Wątek Bobbie Long wprawił mnie w oszołomienie. Cztery dni spędziłem sam na sam z aktami.
Przyczepiłem do mojej korkowej tablicy trzy zdjęcia z miejsca zbrodni. Umieściłem fotkę Bobbie Long za życia obok fotki mojej matki. Powiesiłem policyjne zdjęcie Jima Bossa Bennetta. Cały ten kolaż skomponowałem wokół trzech ujęć Jean Ellroy po śmierci.
Efekt był raczej brutalny niż poruszający. Chciałem podkopać status ofiary mojej matki i zobiektywizować jej śmierć. Oto krew na jej wargach. Oto jej włosy łonowe. Oto sznurek i pończocha na jej szyi.
Wpatrywałem się w korkową tablicę. Kupiłem jeszcze jedną i powiesiłem obok tamtej. Przyczepiłem wszystkie zdjęcia z miejsc znalezienia zwłok Bobbie Long i Jean Ellroy, umieszczając je naprzemiennie. Zapamiętałem punkty wspólne i rozbieżności.
Dwie pętle na szyi Jean. Jedna na szyi Bobbie. Torebka przy ogrodzeniu z drutu kolczastego. Bluszczowy gąszcz i polna droga w pobliżu stacji pomp. Dwa identycznie ułożone płaszcze.
Moja matka wyglądała na swoje lata i jeszcze trochę. Bobbie Long wyglądała na młodszą niż w rzeczywistości. Jim Boss Bennett wyglądał zbyt prymitywnie jak na Śniadego Mężczyznę.
Wczytywałem się w akta Long. Wczytywałem się w akta Ellroy. Zapoznałem się z obiema Błękitnymi Księgami, ze wszystkimi raportami i notatkami z obu teczek. Wpatrywałem się w ekspozycję na ścianie. Chciałem oderotyzować moją matkę i przywyknąć do oglądania jej martwej. Złożyłem obie sprawy razem i ze strzępów danych zbudowałem chronologiczną całość.
Moja matka wyszła z domu pomiędzy 20.00 a 20.30. W barze Manger była widziana „pomiędzy 20.00 a 21.00”. Była sama. Bar Manger znajdował się niedaleko Pustynnej Karczmy i Drive-In U Stana. Moja matka i Śniady Mężczyzna przyjechali do Stana krótko po 22.00. Obsłużyła ich Lavonne Chambers. Wyjechali od Stana. Do Pustynnej Karczmy weszli krótko po 22.30. Razem z nimi weszła Blondynka. Do całej trójki dołączył Michael Whittaker. Wszystkiemu przyglądała się Margie Trawick. Wyszła z Pustynnej Karczmy o 23.30. Moja matka, Śniady Mężczyzna, Blondynka i Mike Whittaker wciąż siedzieli razem. Moja matka, Śniady Mężczyzna i Blondynka wyszli około północy. Kelnerka Myrtle Mawby widziała moją matkę i Śniadego Mężczyznę w Pustynnej Karczmie około 2.00. Wyszli. Zjawili się U Stana około 2.15. Znowu obsługiwała ich Lavonne Chambers. Odjechali około 2.40. Zwłoki mojej matki zostały odkryte o 10.10. Jej samochód znaleziono za Pustynną Karczmą.
Taka była potwierdzona przez świadków święta prawda. Luki na osi czasu składały się na teoretyczną próżnię. Chronologia sprawy Bobbie Long była prosta. Bobbie pojechała na Tor Wyścigów Konnych Santa Anita. Jej zwłoki znaleziono w La Puente – prawie trzynaście kilometrów na południowy wschód od toru.
Poznała na wyścigach mężczyznę. Ten nakarmił ją, przeleciał i zabił. Taka była niepotwierdzona przez świadków święta prawda. Wierzyłem w nią. Stoner w nią wierzył. Nie umieliśmy niczego udowodnić. Policja brała ją pod uwagę jeszcze w 1959. Dziś ta prawda nie podlegała dyskusji. Ostatnia noc życia mojej matki wymykała się tak jednoznacznej interpretacji.
Wyjechała z domu własnym samochodem. W barze Manger była sama. Gdzieś spotkała Śniadego Mężczyznę. Zostawiła swój samochód i przesiadła się do niego. Lavonne Chambers obsługiwała ich w jego wozie. Wyjechali od Stana. Pojechali do Pustynnej Karczmy. Po drodze zabrali Blondynkę. Wrócili do Stana jego wozem. Jej samochód został znaleziony za Pustynną Karczmą.
