszystko powyjaśniać. Nicky…
– Podoba mi się to imię. Myślę, że przy nim pozostanę. Nicky Frank. To silne imię. Pasuje do kobiety, która dwa razy powróciła z martwych.
– Czy to znowu odzywa się wstrząśnienie mózgu?
– Być może. A zostaniesz Thomasem Frankiem? Zostaniesz moim mężem?
Thomas nic nie mówi.
Ja: Nie odpowiadasz.
Thomas: …
Ja: Ty płaczesz?
Thomas: Na litość boską, pochyl się niżej, żebym mógł cię pocałować.
Thomas pozostanie moim mężem. Będziemy żyć tutaj, choć niekoniecznie długo i szczęśliwie. Wciąż mam koszmary. Bóle głowy, problemy z koncentracją, lepsze i gorsze dni, nie wspominając o tym, że czekają mnie lata fizycznej i psychicznej rekonwalescencji.
Ale wszyscy mamy jakieś blizny. One świadczą o tym, że ocaleliśmy.
Wyatt powiedział mi, że za pomocą testów DNA potwierdzono, że kości znalezione w lesie to szczątki Veroniki Sellers.
Co więcej, rodzina Marlene odebrała je. Chcą pochować Veronicę obok Marlene. Matka i córka znowu razem.
Choć wiem to, co wiem, nie mogę oponować.
Dom. Tego właśnie chciała Vero. Tego chcieliśmy wszyscy. Wrócić do domu.
Tessa powiedziała, że biorą sobie z Wyattem szczeniaka. Wydaje mi się bardziej zrelaksowana niż ostatnio. Kilka razy przyłapuję ich na tym, jak uśmiechają się do siebie. Gdy wychodzą, on bierze ją za rękę, a ona nie ma nic przeciwko temu.
Myślę, że miła z nich para. Cieszę się, że siedzą bliżej siebie, dotykając się kolanami. Nie mogę się doczekać spotkania z ich szczeniakiem.
A teraz…
Thomas odpoczywa w sypialni. Na razie nie będzie mnie potrzebował.
Więc wyciągam narzutę. Wygodnie układam się na sofie.
Zamykam oczy… i piję z Vero herbatkę.