XLII
IDEE I PRAWDA

I
Na wysokościach myślenia jest sfera,
Skąd widok stromy –
Mąci się w głowie i na zawrót zbiera,
W chmurach – na gromy.
– Płakałbyś może, lecz łzę wiatr ociera
Pierw, nim błysnęła –
Po coż się wdzierać, gdzie światy są zera,
Pył – arcydzieła?! . . .

II
Zły anioł jednak uniósł Ecce-Homo
Na opok szczyty,
Gdzie, stojąc jeden i patrzając stromo,
Człek – gardzi byty.
– Jakoby wyrwał się z jawu, kryjomo,
Skrzydły nikłemi,
I mierzyć chciał się sam z swoją widomą
Wagą – na ziemi.

III
I ściągałby go magnetyzm globowy
W sfery dotkilwe,
Gdzie nie doświadcza nic zawrotów głowy –
Nic! . . . co – szczęśliwe.
– Aż wielki smętek lub kamień grobowy
Z tych sfer, bezpiecznych,
Wypchnie znów na szczyt myślenia budowy
W obłęd dróg mlecznych.

IV
Bo w górze – grób jest Ideom człowieka,
W dole – grób-ciału;
I nieraz szczytne wczorajszego wieka
Dziś – tyczé kału . . .
* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
Prawda się razem dochodzi i czeka!