Mogła spotkać się ze Śniadym Mężczyzną u niego w domu. Mogła spotkać się z nim w koktajlbarze. Mogła zostawić samochód w którymś z tych miejsc. Pojechali do Stana jego samochodem. Mogła zaraz potem zabrać samochód. On mógł zabrać skądś Blondynkę. To ona mogła zabrać Blondynkę. Mogli spotkać Blondynkę przed Pustynną Karczmą. Balowali w Pustynnej Karczmie. Wyszli razem. Mogli pojechać gdzieś we trójkę. Blondynka mogła odejść sama. Moja matka i Śniady Mężczyzna mogli całować się i pieścić w jego samochodzie albo w jej samochodzie za Pustynną Karczmą. Mogli pojechać do niego do domu. Mogli całować się i pieścić na parkingu Pustynnej Karczmy przed pójściem o 2.00 na ostatniego drinka. Mogła odmówić uprawiania seksu w jego samochodzie albo w swoim samochodzie. Mogła odtrącić go u niego w domu. Mogli pojechać do domu Blondynki. Mogła odtrącić go właśnie tam. Wrócili do Pustynnej Karczmy. Mogli wtedy wracać od Blondynki albo od Śniadego Mężczyzny, albo z innego koktajlbaru, albo z jakiejkolwiek ciemnej uliczki w dolinie San Gabriel. Moja matka mogła zostawić swój samochód koło domu Blondynki albo koło domu Śniadego Mężczyzny. Mogła zostawić go gdziekolwiek w jednej z czasowych luk w rekonstrukcji zdarzeń tamtej nocy. Śniady Mężczyzna mógł przeprowadzić samochód już po zabójstwie. Mógł odstawić go na parking Pustynnej Karczmy o 3.00 albo 4.00 nad ranem. Mogła go odstawić Blondynka. Mogli przyjechać tam dwoma samochodami. Mogli potem uciec samochodem Blondynki albo samochodem Śniadego.
Jest 2.40. Moja matka i Śniady Mężczyzna opuszczają Drive-In U Stana. Jej samochód stoi zaparkowany za Pustynną Karczmą albo gdzieś indziej. On jest znudzony i nadąsany. Ona jest wstawiona i rozszczebiotana. Jadą do niego albo do Blondynki, albo do Liceum Arroyo, albo gdzieś. Ona znów go odtrąca albo mówi coś nie tak, albo źle na niego spogląda, albo doprowadza go do wściekłości ledwo zauważalnym gestem.
Może to gwałt. Może to seks za jej zgodą. Może rekonstrukcja Stonera miała sens. Może moja teoria o więcej dotykała gdzieś prawdy. Może w którymś momencie wieczoru moja matka cofnęła się przed trójkątem. Może Śniady Mężczyzna postanowił wymusić od niej solówkę. Może Lavonne Chambers i Margie Trawick popieprzyły godziny i uniemożliwiły ustalenie dokładnych ram czasowych. Może Myrtle Mawby popieprzyła godziny. Może moja matka i Śniady wyszli z Pustynnej Karczmy z Blondynką i nie wrócili o 2.00 na ostatniego drinka. Masz zabójcę i ofiarę. Masz nieznaną kobietę. Masz troje świadków płci żeńskiej i jednego mężczyznę. Masz okres siedmiu godzin i serię geograficznie zlokalizowanych prozaicznych zdarzeń, które doprowadziły do morderstwa. Możesz wyjść od tych ustalonych faktów i interpretować owo preludium na nieskończoną liczbę sposobów.
Mogła poznać Śniadego Mężczyznę i Blondynkę tamtego wieczoru. Mogła poznać ich podczas któregoś z wcześniejszych knajpianych wypadów. Mogła poznać ich każde z osobna. Blondynka mogła umówić ją ze Śniadym Mężczyzną. Blondynka mogła być starą przyjaciółką. Blondynka mogła namówić ją do przeprowadzki do El Monte. Śniady Mężczyzna mógł być jej dawnym kochankiem, który teraz wrócił po więcej.
Mógł być dawnym pracownikiem Packard-Bell albo Airteku. Mógł być barową ćmą w podróży. Mógł zabić Bobbie Long siedem miesięcy po tym, jak zabił moją matkę.
