Ubi defuit orbis . . .
1
Za drugą, trzecią, skonów metą
Gladiator rękę podniósł swą:
„To – nie to – krzycząc – Siła, nie to,
To nie to Mądrość, co dziś zwą . . .
Sam Jowisz mi niegroźny więcej,
Minerwa sama z siebie drwi:
Wam – widzów dwakroć sto tysięcy –
Co dzien już trzeba łez i krwi . . .
Przyszliście, drżąc i wątpiąc razem,
Gdzie dusza wietrzyć i gdzie moc? . . .
A my wam – ksiegą i obrazem,
A głos nasz ku wam – pocisk z proc.
– Przyszliście, drżąc i wątpiąc razem:
Cała już światłość wasza – noc!”
2
Za drugą, trzecią, skonów metą
Gladiator rękę podniósł swą:
„To – nie to – krzycząc – Miłość, nie to,
To nie to Przyjaźń, co dziś zwą . . .
Z Kastorem Polluks, druhy dawne,
W całusach sobie wierność klną;
A Wenus włosy ma przyprawne,
Rumience z potem w maść jej lgną . . .
– Siedliście, głazy, w głazów kole,
Aż mchu porośnie na was sierć:
I dusza wasza – nasze-bole,
I ciałem waszym – naszych-ćwierć.
– Siedliście, głazy, w głazów kole:
Całe już życie wasze – śmierć!”
Pisałem 1857