Przy Maple 756 nie było telefonu. Gliniarze nie mogli sprawdzić billingów mojej matki. Może dzwoniła do Blondynki albo do Śniadego tamtego wieczoru albo w jakimś innym momencie w ciągu tych czterech miesięcy, kiedy mieszkała w El Monte. Każdy telefon wykonany poza El Monte widniałby na rachunku. Blondynka mogła mieszkać w Baldwin Park albo West Covinie. Śniady Mężczyzna mógł mieszkać w Temple City. Gliny nigdy nie znalazły torebki mojej matki. Miała tamtej nocy torebkę. Śniady torebki się pozbył. Jego nazwisko mogło figurować w notesie z adresami. Mogło tam być nazwisko Blondynki.
Był rok 1958. Większość ludzi miała telefony. Moja matka nie. Ukrywała się w El Monte.
Wczytywałem się w akta Jean Ellroy. Wczytywałem się w akta Bobbie Long. Wychwyciłem dziwne fakty i pewne druzgoczące przeoczenie.
Moja matka zostawiła w kuchni niedopite wino. Może Blondynka zadzwoniła do niej i zaproponowała wyjście. Może nasz ciasny, mały domek przytłoczył ją i zmusił do ucieczki. Bobbie Long mogła być skrytą pijaczką. Jeden ze śledczych znalazł w jej kuchni dwie butelki. Zawsze wydawało mi się, że moja matka walczyła z człowiekiem, który ją zabił. Zawsze wydawało mi się, że gliniarze znaleźli pod jej paznokciami zakrwawioną skórę. Z raportu z sekcji zwłok niczego takiego nie wyczytałem. Było to moje heroiczne upiększenie. Obsadziłem moją matkę w roli rudowłosej tygrysicy i nosiłem ze sobą ten obraz przez trzydzieści sześć lat.
Jean i Bobbie. Bobbie i Jean.
Dwie ofiary morderstwa. Niemal identyczne, oddalone od siebie o kilka kilometrów miejsca zbrodni. Silny konsensus w wydziale zabójstw Szeryfa.
Tamtejsi ludzie uważali, że obie kobiety zabił jeden człowiek.
Stoner się ku temu skłaniał. Ja skłaniałem się ku temu z jednym zastrzeżeniem. Nie widziałem Śniadego Mężczyzny w roli seryjnego zabójcy.
Postanowiłem powstrzymać się od wygłaszania tego sądu. Wiedziałem, że opieram swoją opinię częściowo na gruncie estetycznym. Seryjni zabójcy nudzili mnie i irytowali. Stanowili rzadkość w rzeczywistych statystykach i istną plagę w mediach. Powieści, filmy i programy telewizyjne sławiły ich, robiąc z nich potworów, i wykorzystywały ich potencjał do budowania nieskomplikowanego suspensu. Seryjni zabójcy byli autonomicznymi jednostkami zła. Stanowili idealne tło dla typowych gliniarzy na krawędzi. Większość przeżyła koszmarną traumę w dzieciństwie. Ten szczegół dobrze robił popowej psychodramie i czynił z nich w pewnym sensie ofiary. Seryjni zabójcy byli najaranymi pojebańcami o żarłocznym spojrzeniu. Przez krótki czas budzili przerażenie i można było się ich pozbyć równie łatwo jak pudełka po popcornie. Ich przerośnięte popędy zasysały czytelników i widzów i pozwalały im zachować dystans w granicach własnego makabrycznego zachwytu. Seryjni zabójcy byli kiepskim materiałem dla prozy. Byli modni, wygadani i spokojni. Ględzili jak najęci o Nietzschem i jego filozofii. Byli seksowniejsi od porąbańca, który zabił dwie kobiety pod wpływem żądzy i paniki, dokładnie wiedząc, co robić w tych dwóch akurat sytuacjach i żadnej innej.
Sam też zarobiłem na seryjnych zabójcach. Świadomie wyrzekłem się ich trzy powieści temu. Mogli być smakowitym tłem. Pod każdym innym względem byli nędznym literackim łajnem. Nie sądziłem, by to seryjny zabójca zamordował moją matkę i Bobbie Long. Nie byłem pewien, czy ten sam mężczyzna sprzątnął obie kobiety. Śniady Mężczyzna był wśród ludzi z Blondynką i moją matką. Jego furia zdawała się narastać wraz z upływem nocy. Znał Liceum Arroyo. Prawdopodobnie mieszkał w dolinie San Gabriel. Wyrachowani psychopaci nie srają we własne gniazdo.
Blondynka znała Śniadego Mężczyznę. Wiedziała, że zabił moją matkę. Być może zmusił ją do milczenia. Bobbie Long nie była tamtą Blondynką. Bobbie Long była po prostu marnej jakości ofiarą czekającą, aż to się stanie.
Była łatwa i chciwa. Była chętna. Miała złe doświadczenia z mężczyznami i upajała się drobnymi zwycięstwami nad rodzajem męskim.
Może poznała Śniadego Mężczyznę na wyścigach. W poprzednim roku zabił tamtą cholerną pielęgniarkę i wciąż trochę mu odbijało. Zabrał Bobbie gdzieś na kolację. Zwabił ją do siebie i zainicjował dymanko. Bobbie zażądała zapłaty. Zaczął się migać. Odbiło mu na całego.
Może nauczył się czegoś podczas akcji z rudą. Może nieodwracalnie uruchomiła w nim jakiś trybik. Może wyciągnęła go ze skorupy i pokazała, że gwałt i dobrowolny seks nie są pełne bez uduszenia. Może stał się seryjnym zabójcą.
Może Jean i Bobbie uruchomiły w nim ten sam trybik. Może zabił te dwie kobiety i zaszył się w psychicznej czarnej dziurze. Uduszenie pończochą było dosyć powszechnym modus operandi. Śniady udusił moją matkę sznurkiem i pończochą. Bobbie Long umarła z pojedynczą pętlą na szyi.
Może zginęły z rąk dwóch różnych mężczyzn.
Cofnąłem się o krok. Stoner przestrzegał mnie, bym nie przywiązywał się do żadnej teorii ani hipotetycznej rekonstrukcji zdarzeń.
Spędziłem cztery dni sam na sam z aktami. Zamknąłem się w mieszkaniu i skupiłem na raportach, notatkach i zdjęciach umieszczonych na korkowych tablicach. Stoner miał kopie Błękitnych Ksiąg Long i Ellroy. Dzwoniliśmy do siebie po trzy, cztery razy dziennie i rozmawialiśmy o poszczególnych dowodach i ogólnej logice sprawy. Zgadzaliśmy się, że Jim Boss Bennett to nie Śniady Mężczyzna. Był zbyt zniszczony alkoholem i zbyt pojebany, by uwodzić kobiety w trakcie długiego wieczoru czy dnia na wyścigach. Jim Boss Bennett był zwyczajnym moczymordą. Uganiał się za jawnymi alkoholiczkami. Wynajdywał je w najbardziej dennych melinach. Pustynna Karczma była dla niego zbyt wytworna. Chodził do barów piwnych i winiarni, w których podawano sikacze z kija albo tanie fortyfikowane wino z lodem. Stoner twierdził, że pewnie od dawna gwałcił kobiety na randkach. Nie wszedł w Margaret Telsted. Wszedł pewnie za to w tuzin innych kobiet. Kilka gwałtów pewnie mu nie wyszło z powodu poalkoholowej impotencji i nieprzemyślanej strategii. Moja matka lubiła prostych facetów. Hołdowała egalitarnym standardom. Jednak Jim Boss Bennett był dla niej za bardzo zapuszczony i żałosny. Lubiła pachnące piżmem męskie kanalie. Jima Bossa Bennetta za mało czuć było piżmem, a za bardzo brudem. Nie był w jej typie.
Rozmawialiśmy o dwóch kobietach, które doniosły na swoich byłych mężów. Kobieta nr 1 nazywała się Marian Poirier. Ten babiarz jej mąż miał na imię Albert. Podobno miał romans z Jean Ellroy i dwiema innymi kobietami z Packard-Bell Electronics.
Pani Poirier przyznała, że nie ma żadnych dowodów. Powiedziała, że jej mąż znał dwie inne zamordowane kobiety. Stwierdziła, że to „trochę za duży zbieg okoliczności”. Nie podała nazwisk tamtych nieżyjących kobiet. Jack Lawton napisał do niej list z prośbą o ujawnienie tych nazwisk. Pani Poirier odpisała, lecz zignorowała prośbę Lawtona. Stoner ją sobie odpuścił. Uznał, że nie do końca ma równo pod sufitem.
Kobieta nr 2 nazywała się Shirley Ann Miller. Jej eks nazywał się Will Lenard Miller. Will rzekomo zabił Jean Ellroy. Pewnej nocy Will rzekomo bełkotał przez sen „Mogłem jej nie zabijać!”. Kilka dni po zabójstwie Will rzekomo przemalował swojego dwukolorowego buicka. W 1968 Will rzekomo podpalił sklep z meblami.
Znalazłem plik notatek dotyczących Willa Lenarda Millera. Większość z nich pochodziła z 1970 roku. Kilka razy mignęło mi nazwisko Charliego Guenthera.
Guenther był dawnym partnerem Stonera. Bill mówił, że mieszka w pobliżu Sacramento. Stwierdził, że powinniśmy tam polecieć i obgadać z nim tego Millera.
Rozmawialiśmy o Bobbie Long i o mojej matce. Usiłowaliśmy uprząść nić, która połączyłaby je za życia.
Pracowały w odległości kilku kilometrów od siebie. Uciekały, mając za sobą nieudane małżeństwa. Były zamknięte w sobie i samowystarczalne. Były wyniosłe i z pozoru towarzyskie.
Moja matka piła. Bobbie była nałogową hazardzistką. Hazard nudził moją matkę. Bobbie nie kręcił seks.
Nigdy w życiu się nie spotkały. Wszystkie poprowadzone przez nas linie składały się na spekulatywną fikcję.
Spędziłem z Bobbie trochę czasu. Zgasiłem światło w salonie i wyciągnąłem się na kanapie z jej zdjęciem i zdjęciem mojej matki. Leżałem blisko kontaktu na ścianie. Mogłem myśleć w ciemności i włączyć światło, by popatrzeć na Bobbie i Jean.
Miałem żal do Bobbie. Nie chciałem, żeby odwracała moją uwagę od matki. Podniosłem zdjęcie matki, by pokazać Bobbie, gdzie jest jej miejsce. Bobbie była tylko ofiarą drugiego planu.
Bobbie wpycha się w kolejkę po kawę. Bobbie, grając nałogowo, pakuje się w długi i ruga znajomego za grę w karty. Hazard był raczej lipną obsesją. Podnietę w nim stanowiło ryzyko samounicestwienia i próba osiągnięcia transcendencji poprzez pieniądze. Obsesja na punkcie seksu była jak miłość podzielona na sześć albo sześć tysięcy. Oba uzależnienia były żenujące. Oba uzależnienia wyniszczały. W hazardzie zawsze chodziło o wyrzeczenia i pieniądze. Seks był głupią gruczołową skłonnością i czasem drogą do wielkiej, niedobrej miłości. Jean i Bobbie były smutne i samotne. Jean i Bobbie zajmowały tę samą półkę. Gdyby odsiać rozbieżności znalezione w aktach, można by powiedzieć, że są jedną i tą samą kobietą.
Nie wierzyłem w to. Dla Bobbie liczyła się tylko wygrana. Dla Jean liczyło się to, żeby się ukryć, żeby wyjść z własnej skorupy i być może dać się porwać czemuś dziwnemu albo nowemu, albo lepszemu.
Bobbie Long nie była tak naprawdę w centrum naszej uwagi. Była potencjalnie czy prawdopodobnie powiązaną ofiarą morderstwa i potencjalnym czy prawdopodobnym tropem prowadzącym do coraz bardziej zdegenerowanej psychiki Śniadego Mężczyzny. W sprawie Long nie było naocznych świadków. Znajomi Bobbie w 1959 roku mieli ponad pięćdziesiąt lat i teraz prawdopodobnie już nie żyli. Śniady Mężczyzna też prawdopodobnie nie żył. Był prawdopodobnie nieoszczędzającym się bywalcem barów. Prawdopodobnie palił. Prawdopodobnie pił whisky albo czystą wódkę. Może w 1982 dał się podejść rakowi. Może leżał teraz podłączony do maski tlenowej w malowniczym La Puente.
Siedziałem w ciemności i trzymałem dwa portrety pamięciowe. Włączałem światło i spoglądałem na nie od czasu do czasu. Złamałem zasadę Stonera i zrekonstruowałem Śniadego Mężczyznę.
Bill widział go jako wygadanego komiwojażera. Ja widziałem go jako sprytnego robotnika. Imał się różnych prac za dodatkowe pieniądze. W weekendy łapał fuchy, jeżdżąc swoim sfatygowanym oldsem z roku 1955 albo 1956. Na tylnym siedzeniu woził skrzynkę z narzędziami. Znajdował się w niej kawałek sznurka.
Miał trzydzieści osiem albo trzydzieści dziewięć lat. Podobały mu się starsze kobiety. Z jednej strony znały życie, a z drugiej łaknęły nieskomplikowanego romansu. Nienawidził ich tak samo mocno, jak je lubił. Nigdy nie zadawał sobie pytania dlaczego.
Poznawał je w barach i nocnych klubach. Zdarzyło mu się pobić kilka z nich. Powiedziały albo zrobiły coś, czym mu zaszły za skórę. Kilka kobiet potraktował brutalnie. Wystraszył je i przekonał, żeby same dały to, co inaczej weźmie od nich siłą. Był wybredny. Był ostrożny. Potrafił być czarujący.
Mieszkał w dolinie San Gabriel. Lubił nocne lokale. Lubił tutejszą atmosferę czasów budowlanego bumu. Dużo marzył. Rozmyślał o zadawaniu kobietom cierpienia. Nigdy nie zadawał sobie pytania, dlaczego takie idiotyzmy chodzą mu po głowie.
Zabił tamtą pielęgniarkę w czerwcu 1958. Blondynka siedziała cicho. Żył w strachu przez sześć tygodni, sześć miesięcy albo przez rok. Strach się wypalił. Znowu uganiał się za kobietami, dymał kobiety i bił je od czasu do czasu.
Postarzał się. Jego popęd seksualny zmalał. Przestał uganiać się za kobietami, przestał dymać je i bić. Myślał o tamtej pielęgniarce, którą kiedyś zabił. Nie czuł skruchy. Nigdy więcej nie zabił żadnej kobiety. Nie był nieposkromionym psycholem. Sprawy już nigdy nie wymknęły mu się spod kontroli tak jak tamtej nocy z pielęgniarką.
Albo:
Poderwał Bobbie Long na Santa Anita. Pielęgniarka nie żyła od siedmiu miesięcy. W międzyczasie poderwał parę innych kobiet. Nie krzywdził ich. Doszedł do wniosku, że pielęgniarka to był jakiś chory przypadek.
Przeleciał Bobbie Long. Powiedziała coś albo zrobiła. Udusił ją i porzucił zwłoki. Żył w strachu przez długi, kurwa, czas. Bał się glin i komory gazowej, i samego siebie. Żył w towarzystwie lęków. Zestarzał się z nimi. Nigdy więcej nie zabił żadnej kobiety.
Zadzwoniłem do Stonera i przedstawiłem mu moje rekonstrukcje. Pierwszą uznał za prawdopodobną, drugą skreślił. Powiedział: nie zabija się dwóch kobiet, żeby na tym poprzestać. Nie zgodziłem się. Powiedziałem Billowi, że jest nadmiernie przywiązany do policyjnego myślenia i działania. Powiedziałem, że dolina San Gabriel była takim deus ex machina48. Ludzie przybywali tam z nieuświadomionych powodów, które wypierały świadome stosowanie logiki i czyniły wszystko możliwym. Ten region definiował zbrodnię. Ten region był zbrodnią. Miałeś dwa morderstwa na tle seksualnym i jednego albo dwóch sprawców wystrzegających się zachowania typowego dla zabójców na tle seksualnym. Ten region tłumaczył wszystko. Nieprzytomna migracja do i w obrębie doliny San Gabriel tłumaczyła każdy absurd i każdy morderczy akt, do którego tam doszło. Naszym zadaniem było wskazać w tej migracji troje ludzi.
Bill wysłuchał mojej tyrady i przeszedł do konkretów. Powiedział, że musimy przewertować akta mojej matki i zacząć szukać dawnych świadków. Należało sprawdzić dane w Wydziale Komunikacji i rejestrze karnym. Należało dokonać ewaluacji śledztwa z 1958 roku. Należało prześledzić poczynania mojej matki od kołyski aż po grób. Zabójstwa w większości przypadków meandrowały w najdziwniejszych kierunkach. Musieliśmy pozostać na szczycie naszej góry informacji i być gotowi do skoku.
Powiedziałem, że już jestem gotowy.
Bill kazał mi zgasić światło i wrócić do pracy.